Obawy przed łapówkarstwem, monotonią i podobieństwem odwiedzanych krajów okazały się niepotrzebne. Moje oczekiwania były niskie, więc miło byłem zaskoczony. Większość dni z tych 4 miesięcy podróży wnosiło coś nowego i ciekawego do mojego życia. Ludzie okazali się niezmiernie gościnni, pomocni i uśmiechnięci – nie bez znaczenia jest znajomość języka rosyjskiego, to właśnie ona szybko łamała pierwsze lody. Lokalni podchodzą też z sentymentem do Polaków – chyba jedna nas wspólny mianownik socjalistycznego systemu. Ludzie lubią podobieństwa, to była nasza przewaga nad zachodnimi turystami.
Nie jestem ekspertem od kościołów, grobowców i tym podobnych zabytków, ale skalny klasztor w Wardzi, zamki Kaukazu, poukrywane w górach Armenii kościoły, kafelkowe cuda Persji, atmosfera i architektura starych miast Jedwabnego Szlaku, grobowców Samarkandy itp. pozostawiły nieścieralny odcisk w mojej pamięci. A czy można powiedzieć coś obojętnego o przyrodzie? – wystarczy wspomnieć dzikie widoki Kaukazu, niesamowitą oryginalność pustyni Ka-Lut, wielkość i surowość Pamiru, turkusowe kolory jezior Tian-Shanu, czy piaskowe formacje Kanionu Czaryńskiego. Mimo, iż geograficznie byłem w Azji, kultura i atmosfera państw byłych republik sowieckich, pozwalała czuć jedyną w swoim rodzaju mieszankę azjatycko-europejską. Niesamowita jest również niska komercjalizacja tych terenów – warto pospieszyć się z wizytą, zanim miejscowi odkryją, że turyście się usługuje, a nie pomaga.