English version - Polska wersja - version Espanola: English version  Wersja polska  Version espanola
  • Strona główna
  • Moje podróże
  • Podróż marzeń -
    Siłami Natury
  • Australia podróże,
    wiza studencka itd
  • Warto zwiedzić (zdjęcia)
  • Polecam - książki,
    filmy, sprzęt itd
  • O sobie
  • Świat oczyma Eweliny
  • Kontakt

Azja Środkowa 2009

Wstęp >> Gruzja Armenia Azerbejdżan Iran
Turkmenistan >> Uzbekistan Tadżykistan Afganistan Kirgizja
Kazachstan >> Rosja Mongolia Zakończenie Kosztorys

Uzbekistan

27.07 do 2.08.2009, 6 dni, kurs teoretyczny 1 € = 2600 S (Som)

mury Khivyzwiedzanie – wjeżdżając do Uzbekistanu przywitał mnie miły urzędnik celny. Oznajmił po angielsku, iż musimy wypełnić deklarację celną, a on później przeszuka nasz plecaki i będzie problem, jeśli znajdzie coś, czego nie zadeklarujemy. No i zaczęło się: nóż, GPS, dwie karty SD do aparatu, pobyt w USA – podejrzenie o szpiegostwo. Uśmiechałem się i odpowiadałem na pytania, po godzinie puszczono nas. Chwilę później trafiamy na drugi problem – w tym kraju nie opłaca się wymieniać dolarów w banku, w kantorze, czy w hotelu - przeliczniki są niekorzystne. Na szczęście dość powszednie działa czarny rynek, zwykle w pobliżu bazaru (ewentualnie pytać taksówkarzy). Uwaga - dolar miał znacznie lepszy przelicznik niż Euro (za 10 € dostalibyśmy 11 $, podczas gdy normalnie powinno być 14 $). Wymieniliśmy więc dolary po 1850 somów za sztukę, oferta za 1 € to 2100 S (za € płacili na czarnym rynku tyle samo co w banku). W rozliczeniu przyjąłem wymianę dolarową czarnorynkową i skonwertowałem to do euro przy relacji europejskiej (tj 1850 x 1.4 = 2600 Somów).

Kolejnym utrudnieniem podróży jest obowiązkowa rejestracja. Jeśli nocujemy w oficjalnym hotelu, taką rejestrację musi za nas zrobić właściciel, a my dostaniemy odpowiednią karteczkę z pieczątkami i datami. Czyli nie jest aż tak źle. My jednak chcieliśmy spać w namiocie. Wtedy jedną z opcji jest znalezienie biura imigracji (OVIR) lub posterunku policji i zarejestrowanie się u nich. W tym kraju jednak policja to obiekt najlepiej omijany z daleka. Trzeba również uważać, jeśli śpimy w prywatnym domu – nie powinniśmy przecież podać adresu swojego gospodarza (z reguły nie zdającego sobie sprawy z absurdu nielegalności jego gościnności), bo moglibyśmy mu przysporzyć zbędnych problemów. Zdecydowaliśmy się więc na wariant drugi – śpimy w namiocie lub w gościnie, a podczas nocowania w hostelu prosimy właściciela o dopisanie nam na karteczce dodatkowych dni wstecz – działało to bez problemu. Mimo wszystko nie mieliśmy pokrytych na papierze wszystkich nocy spędzonych w Uzbekistanie, jednak potwierdziły się dobre zasłyszane wieści – na granicy nikt nie spytał nas o rejestrację.

wraki na dnie suchego Morza AralskiegoCudowna rzeka Amu-Dari przez stulecia spokojnie torowała sobie drogę do ujścia w Morzu Aralskim. Aż tu nagle wielcy uczeni Związku Radzieckiego postanowili rzekę żywcem pokroić. Zdawali sobie sprawę z konsekwencji ekologicznej, ale dla Moskwy ważne były tylko zyski, bo bawełna w latach sześćdziesiątych była niezłym biznesem. Wykopano więc tysiące kilometrów kanałów irygacyjnych, którymi spływała "krew" Amu-Dari. Rzeka umierała, aż w końcu brakło w niej wody. To samo stało się z rzeką Syr-Dari zasilającą Morze Aralskie od strony Kazachstanu.

Pojechaliśmy do wioski rybackiej Moynaq, leżącej w latach sześćdziesiątych nad błękitnymi wodami tego czwartego pod względem wielkości jeziora na świecie. Teraz widok jest żałosny – pod klifami na piasku leżą zardzewiałe wraki kutrów rybackich. Dobry punkt widokowy znajduje się niedaleko hostelu Oybek, tuż przy wysokim betonowym pomniku wojny (war memorial). Jest to wschodnia część miasteczka, dlatego szczególnie polecam zjawić się tam o zachodzie słońca. Można zejść z klifu betonowymi schodami do samych wraków, powłóczyć się między nimi, wejść do środka, porobić zdjęcia. Jest tu zgrupowanych 8 kutrów, a kilkaset metrów na południe znajdują się dwa następne, dużo większe. Rozbiliśmy namiot niedaleko kutrów, na piaszczystym dnie jeziora. Możemy również wrócić do miasteczka (700 metrów), przejść przez główną jezdnię w pobliże starej, zdezelowanej, opuszczonej fabryki konserw rybnych. To również milczący świadek tego tragicznego wydarzenia. Kontynuując oddalanie się od głównej drogi (jedynej w miasteczku) w kierunku wschodnim, dojdziemy na wrak na dnie suchego Morza Aralskiegodrugi brzeg byłego Morza Aralskiego, jako że Moynaq to wąski półwysep. Tam również możemy znaleźć więcej wraków, ale są one już tak rozwalone (lub rozkradzione na złom), że nie zostało wiele do oglądania. Wracając główną drogą w kierunku południowym, po około 30 minutach spacerku dojdziemy do miejskiego muzeum (po drugiej stronie ulicy pomnika kutra rybackiego). Muzeum bez rewelacji (płatne co łaska), ale jest kilkanaście zdjęć, które robią wrażenie i oddają atmosferę “transformacji” dobrobytu w porażkę.

Obecnie najbliższa linia brzegowa cofniętego Morza Aralskiego jest 150 km stąd. W hotelu możemy popytać o kierowcę z jeepem, poznani podróżnicy zapłacili 150 € za samochód, za całodzienną wycieczkę nad wody jeziora (możliwość kąpieli, ale spore zasolenie tej części jeziora uniemożliwia normalne pływanie). A do Moynaq nikt więcej już nie przyjeżdża na plażowe wakacje, tysiące ludzi straciło pracę. Miasteczko wygląda na zaniedbane, zrujnowane, a ludzie opowiadając o tragedii, niespełnionych obietnicach i straconych nadziejach, nie mają w sobie optymizmu. Ekologiczna katastrofa, która zmieniła mikroklimat, nie tylko pozbawiła ich pracy, ale również związane z tym burze piaszczysto-solno-pyłowe przyczyniły się do poważnych problemów zdrowotnych. Dla tych, którzy pozostali (większość opuściła miasteczko), życie toczy się dalej, na pustynnym skrawku zapomnianej przez Rząd ziemi.

Ciekawostka – Uzbekistan, jako jeden z dwóch krajów na świecie (wraz z Liechtensteinem), jest tzw. „podwójnie zamknięty do morskiego dostępu” - tzn. wszystkie graniczące z nim kraje również nie mają dostępu do morza.

mury KhivyW Khiva stołowaliśmy się w lokalnej mordowni, gdzie przysiedliśmy się do dwójki miejscowych, obalających właśnie flaszkę wódki. 5 minut rozmowy i zostajemy zaproszeni przez Raszida do jego domu. Mieliśmy okazję przekonać się o fantastycznej uzbeckiej gościnności, przez 2 dni czuliśmy się jak u siebie. Poza obfitym poczęstunkiem trzeba było z gospodarzem wódkę pić. I to nie z kieliszków, tylko z półmisków, z obowiązkowym przemówieniem w formie toastu. Ewelina lepiej mówi po rosyjsku, ale ja też już sporo rozumiem, więc konwersacje toczyły się do późna. Sama Khiva to jedno z najlepiej zachowanych średniowiecznych miast, z krętymi glinianymi uliczkami, zdobionymi drzwiami, medresami, pięknymi meczetami i wysokimi minaretami. Znajduje się tu sporo muzeów. Stare miasto (Ichon-Qala) otoczone jest murem obronnym, na którym znajdują się groby (w przeszłości miały one na celu powstrzymanie najeźdźcy - uszanowanie miejsc świętych).

KhivaCokolwiek powiedzą przy bramie – nie trzeba zakupić żadnego biletu jeśli nie chcesz wchodzić do muzeów, ale masz prawo spacerować na terenie starego miasta bezpłatnie. Można kupić jeden bilet ważny przez dwa dni na większość atrakcji (cena 11,000 S lub studencki za 9,000 S; 4/3 €, za aparat płaci się dodatkowo, obiekty zwykle otwarte są do godziny 18). Niestety za najciekawsze atrakcje i tak trzeba płacić dodatkowo, co uważam za zdzierstwo, a w dodatku nie dostaje się biletu (więc pieniądze nie idą do miejskiej kasy tylko do kieszeni babuszek, które więc niechętnie zgadzają się na zniżkę studencką). Kupiliśmy więc tylko jeden bilet ogólny i wchodziliśmy do obiektów na zmianę, a w paru miejscach i tak robiliśmy zdjęcia nie zaczepieni przez nikogo o zezwolenie. Jednak bez przewodnika tłumaczącego co oglądamy, te muzea mnie nie zachwyciły. Z biletu ogólnego najbardziej podobało mi się w Meczecie Juma, gdzie można zobaczyć salę z 218 drewnianymi kolumnami. Z atrakcji płatnych dodatkowo najbardziej polecam rano wejść krętymi schodami na 57-metrowy minaret Islom-Hoja (2,000 S, student 1,500 S) oraz o zachodzie słońca na wieżę Oq KhivaShihbobo Bastion (2,000 S, student 1,000 S) w kompleksie fortecy Kuhna Ark (aby wejść na wieżę z fantastycznym widokiem na mury obronne, trzeba najpierw wejść do w/w fortecy – można to zrobić tylko i wyłącznie z biletem ogólnym. Pani nie chciała mnie puścić w inny sposób – nawet gdy oferowałem zapłatę). Całkiem przyjemnie było również w mauzoleum Pahlavon Mahmud (2,000 S, student 1,000 S). Jeśli chcesz wejść bezpłatnie na mury obronne, możesz to zrobić wspinając się na nie przy północnej bramie.

Główna ulica Pahlavon Mahmud jest już odrestaurowana, włącznie z niepowtarzalnym placem tuż przy wschodniej bramie (były targ niewolników), ale odchodzące w bok małe uliczki wciąż pełne są normalnego, prostego życia jej mieszkańców. Mnie miasto urzekło przede wszystkim dzienną gwarną atmosferą, jak i wieczornym spokojem oświetlonych glinianych budynków. Co prawda większość meczetów pełni obecnie rolę muzeów, a w tych funkcjonujących religijnie istnieje zakaz nawoływania do modlitwy (tak jak w całym Uzbekistanie). Spacerując krętymi uliczkami Khivy, ma się poczucie, jakby czas stanął w miejscu. W środku upalnego dnia polecam tanią restauracyjkę Rustamboy Chaikhana, LP, 100 m od spektakularnej zachodniej bramy.

Buchara leżała w samym centrum jedwabnego szlaku, na skrzyżowaniu dróg z Chin, Bizancjum, Persji i Indii. Mimo niszczycielskiej działalności Stalina, wciąż stoi tu kilkanaście wiekowych meczetów, medres, bazarów czy karawanserajów. Minusem jednak jest ich nadmierna komercjalizacja i w większości z nich sprzedaje się turystyczne pamiątki. Jak do tej pory było to też jedyne miejsce na naszej trasie, gdzie dzieci krzyczały za nami o słodycze (po francusku). Wiele tutejszych nazw jest w tadżyckim języku - Tadżykistan nadal twierdzi, iż Buchara i Samarkanda jest ich - dziwny komunistyczny podział granic sprawił jednak, że obecnie jest to terytorium Uzbekistanu. Trzeba uważać również na kafejki internetowe - są w miarę tanie, bo tylko medresa Mir-i-Arab i meczet Kalon1,000 S za godzinę (w Khiva 2-3,000 S), ale trik polega na tym, że tylko 10 MB "download" jest za darmo. Potem płaci się dodatkowo 50 S za każdy ściągnięty MB, czyli wystarczy, że poserfujesz na necie tam, gdzie jest dużo zdjęć, reklam, itp (nie trzeba nic otwierać, licznik kilobajtów „bije” przy zwykłym czytaniu), a na koniec czeka na ciebie przykra niespodzianka. W całej Azji Środkowej spotkałem się z takim naciąganiem tylko w Uzbekistanie (Buchara i Samarkanda) oraz w Kirgizji.

Najbardziej imponującym budynkiem Buchary jest fort Ark, ale czytając relacje o nim, postanowiliśmy nie wchodzić do wewnątrz - podobno nie warto. Podziwialiśmy również medresę Mir-i-Arab (jednak wejście turystom na tę uczelnię jest zabronione). Naprzeciwko stoi ciekawy Kalon meczet i minaret, a po przejściu ulicy na północ od placu jest lokalny bazar, m.in. z wielkimi dywanami. Warto jeszcze zobaczyć z zewnątrz (bo w środku zwykle są stoiska z pamiątkami) Abdul Aziz i Ulugbek Medresa, meczet Maghoki Attar, jak i znajdujący się nieco dalej, ale za to uroczy malutki Char Minar. Panoramę miasta o zachodzie słońca możemy zobaczyć z wieży ciśnień, stojącej pomiędzy Arkiem a meczetem Bolo-Hauz. Widok jednak nie jest imponujący. Dziadek na dole kasuje za wejście, biletu nie dostaniesz, więc targuj się - hasło "student" i "Polska" powinny swoje zrobić. Życie nocne praktycznie zamiera wokół tych atrakcji, ale za to dosyć gwarne towarzystwo koncentruje się na na placu Lyabi-Hauz - przyjdź głodny, bo pełno tu restauracyjek z stolikami na zewnątrz.

Samarkanda, Shah-i-Zinda Samarkanda, Registan Samarkanda, Shah-i-Zinda

Najwyższy szczyt sztuki architektonicznej wraz ze zdobieniami w detalach można podziwiać w Samarkandzie, założonej w XIV wieku przez Timura. Ryszard Kapuściński napisał, że nie ma takiego zwierzęcia, które byłoby w stanie stworzyć coś tak pięknego, a jednocześnie być tak straszną bestią, jaką był Timur. Tylko człowiek zdolny jest do tworzenia arcydzieł będąc równocześnie okropnym tyranem i mordercą. Nie trzeba być znawcą sztuki, aby Samarkandzkie mauzolea, meczety i medresy wprawiły nas w zachwyt.

Obiekty historyczne Samarkandy, w przeciwieństwie do Khivy i Buchary, są od siebie oddalone. Aby dojść z jednej atrakcji do następnej, trzeba przejść przez część relatywnie nowoczesnego miasta. Nam najbardziej podobał się Registan oraz Shah-i-Zinda. Registan to ustawione symetrycznie z trzech stron fasady medres, niezwykle dobrze zachowane. Najstarsza Ulugbek jest z XV wieku, dwie pozostałe z XVII w. Spacerować wewnątrz medres można by długo, bo jest co podziwiać - błękitne kafelki i wzorki na nich, aż biją po oczach. Szczegółowo wykończone gzymsy, fasady, portale, kopuły itp. wprawiają w osłupienie. Warto również zwrócić uwagę na różne nachylenie ścian, murów i minaretów - czasami możemy zobaczyć jak przechylają się one w różnych kierunkach. Prawdopodobnie jeden z policjantów-strażników zaoferuje wejście na minaret - cena będzie zależała od narodowości i ogólnego wrażenia twojej zamożności - nam powiedziano 5 $ od osoby jako cenę wejściową, ale Amerykanowi z lustrzanką na szyi negocjacje zaczęły się od 20 $. Wewnątrz również zobaczyć możemy jak wyglądały studenckie dormitoria. Wejście do Registanu jest drogie jak na Uzbekistan, 7,200 S od osoby (prawie 3 €) i nie ma zniżek studenckich. My w końcu dostaliśmy jeden bilet na dwoje.

Samarkanda, RegistanKolejną budowlą która szczególnie nas urzekła to mauzoleum Shah-i-Zinda (Grób Żyjącego Króla). Otwarte do późna w nocy (inne atrakcje w mieście zamykane są zwykle około 18), zawiera jedną alejkę, wzdłuż której ustawiony jest szereg misternie ozdobionych grobowców. Pod koniec alei znajduje się grobowiec (prawdopodobnie) Qusam ibn-Abbasa - kuzyna Proroka Mahometa. Wejść do obiektów możemy przez główną bramę, cena oficjalna 3,000 S, ale można się potargować lub wejść za darmo od północnej strony przez cmentarz. W Samarkandzie zrobił też na nas wrażenie oglądany z zewnątrz ogromny meczet Bibi-Khanym (wejście 4,200 S). Natomiast mauzoleum Guri Amir (tam pochowany jest tyran Timur) oraz grób proroka Daniela nie zasłużyły na specjalne notowania - być może wskutek niewystarczającej wiedzy na ich temat, jak i prowadzonych głośnych prac remontowych.

Z trójki wspomnianych miast jedwabnego szlaku, najbardziej podobało nam się w Khiva, a później w Samarkandzie. Tak to zakończyliśmy część podróży związanej ze zwiedzaniem miejsc kultury. Na wschód od Samarkandy zaczynają się góry, które będą nam towarzyszyć już do końca tej wyprawy.

miejscowość obiekt cena w S €/ 1os czas ocena uwagi
Monyaq muzeum miejskie 1,000 S/ 2os €0.2 30' ok płatne co łaska
wraki statków - - 1 h warto  
Khiva bilet ogólny do miasta 9,000 S/ 2os ISIC €1.7 2 dni słabe Bilet normalny 11,000 S/os lub 9,000 S studencki od os
Mauzoleum Pahlavan Mahmud 1,000 S/ ISIC €0.4 15 min ok Bilet normalny 2,000 S
Wieża Oq Shihbobo Bastion 1,000 S/ ISIC €0.4 15 min warto Bilet normalny 2,000 S, warto przy zachodzie słońca
Minaret Islom-Hoja 1,500 S/ ISIC €0.6 15 min warto Bilet normalny 2,000 S, warto przy wschodzie słońca
Buchara wieża ciśnień 1,000 S/ ISIC €0.4 15 min słabe Bilet normalny 2,000 S, warto przy zachodzie słońca
Samarkanda Shah-I-Zinda 2,000*S €0.8 1 h warto wytargowane z 3,000 S
Registan 7,200*S/ 2os €1.4 1,5 h warto wytargowane, normalnie 7,200 od osoby
      €6      

w gościnie u Raszidanoclegi – w cenie noclegu wliczone jest proste, ale nawet dobre śniadanie. Ustalając cenę upewnij się w jakiej walucie płacisz (dolary chętnie przyjmowane) oraz wg którego przelicznika. Pod koniec pobytu odbierz karteczkę z rejestracją.

W Moynaq znaleźć możemy Hotel Oybek (5 € od osoby, wliczone śniadanie), ale warunki są tam kiepskie. Wokół jest jednak sporo przestrzeni, więc rozbicie namiotu stanowi dobrą alternatywę.

W Khiva znacznie taniej jest spać poza murami starego miasta, np. W guesthose kilka minut pieszo na północny-zachód od bramy zachodniej. Wewnątrz miasta, w polecanym przez LP Mirzoboshi B&B, ceny już znacznie poszły w górę. Spytałem się z ciekawości o cenę noclegu – zaczęło się od 30$ za dwójkę.

W Samarkandzie Bahodir B&B ma idealną lokalizację i fantastyczną atmosferę, z miłą obsługą. Nie jest perfekcyjnie czysty, ale znajduje się parę minut marszu od Registanu oraz od postoju minibusów do granicy Tadżyckiej. Pokój 2-osobowy można było wytargować na 15 $ (11 €).

miasto hotel i adres N nocleg cena za noc €/ 1os oc uwagi
Buchara saffron B&B, Saffron St. 4 1 pokój 2os 7 $/ os €5.0 6 śniadanie
Samarkanda Bahodir B&B, LP, Mulokandov 132 1 dormitorium 6 $/ os €4.3 8 śniadanie
  na dziko 2 namiot        
  w gościnie 2          
    6     €9 (2)    

transport – podczas tej podróży tylko w Uzbekistanie i Tadżykistanie widziałem, że łapówki płaci się za nic. Milicjant po dworzecprostu sobie stoi przy drodze oparty o samochód i zatrzymuje pojazdy pomarańczową pałeczką. Kierowca musi podejść do leniwego oficera i podać mu rękę lub prawo jazdy (w zależności od regionu), oczywiście podczas tej czynności ukryte wewnątrz banknoty zmieniają właściciela. Bardzo mnie to denerwowało – dlaczego oni płacą jeśli w niczym nie zawinili? „Tak już jest i koniec” – to najczęstsza odpowiedź kierowcy. No cóż, jak mają takie podejście to jeszcze przez wiele lat będą płacić, za nic. A pasażerowie twierdzą, że to nie ich interes. Czyżby? Przecież później kierowcy kalkulują te łapówki w koszt podróży, przez co koszt przejazdu jest wyższy - pasażerowie rekompensują te straty, więc fakt faktem - płacisz Ty i cały naród. I to komu – nierobom!

Transport w mieście kosztował zwykle od 200 do 300 S za przejazd (0.1 €), w tym nawet taksówki zbiorowe w Moynaq.

dzień trasa transport cena w S €/ 1os czas km
20 granica (Turkm.) - Khojayli taxi zbiorowa 1 $/ os €0.7 20' 15
20 Khojayli - Qonghirat autobus 2000 S €0.8 2 h 106
20 Qonghirat - Moynaq autobus 2000 S €0.8 1.5 h 83
21 Moynaq - Qonghirat minibus 3000 S €1.2 1 h 83
21 Qonghirat - Nukus autobus 2000 S €0.8 2 h 134
21 Nukus - Beruniy - Urganch 2x minibus 5000 S €1.9 1.5 h + 30' 140 + 25
21 Urganch - Khiva taxi 4500 S/ 3os €0.6 30' 28
23 Khiva - Buchara autobus 10,000 S €3.8 7 h 470
25 Buchara - Samarkanda autobus 6000 S €2.3 4.5 h 268
26 Samarkanda - granica (Tadż.) minibus 3000 S €1.2 50 ' 35
  transport miejski taxi, autobus, minibus 1500 S/ os €0.6 - -
        €15   1387

Wizy – w Warszawie znajduje się ambasada Uzbekistanu, ale spotkałem się ze skrajnymi opiniami co do warunków wydawania wizy, jak i uprzejmości jej pracowników. W większości opinii była mowa jednak o rozmowie z konsulem, na którą trzeba przyjechać osobiście. Mieszkamy daleko od Warszawy, więc prowizja dla agencji wyniosła nas mniej, niż potencjalne ceny biletów.

Załatwiliśmy więc wizę poprzez agencję, w naszym przypadku była to chyba najlepsza opcja. Jak jednak opisywałem na wstępie, nie polecam firmy Stud-Tour (obecnie Szkoła Privet) z której korzystałem, warto poszukać innej agencji. Wiza kosztuje majątek (moja najdroższa w życiu) – 70$ (1-krotnego wjazdu, 14-dniowa), plus poparcie wizowe (zaproszenie, LOI) za 300 zł oraz podatek lub prowizja dla agencji (w naszym przypadku 61 zł od osoby). Na zaproszenie czeka się około tygodnia (ale nie blokuje to paszportu), a samo wizowanie Khivaprzebiega sprawnie i zwykle nie zajmuje więcej niż 3 dni. Niestety datę ważności wizy trzeba podać w momencie składania wniosku - nie jest więc ona ważna od momentu wjazdu, tylko ma sztywne ramy czasowe (co oznacza, że jeśli gdzieś po drodze spodobało ci się bardziej, to będziesz miał mniej czasu na następny kraj). Możesz kupić wizy tańsze lub droższe np. tygodniowa za 60 $, albo kwartalna za 100 $.

Jeśli jednak chcesz załatwiać formalności samemu, najpierw musisz załatwić zaproszenie (LOI – letter of invitation). Możesz sobie znaleźć pomocne firmy turystyczne przez internet, mogą być nawet tańsze Uzbeckie firmy (np. 50$ za zaproszenie), ale dochodzi ci problem transferu pieniędzy i zaufania firmie znajdującej się tysiące kilometrów od ciebie. Jeśli nie planujesz spędzić zbyt wiele czasu w Uzbekistanie, dużo tańszą alternatywą może być ubieganie się o 1-3 dniową wizę tranzytową (40-50 $, ale wtedy potrzebne będą najpierw wizy krajów ościennych). Kara za przekroczenie czasu pobytu na terenie republiki do 3 dni wynosi 20 $.

Uzbekistan ma swoje placówki w większości pozostałych krajów byłego ZSRR, a także we Francji, Niemczech i Wielkiej Brytanii.

powrót na początek strony