Dla mnie Terytorium Północne to jedno z najpiękniejszych miejsc w Australii. To chyba dlatego, że uwielbiam outback. Tam jest wielka przestrzeń i nie ma wielu ludzi. Na tyle mało, że nie jest to stan, tylko Terytorium.
Alice Springs to większe miasteczko pośrodku „czerwonego środka” (Red Centre). Nazwa powstała od koloru ziemi, jaka występuje w tym miejscu. Dla mnie jest to niesamowite, jak pięknie i dziko może tu być. Samo Alice Springs żyje z turystyki, jednak w samym miasteczku niewiele jest do zobaczenia. Chyba warto zobaczyć instytucję „Latających Doktorów” (Flying Doctor), którzy to założyli tą instytucję aby umożliwić pomoc medyczną w dalekich i odosobnionych częściach tego terytorium. Poza tym Alice Springs jest raczej punktem startowym do okolicznych atrakcji, takich jak Uluru (460 km), Kings Canyon (320 km), góry Macdonnell (110 km). Odległości podane są z centrum Alice Springs wzdłuż drogi do głównego parkingu w parku.
Do Uluru, Kata Tjuta oraz Kings Canyon możemy wybrać się wynajętym samochodem, albo skorzystać z zorganizowanych wycieczek. Osobiście dotarłem tam stopem w swoim drugim dniu pobytu w Australii. Jest to wersja zdecydowanie tańsza od podanych poniżej przykładowych cen. Najbardziej popularna wycieczka trwa trzy dni i dwie noce, cena od 230 AUD. Śpi się pod gwiazdami, a ponieważ temperatura może spadać poniżej zera nawet latem, śpiwór na czas trwania wycieczki można wynająć za około 10-15 AUD. Ponieważ czasami tańszy samolot możemy znaleźć z lotniska Ayers Rock (z Alice Springs jest zwykle drożej), wycieczkę taką możemy zaaranżować tak, że po zobaczeniu wszystkich atrakcji autobus zawiezie nas na lotnisko w Ayers Rock, a z pozostałą częścią grupy będzie kontynuował do Alice Springs (albo zaczynamy w Ayers Rock).
Uluru (Ayers Rock) to symbol Australii. Ta czerwona skała leży w samym sercu kraju. Często podawana błędnie za największy monolit świata, ale nie zależnie od tego, jest on wielka i imponująca. Przy Uluru NP warto być o różnych porach dnia, szczególnie przy wschodzie i zachodzie słońca. Wtedy najlepiej widać zmieniające się kolory z bordowego, czerwono-krwistego, pomarańczowego itd. Zanim słońce osiągnie zenit polecam przejść się pieszo wokół tej skały (10.6 km, 3.5 godziny). Wiele mijanych miejsc jest dla Aborygenów święte, nie można ich nawet fotografować. Spacer jest jednak rewelacyjny. Jeśli nie pada deszcz, co nie zdarza się tutaj zbyt często, to można wspiąć się na szczyt góry Uluru (867 m n.p.m., 348 metrów wysokości względnej). O zaprzestanie tego ostatniego proszą Aborygeni, gdyż ten monolit to ich święte miejsce. Niestety sytuacja Aborygenów w kraju nie jest łatwa, a przeciętnemu Sydnejczykowi kojarzą się oni zwykle z przestępczością, pijaństwem i żebraniem. Ten problem społeczny jest bardzo skomplikowany i do tej pory jeszcze nie rozwiązany. Aby zrozumieć problem ”Skradzionego pokolenia” odsyłam do filmu „Polowanie na króliki” (Rabbit -proof fence), opis w filmy. Aborygeni ostatecznie zostali przeproszeni przez Rząd Australii dopiero w 2008 roku.
Jadąc samochodem 50 km od Uluru znajdują się skały Kata Tjuta (Mt. Olgas). Również ciekawe formacje skalne z interesującymi szlakami spacerowymi. Możemy wybrać się na szlak do Wąwozu Walpa, 2.6 km, 1 godzina w obie strony. Ciekawsza wersja to 7 km szlak Doliną Wiatrów (Valley of the Winds). Powinniśmy przeznaczyć na tą pętlę około trzech godzin. Po drodze znajduje się kranik z wodą. W sezonie letnim szlak ten może być zamknięty już od godziny 10 ze względu na upały.
Wstęp na teren obu atrakcji kosztuje 25 AUD i bilet ważny jest przez 3 dni z możliwością wielokrotnego przekraczania granic parku. Cena kempingu w Yulara Resort zaczyna się od 36 AUD za namiot dwuosobowy. Pokój dwuosobowy to wydatek rzędu 200 AUD. Ja rozwiesiłem za darmo swój hamak w pobliżu resortu. Mimo iż było to lato, nocą bardzo przydał mi się dobry śpiwór, czapka i rękawiczki.
Dalej na północ natkniemy się na Kings Canyon (park Wattarka). Można obejść jego część wzdłuż górnej krawędzi (6km, 3-4 godz). Widoki w dół głębokiego czerwonego piaskowca (wysokość do 300m) wynagrodzą wędrówkę. W miejscu zwanym The Garden of Eden znajduje się stale pełne oczko wodne, gdzie istnieje możliwość kąpieli. Dla miłośników dłuższej wędrówki, istnieje też 2-dniowy, 22 kilometrowy szlak Giles.
Masyw górski MacDonnell oferuje niezliczone piesze szlaki. Najdłuższy (223 km) i najbardziej popularny to Szlak Larapinta. Składa się on z 12 części, można więc zrobić sobie tylko kawałek. Przed wyjściem należy się upewnić, jak wygląda aktualna sytuacja z wodą na trasie, można też zaaranżować sobie zrzut żywności w odpowiednie punkty na trasie. Tamtejsze skały uważa się za jedne z najstarszych na świecie, jako stale znajdujące się nad powierzchnią ziemi.
Wyjeżdżając z Alice Springs na północ, miniemy Zwrotnik Koziorożca. Nieco dalej znajduje się miejscowość z pobliskimi kopalniami złota, Tennant Creek. 105 kilometrów przed miasteczkiem, tuż przy głównej drodze znajdują się ciekawe masywne granitowe głazy, zwane Devils Marbles. Warto się zatrzymać, pospacerować, porobić zdjęcia (szczególnie przy zachodzie słońca), dozwolony jest także kemping (płatny, ale tani).
W Matarance, a dokładniej w pobliskim parku Elsey możemy zażyć kąpieli w gorącym oczku wodnym (thermal pool, 34ºC). Nie oczekuj jednak, że będzie to miejsce tylko dla ciebie, może się zdarzyć, że będziesz miał kilkadziesiąt ludzi dookoła. Szukając trochę prywatności wybierz się na spacer do wodospadów, ten 8 km szlak (tam i z powrotem, 4 godziny) nie jest już uczęszczany zbyt tłumnie. Latem Mataranka może być zalana lub pełna krokodyli z pobliskiej rzeki.
Katherine nie ominiemy nawet kiedy będziemy jechać słynnym pociągiem Ghan, z Adelaide do Darwin. Jest tu bowiem obowiązkowy, około 4-godzinny postój. Pasażerom oferowane są różnego rodzaju aktywności w pobliskim parku Nitmiluk – ze słynnym Wąwozem Katherine. Możemy tutaj popływać kajakiem 58 AUD, przepłynąć się stateczkiem 85 AUD (kajaki i statki nie operują w porze deszczowej, tj. od października do kwietnia), wziąć lot widokowy helikopterem 205 AUD, czy po prostu wybrać się na punkt widokowy na wąwóz, transfer 25 AUD. Jeśli masz więcej czasu, to park oferuje liczne szlaki o długości od 2 do 20 km w okolicy wąwozu. Można też wybrać się na 5-dniowy, 66k km treking z wąwozu Katherin do wodospadów Leliyn (Edith Falls). Do wodospadów można również dojechać samochodem z drugiej strony. Jedynie z kąpielą musimy uważać, strażnicy parku informują o sytuacji, jeśli w okolicy zauważono jakiegoś krokodyla. Występują raczej tylko słodkowodne, nie tak groźne, ale może to być niezły szok dla pływaka.
Zbliżając się do Darwin możemy jeszcze zobaczyć zielony Park Litchfield. To skupisko jeziorek, wodospadów, zieleni, termitier itp. Liczne szalki piesze, głównie krótkie na punkty widokowe. Dużo miejsc do pływania, ale nie wszędzie i zawsze kąpiel jest bezpieczna – po prostu czytaj znaki przed wejściem do wody. Park jest przyjemny, ale wydaje mi się, że należy go zwiedzić jako pierwszy w regionie, bowiem w porównaniu z Kakadu wygląda on po prostu słabiej. Lepiej stopniować atrakcje, aniżeli obniżać ich poziom. Jednodniowa wycieczka z Darwin to wydatek około 100 AUD. Jeśli szukasz ustronniejszego miejsca, przyjedź w najbardziej poplularne miejsca wcześnie rano lub wieczorem, a w godzinach zwiększonego ruchu turystycznego pojedź w mniej uczęszczane miejsca.
Nieco ponad 100 km dalej, na końcu drogi krajowej Nr 1, znajduje się miasto Darwin. Nic specjalnego jednak tam nie ma. Wyjątek może stanowić czwartkowy i niedzielny market przy zachodzie słońca. Darwin jest natomiast bazą wypadową do jednego z najciekawszych parków narodowych Australii – Kakadu.
Pamiętajmy, że podczas pory deszczowej (październik-kwiecień) większość dróg jest nieprzejezdna. Najlepszym więc terminem na wizytę będzie okres od maja do września. Po parku najlepiej poruszać się samochodem (wstęp 25 AUD od osoby, ważne przez dwa tygodnie), ale autostop też nie jest wykluczony. Jeśli nie posiadamy auta z napędem na 4 koła, to 3 dni zwiedzania parku zupełnie nam wystarczą. Przede wszystkim polecam rejs po Yellow Water Billabong, najlepiej o wschodzie lub zachodzie słońca (od 66 do 97 AUD). Wtedy to mamy bardzo dobrą okazję przyglądać się tutejszej florze i faunie, a przede wszystkim ptactwu – raj dla ornitologów. Spotkamy też krokodyle, zarówno słodkowodne (nie zbyt niebezpieczne dla człowieka), jak i olbrzymie słonowodne (różańcowe).
Resztę dnia możemy spędzić spacerując po licznych pieszych szlakach, gdzie oprócz dzikiej przyrody oglądać możemy stare malowidła naskalne. Jednak wybierając się na jeden ze szlaków tuż przed wschodem słońca nieźle nabawiłem się strachu. Mimo, iż władze parku mówiły, że to bezpieczne, to maszerując w ciemnościach kilkanaście metrów od rzeki w której poprzedniego dnia widziałem wielkie krokodyle, to wyobraźnia trochę mnie poniosła.
W wyznaczonych miejscach o danych godzinach strażnicy parku opowiadają turystom różne ciekawostki – spytaj w centrum informacji. Na zachód słońca polecam udać się na skałę Ubirr, gdzie znajduje się wiele starych malowideł i rytów naskalnych. Stąd rozciąga się również cudowny widok na wielkie rozlewiska. Po romantycznym zachodzie słońca proponuje sprint na maksa do samochodu, aby zdążyć przed krwiożerczym atakiem milionów komarów. Park oferuje mnóstwo miejsc kempingowych na namiot, niektóre są za darmo, inne za zaledwie 5 lub 10 AUD od osoby. Jeżeli mamy samochód z napędem na 4 koła, to w porze suchej możemy wybrać się do słynnych wodospadów Jim Jim oraz Twin Falls. Możemy udać się tam także łodzią (12.50 AUD), ale również tylko w porze suchej. Pływać możemy przy Jim Jim, ale należy przeczytać aktualne ostrzeżenia. Przy Twin Falls krokodyle słonowodne występują regularnie, zatem zakaz kąpieli. Problem w tym, iż wodospady nie są zbyt imponujące w porze suchej (krajobraz jest super, ale mało wody w wodospadach), a są niedostępne w porze deszczowej. Wtedy pozostaje nam wziąć przelot samolocikiem (225 AUD) i napatrzeć się z perspektywy ptaka.
Ziemia Arnhema – kraina Aborygenów, gdzie biały człowiek może się dostać tylko z specjalnym zezwoleniem (kwestia sporych opłat), a i tak nie może się tam swobodnie poruszać. To jest innym słowem rezerwat, miejsce wolnych Aborygenów, których zostało tam zaledwie około 16,000. Arnhem jest powierzchniowo większy od Portugalii.
Podobnie jak w przypadku Red Centre, jeśli nie mamy własnego samochodu, możemy skorzystać ze zorganizowanych wycieczek. Ponieważ odległość z Darwin jest spora (170 km), minimum dwa dni i jedną noc warto na to przeznaczyć, ale i tak to będzie w pośpiechu. Cena za dwa dni i jedną noc zaczyna się od 380 AUD. Jeśli łączymy wycieczkę Kakadu z parkiem Litchfield, zalecam zobaczenie Litchfield jako pierwszą atrakcję.