Film etap XVI & XVII
data startu | aktywność | miejsce | z - do | dni | km | km/ dzień | komentarz |
1.11 | rower | Great Ocean Road | Apollo Bay - Melbourne | 2 | 211 | 105 | |
3.11 | organizacja | Melbourne | 1 | 38 | zakup kurtki i telefonu | ||
4.11 | rower | Wilsons Promontory | Melbourne - Wilsons Prom | 3 | 264 | 81 | |
7.11 | rower, pieszo | Gippsland | Wilsons Prom - Hotham | 4 | 381 | 95 |
W logistyce dostarczenia roweru spod Alice Springs pomagało mi wiele osób, tak że z Apollo Bay ponownie wsiadłem na swojego rumaka. Z każdym pchnięciem pedałów zbliżałem się do cywilizacji, byłem coraz częściej goszczony ludzi. Dwukrotnie przez przypadkowych ludzi poznanych wcześniej podczas drogi, strony dla rowerzystów Warm Shower, oraz raz przez znajomych. Pod względem wieczornego towarzystwa ten etap był wyjątkowy.
Melbourne było moim pierwszym wielkim miastem od ponad 7 miesięcy. Tylu ludzi, aut, świateł i sklepów nie widziałem już od dawna. Niesamowitą obsługę otrzymałem w sklepie Patagonia gdzie manager nie mogąc pomoc mi w naprawie zepsutego zamka w kurtce innej firmy, po prostu podarował mi nową kurtkę. Również JB HiFi pomogło troszkę, natomiast w Apple otrzymałem straszne potraktowanie. To że nie zgodzili się na zamówienie telefonu z 15% zniżką, czyli po takiej samej cenie za jaką kupiłem poprzedni model 11 miesięcy temu, to do tego mają prawo. Musiałem więc kupić telefon od razu, a skoro w sklepie nie mieli modeli na stanie, to musiałem kupić go w innym sklepie. Niestety będąc w podróży nie miałem dostępu do komputera ani internetu, a przy próbie ściągnięcia ICloud na nowy telefon pytany byłem o kod, który wysyłano na IPad do którego dostępu nie miałem. Potrzebowałem pomocy. Niestety Apple oznajmił, iż skoro nie kupiłem telefonu u nich (chciałem, ale nie mieli), to mi nie pomogą!? Po prośbie widzenia menadżera ostatecznie zgodzono się mi pomóc, ale minutę później do akcji wkroczył przysłuchujący się zdarzeniu główny menadżer i unieważnił obietnicę swojej współpracownicy, stwierdził iż dostałem już znacznie więcej niż mi się należy i muszę opuścić sklep. Dodam, że w sklepie nie było żadnych kolejek ludzi. Absolutnie nie do pomyślenia, przecież nic do tej pory nie zrobili. Myślę że Dave z Highpoint jest rasistą, nie spodobał mu się mój akcent lub coś w tym stylu, musiał być przecież jakiś powód tłumaczący jego absurdalne zachowanie.
Przed podróżą najbardziej się bałem jak ludzie outbacku będą mnie traktować. Obawiałem się, że będę spotykał „Rednecks”, takich rasistów którzy między innymi nie lubią imigrantów. A okazało się, że przez ten cały czas spotykałem cudownych i pomocnych ludzi - absolutnie wspaniałe doświadczenie. W końcu jednak miałem jeden nieprzyjemny incydent w siedzibie wielkiej korporacji Apple, ale na moje szczęście to był jedyny przypadek przez taki kawał czasu.
Niestety Apple nie ma procedury gdzie można złożyć skargę na obsługę klienta. Niewiarygodne że taka firma nie jest zainteresowana jaki serwis prezentuje. Wysłałem kilka emaili i telefonów, ale nie uzyskałem żadnej odpowiedzi. W tym przypadku rezygnuję z Appla i pamiętajcie, że fotografie które oglądacie są zrobione bezlusterkowcem Fuji lub smartfonem.
Melbourne więc po raz kolejny nie będę wspominał najlepiej. Po wyjeździe dotarłem do Wilsons Promontory, gdzie wybrałem się na hiking w celu zdobycia przylądka wysuniętego najbardziej na południe. Było trochę skakania po skałach, ale w końcu udało stanąć się w tym unikalnym miejscu. Na dodatek jedna z widzianych wysp jest formalnie na terytorium Tasmanii, więc przynajmniej wizualnie zahaczyłem o ten stan kraju.
Potem już tylko jazda pod górę. A podjazdy były niesamowite, odcinki nawet ponad 10-kilometrowe z nachyleniem przekraczającym 10%. Łatwo nie było, a wraz z wysokością przyszedł śnieg i zimno. Poczułem, że wkraczam w inną górską krainę, było inaczej, ciekawie.