English version - Polska wersja - version Espanola: English version  Wersja polska  Version espanola
  • Strona główna
  • Moje podróże
  • Podróż marzeń -
    Siłami Natury
  • Australia podróże,
    wiza studencka itd
  • Warto zwiedzić (zdjęcia)
  • Polecam - książki,
    filmy, sprzęt itd
  • O sobie
  • Świat oczyma Eweliny
  • Kontakt



Film etap XXII, XXIII, XXIV & XXV

data startu aktywność miejsce z - do dni km km/ dzień komentarz
9.02 pieszo, deskorolka Byron Bay - South Golden Beach 1 21
10.02 deskorolka South Golden Beach - Tallai 2 74 37
12.02 odpoczynek Gold Coast 1
13.02 deskorolka Gold Coast Tallai - Hope Island 1 38
14.02 kajak Gold Coast Hope Island - Coomera 1 9
15.02 odpoczynek Gold Coast 1
16.02 deskorolka Coomera - Kingston 1 42
17.02 odpoczynek Brisbane 1
18.02 deskorolka Brisbane Kingston - Morningside 1 26
19.02 rower Brisbane 1 32 zwiedzanie miasta
20.02 deskorolka Brisbane, Sunshine Coast Morningside - Tewantin 4 186 47

Jeszcze mi się w tej podróży nie zdarzyło abym spał w łóżku 16 nocy z rzędu u 12 różnych gospodarzy. Znajomi, poznani przez internet, czy spotkani na ulicy. W każdym razie wszyscy otwarci i pomocni, przyszło mi więc 3kg nadmiar jedzenia noszonego w plecaku wysłać pocztą do domu.

Dosyć spontanicznie zdecydowałem się po raz drugi na etap z deskorolką. Rower za duży i drogi na przesyłkę, dystanse między zapraszających w odwiedziny znajomymi niewielkie, a na desce w październiku jechało mi się rewelacyjnie - a w dodatku utopił mi się wtedy telefon, więc praktycznie nie mam żadnych filmów i zdjęć z tego etapu. W ten sposób w Byron Bay zamiast planowanego roweru, odebrałem deskorolkę.

Lata temu w Boliwii już pierwszego dnia oddałem deskorolkę przypadkowemu przechodniowi, a to dlatego że po prostu rozlatywały się łożyska. Tym razem zrobiłem porządne rozeznanie i maszyna była niezniszczalna - poza solidną konstrukcją, miękkie szerokie koła, a stabilna deska nisko zawieszona nad ziemią, co ułatwiało długą jazdę. Mimo iż nie zmieniałem nóg podczas jazdy (odpychająca zawsze lewa) mięśnie nie bolały, średnia prędkość wynosiła około 9km/h, a łącznie podczas obu etapów deskorolką przejechałem ponad 500km.

Początkowo wstydziłem się swojej jazdy, przez Byron Bay przeszedłem więc z deską pod pachą. Dopiero w zacisznym miejscu rozpocząłem próby. I wielkie zaskoczenie, bo zacząłem jechać bardzo pewnie, szybko, nawet skręty mi wychodziły. Czasami jednak przeszarżowałem, gdyż trzykrotnie deskorolka uciekła mi niekontrolowanie spod nóg - zawsze przy nadmiernej prędkości z przeszkodami w postaci kamienia lub nierównej nawierzchni. Najadłem się strachu czy deska kogoś nie staranuje lub czegoś nie uszkodzi. Obeszło się tylko na nerwach.

Zjazdy w dół pozostawały jednak niedoszlifowane. Siadałem więc na tyłku, wyciągałem kopyta do przodu i podeszwami butów wyhamowywałem nadmierną prędkość, mimo to gps zarejestrował 30km/h. Na mniej stromych zjazdach stałem, a lewą nogą wytrącałem pęd, aby dopiero w końcówce puścić się na wariata. Jakby nie patrzeć, sprawiało mi to przyjemność. Wyrobienie normy 50km na dzień nie było problemem.

W końcu dotarłem pod granicę stanową. To tutaj odbywały się protesty, zatrzymania, przykłady niekompetencji i biurokratyzmu w czasie pandemii. Na szczęście czasy już normalniejsze i bez problemów wszedłem do Queensland. Przyjemna jazda wzdłuż Gold i Sunshine Coast płaskimi ścieżkami rowerowymi, śmigałem jak szalony. A jak zamiast objazdów bliżej było kanałami, to kajak też mi zorganizowano. Zacząłem mieć wakacje od podróży - oczywiście żadnych reguł nie złamałem, ale zatrzymywałem się w gościnie zbyt często - cały czas spanie w łóżku, ciepły prysznic, dobre jedzenie, ciekawe towarzystwo. Żadna sztuka tak podróżować.

Siedząc na kanapie oglądałem relacje kiedy znajomy Richard Barnes właśnie dopływał kajakiem do Nowej Zelandii, 67 dni wcześniej opuścił Australię. Aż się popłakałem z wrażenia, to jest podróż! Tym bardziej byłem zły na siebie za takie odpoczynkowe podejście, ale z drugiej strony wiem że muszę zwolnić, aby gorące wilgotne lato minęło zanim wjadę w tropiki, no i przede wszystkim żebym nie wjechał na Półwysep York zanim nie skończy się pora deszczowa. Bo wtedy i tak nie wjadę, rowerem wiele nie przepłynę. Niemniej cieszyłem się że znowu wyjeżdżam z betonu w naturę.



powrót na początek strony