26.08 do 7.09.09, 12 dni, kurs bankowy 1 € = 214 T (Tenge)
zwiedzanie – Kazachstan to największy i najbogatszy kraj Azji Środkowej (głównie dzięki sporym pokładom ropy naftowej w Morzu Kaspijskim). Bogactwo oczywiście nie trafia do wszystkich, ale miasta są w miarę dobrze rozwinięte, w przeciwieństwie do zacofanych wiosek. Nie obeszło się tutaj bez ekologicznych katastrof - przykład Morza Aralskiego (opis w Uzbekistanie), zrujnowania setek tysięcy kilometrów kwadratowych dobrej ziemi, prób nuklearnych w pobliżu Semey, itp. Ten kraj jest jednak wielki - są miejsca na zachodzie kraju, gdzie mieszkańcy mają bliżej do Krakowa, aniżeli do Ałmaty. Paradoksalnie jest to też najbardziej biurokratyczny kraj w Azji Środkowej. Skutki tego odczuliśmy przede wszystkim "dzięki" obowiązkowej rejestracji, gdzie zabrano nam paszporty aż na 4 dni! (szczegóły w "wizy"). Pobyt w Kazachstanie wspominać jednak będziemy miło, a to dzięki spotkanym tam ludziom. Zarówno tym przygodnym z miejskiego autobusu, kafejki, sklepu, autostopu, kempingu itp, jak i naszym couchsurfingowym (CS) gospodarzom. W Ałmaty (dawniej Ałma Aty) u Tani i Vladimira spędziliśmy 4 wesołe wieczory, które pozwoliły nam się zrelaksować po całodziennej urzędowej walce. Ostatniego wieczoru urządziliśmy imprezę wraz z ich innymi CS gośćmi – party obfitowało w atrakcje typu pożar, ale na szczęście spaliła się nie nasza torba. Poza tym w Ałmaty czuliśmy się jak w Polsce, na peryferiach podobna atmosfera ulic i osiedli. A samo centrum tego największego miasta kraju wygląda bardzo europejsko - samochody i sklepy niczego sobie (niektóre reklamują się z modą polską). Szkoda tylko, że internet jest tam drogi (najdroższy w Azji Środkowej, od 1.2 €/h). Zrelaksować się można w Panfilov Park, podziwiać panoramę miasta ze wzgórza Kok-Tobe, pospacerować w górach Tian-Shan na południowym krańcu miasta (wycieczka minimum całodniowa) .
Podczas weekendu wybraliśmy się do Kanionu Czaryńskiego (900m, N 43°20.998' E 79°04.815'). W założeniu miała to być relaksująca, spokojna wycieczka. Na dworcu autobusowym ludzie dobrej woli, lecz złej wiedzy, wskazali nam nasz minibus. Kierowca również zapewniał, że wie gdzie nas wyrzucić. Koło mostu nad rzeką Czaryn była jednak kontrola policyjna – a my bez paszportów. Policjanci kazali nam wracać. Wściekli nakrzyczeliśmy na gliniarzy żądając pisemnego oświadczenia, iż zabraniają nam podróżować z kserokopiami dokumentów wraz z pismem z ich policyjnego urzędu, poświadczającym miejsce przebywania naszych oryginałów. Po długiej naradzie policja w końcu zezwoliła nam iść wzdłuż rzeki kanionu (a w sumie mieli prawo nas zawrócić). Już w ciemnościach ruszyliśmy szutrową drogą, przekonani, że do kanionu jest jakieś 12-15 km. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że właściwa droga do kanionu jest z zupełnie innej strony, ponad 40 km stąd.
Nasze poranne dobre nastroje popsuł fakt, iż droga szutrowa po prostu się skończyła. Marsz po bezdrożu wzdłuż rzeki okazał się męczący i czasochłonny, więc wspięliśmy się na wielki płaski step. Pozbawieni ciekawych widoków maszerowaliśmy dalej przez pół dnia. Kiedy GPS wskazał już 12 km w linii prostej, postanowiliśmy zejść do rzeki, aby nie przegapić najpiękniejszej części kanionu, tzw. Piaskowych Zamków. Innym, niezbędnym celem zejścia do rzeki, było uzupełnienie zapasów wody. Tym razem marsz wzdłuż rzeki okazał się prawdziwym koszmarem – bardzo strome zbocza zmuszały nas do karkołomnego slalomu z maksymalną prędkością 1 km/h. Po pewnym czasie poddaliśmy się i postanowiliśmy wspiąć się z powrotem na step. Wybraliśmy jednak nie najlepsze miejsce do wspinaczki, bo wejście okazało się bardzo strome. Szarpiąc czterema kończynami po obsuwających się piargach baliśmy się, aby nie ześlizgnąć się w dół. Gdy już wdrapaliśmy się na step, GPS wskazał 300 m odległości od punktu, gdzie opuściliśmy go 5 godzin wcześniej. Dzień dopełniły następujące atrakcje: syczący wąż na naszej drodze i nocleg w namiocie z burzą z piorunami.
Następnego dnia daliśmy się jeszcze zwieść dwóm dróżkom wiodącym donikąd, po tym psychicznie odpuściliśmy sobie kanion. Jednak parę godzin później ujrzeliśmy przez lornetki samochód, najpierw jeden, potem drugi, trzeci itd. 15 aut! Wystrzeliliśmy niczym dziki w ich kierunku, to musiało być tam! Co prawda najkrótsza droga znowu okazała się schodzeniem i wchodzeniem przez pomniejsze kaniony, to jednak nasz ponad 40-km marsz dobiegał końca. Doszliśmy do parkingu, gdzie ludzie poratowali nas wodą. Stąd było zejście schodkami do kanionu, przepięknej części zwanej Zamkową Doliną. To ponad dwukilometrowa droga dnem wyschniętego kanionu z pionowymi (do 100m wysokości) czerwonymi ścianami, z misternie wyrzeźbionymi przez wiatr i wodę kolumnami, wieżyczkami, nieregularnymi formacjami skałami. Ten widok wynagrodził trud marszu. Na końcu tej drogi znajduje się polanka nad rzeką Czaryn, obecnie kemping. Polecam zostać tu na noc, ale proszę uważać z kąpielą w rzece - podwodne prądy przytopiły już niejedną ofiarę. W tej niesamowitej scenerii rozbiliśmy namiot, sąsiedzi zaprosili na herbatę, a gospodarz kempingu przyniósł nam arbuza. Inspekcja sprawdzająca prawidłowość opłat parkowych, po usłyszeniu naszej opowieści, czyli wyjaśnieniu powodu ominięcia kas wjazdowych, zamiast żądać kar lub łapówki, zaskakująco zwolniła nas z zapłaty (normalnie 300 T, 1.4 €).
Nikt nie przesadzi jeśli powie, że Kanion Czaryński to Wielki Kanion w skali mikro. Następnego dnia pochodziliśmy sobie po okolicy, gdyż jest tu wiele ścieżek. Proponuję wspiąć się też na górę kanionu, jako że Dolina Zamków wygląda inaczej z różnej perspektywy. Spotkaliśmy też innych turystów i z nimi wróciliśmy do Ałmaty, tym razem jadąc z kanionu do asfaltu 12-km szutrową drogą. Najładniejsza część kanionu to z pewnością Dolina Zamków, ale nasza wędrówka pozwoliła odkryć nam nowe, puste, inne jej oblicza - widzieliśmy głębszy (ściany do 300m) i zupełnie dziki Kanion Czaryński.
Teoretycznie tutaj powinien nastąpić koniec naszej podróży poślubnej - nie mieliśmy jednak pojęcia, że biurokraci wydłużą nam ją o kolejne 2 miesiące. Póki co nie mogliśmy pojechać do Chin, wyrobiliśmy więc sąsiednie wizy do Rosji i Mongolii i ruszyliśmy w tym kierunku. Tak więc niespodziewanie znaleźliśmy się w pociągu jadącym przez cały Kazachstan - przez okna spoglądaliśmy na ogromne, bezkresne stepy tego 9-go pod względem wielkości kraju na świecie. A pociąg, jak to w klasie plackartnyj bywa (wagon to jeden wielki przedział z 54 łóżkami), to miejsce nowych spotkań i długich konwersacji, w końcu czasu na to było sporo (przejazd 33 godziny). Przed granicą rosyjską w pociągu panował popłoch. Kobiety przymilały się do pasażerów, starając się wepchnąć im część swojego nadbagażu My pomogliśmy handlarkom biorąc czapki, kurtki, buty i alkohol. Na granicy śmiechy i rozmowy zamilkły, ale dla nas kontrola przebiegała szybko i bezproblemowo.
noclegi – najtańszą opcją noclegu w Ałmaty jest czwarte piętro uniwersyteckiego akademika "Third Dormitory". Wejście jest od ulicy Satpaeva (LP podaje Ualikhanova). Recepcja jest na I-wszym piętrze. Ogólnie budynek jest zamieszkany przez całe rodziny oraz wycieczki szkolno-sportowe. Na dzień dobry zostaliśmy poinformowani, że miejsc wolnych nie ma. Po naciskach okazało się, że będą męskie, ale nie żeńskie. Skończyło się tym, że dostaliśmy razem cały pokój (wraz z pościelą). Za pokój 2-os płacisz 1500 T/os (7 €). Problemem w tym akademiku jest kąpiel - jest tylko jeden prysznic dla wszystkich na całe piętro. Trzeba więc cierpliwie czekać - proponuję wziąć klucz z recepcji rano, bo wieczorami możemy się nastać. Minusem tego hostelu jest brak wspólnego pomieszczenia, więc ludzie nie mają miejsca się spotykać.
miasto | hotel i adres | N | nocleg | cena za noc | €/ 1os | oc | uwagi |
Ałmaty | Third Dormitory, LP, róg ulic Satpaeva i Ualikhanova | 4 | dormitorium | 1000 T/ os | €4.7 | 5 | problem z kąpielą |
na dziko | 4 | namiot | |||||
couchsurfing | 3 | ||||||
w transporcie | 1 | minibus | |||||
12 | €19 (4) |
transport –jest w miarę dobrze zorganizowany, ale też relatywnie drogi. W Ałmaty są dwa dworce autobusowe i kolejowe. Na dłuższe przejazdy kolej jest znacznie bardziej wygodna. Bilety możemy kupić w wielu miejscach w mieście. Są to małe kanciapy z panią i komputerem, nazywają się "Żeleznodoroznaja kasa" i mają chyba żółto-niebieski szyld. Pani kasjerka była bardzo miła dla nas i mimo, że nie było już miejsc na pociąg którym chcieliśmy jechać, pani tak długo kombinowała, aż znalazła nam możliwość przejazdu w jednym wagonie, a następnego dnia zmiana wagonów (na gorsze górne łóżka i to nie obok siebie - ale to nie tragedia). Oczywiście klasa "plackartnyj' jest dużo tańsza od "kupe", a moim zdaniem jest nawet lepsza. Po pierwsze w "kupe" jest się zamkniętym w 4-os przedziale - jeśli jesteś samotną kobietą i trafisz na 3 osiłków, na pewno nie będziesz się czuła bezpiecznie, a jeśli trafisz na nudne towarzystwo, to pozostają ci książki. W "plackartnym" wszyscy chcąc nie chcąc czuwają nad sobą nawzajem - jest to jeden wielki wagon z 54 łóżkami. Trudniej cię nawet okraść, a jeśli masz łóżko na dole to możesz spać na swoich bagażach zamkniętych pod sobą. Jedynie dolne miejsca wzdłuż przejścia nie są zamykane - my spinaliśmy bagaże i czuliśmy się też bezpiecznie. I będąc w plackartnym jesteś skazany na towarzystwo - ale z tego to należy się tylko cieszyć. Podróżni częstują się nawzajem (warto wziąć coś z sobą) i urozmaicają sobie czas pogawędką - jest ich tylu, że zawsze trafi się ktoś, kto ci pasuje. Oficjalnie powinieneś dokupić pościel za 250 T (1 €), ale my mieliśmy swoje lniane poszewki i śpiwory, więc nie płaciliśmy.
Tutaj instrukcja jak dojechać do Kanionu Czeryńskiego z Ałmaty - wsiądź do minibusu/autobusu, który jedzie do Kegen. Jeszcze przed rzeką Czaryn, na wzniesieniu będzie po lewej stronie odbicie szutrowej drogi do kanionu (1300m, N 43°20.817' E 78°55.683'). Stąd już tylko 12 km pieszo (lub autostopem) do celu. W żadnym wypadku nie jedź w kierunku Shonzha, tak jak nam sprzedawczynie i kierowca mówili. Wyglądało to jednak na dobre chęci, tylko brak wiedzy - bo 8 km przed mostem na rzece Czaryn jest rzeczywiście 25-km droga do kanionu według drogowskazu, więc chyba myśleli, że od rzeki będzie bliżej).
Jeśli decydujesz się na autobus to oto przykładowe ceny z Ałmaty: do Semey 1189 km, 3900 T (18 €); do Zharkent (pod granicą chińską) 331 km, 1000 T (5 €); Urumchi (Chiny), 7000 T, (33 €) - droga zajmuje 24h, autobus wyjeżdża codziennie o 7 rano (pociąg jest droższy i wolniejszy). Transport miejski kosztuje 50 T za przejazd autobusem (0.2 €), ale kursują one tylko do około godziny 22. Potem pozostaje taksówka - za nocny 10-min kurs zapłaciliśmy tylko 400 T/2os (niecałe 1 € od osoby).
Gdybyśmy nie dostali wizy rosyjskiej na czas, to rozważaliśmy przelot do Olgi w Mongolii. Samolot linii SCAT wylatuje z Ałmty w środy, kosztuje ponad 200 $.
Z granicy kirgiskiej (Dolina Karkara, brak transportu publicznego) jechaliśmy autostopem w pobliżu Kanionu Czaryńskiego, ale zbliżał się długi weekend, więc rejestracja była priorytetem - najpierw pojechaliśmy do Ałmaty, a dwa dni później wracaliśmy do kanionu (ze złej strony - wyjaśnienie w "zwiedzaniu").
dzień | trasa | transport | cena w T | €/ 1os | czas | km |
50 | granica - Ałmaty | autostop | 1300 T/ 2os | €3.0 | 4.5 h | 272 |
52 | Ałmaty - rzeka Czaryn | minibus | 700 T | €3.3 | 4.5 h | 210 |
53-55 | rzeka Czaryn - Kanion Czaryński | pieszo | - | - | 2 dni | 43 |
55 | Kanion Czaryński - Ałmaty | autostop | - | - | 4.5 h | 210 |
61-63 | Ałmaty - Baranuł (Rosja) | nocny pociąg plackartnyj | 7200 T | €33.6 | 33 h | Kaz. 1150 Rosja 350 |
transport miejski | taxi, autobus, tramwaj | 1450 T/ os | €6.8 | - | - | |
€47 | 1885 |
Wizy – ambasada Kazachstanu znajduje się w Warszawie. Mimo, iż agencja Stud-Tour (obecnie Szkoła Privet, jak jednak opisywałem na wstępie, nie polecam firmy) twierdzi, że niezbędne jest poparcie wizowe (zaproszenie) do Kazachstanu. Nie jest to prawdą. Przypominam, że szefowa jest Kazaszką. Udajmy się po prostu do ambasady - wniosek, fotografie, pismo wyjaśniające powód wyjazdu, wpłata 15 € (+ 8 zł prowizja bankowa) i po pięciu dniach mamy miesięczną wizę turystyczną! Poprosiliśmy, więc miła obsługa wyrobiła nam wizę nawet po czterech dniach. Niestety datę ważności wizy trzeba podać w momencie składania wniosku - nie jest więc ona ważna od momentu wjazdu, tylko ma sztywne ramy czasowe (co oznacza, że jeśli gdzieś po drodze spodobało ci się bardziej, to będziesz teraz miał mniej czasu na ten kraj). Pamiętaj, że załatwiając tą wizę w Azji Środkowej ambasady mogą się domagać zaproszenia (można go kupić, ale to kosztuje).
Kazachstan to najbardziej biurokratyczny kraj na naszej trasie. Najgorsza była obowiązkowa rejestracja - w ciągu pięciu dni kalendarzowych od daty wjazdu musisz się zarejestrować w urzędzie imigracyjnym lub na policji (ale nie na każdym posterunku policji). Biuro imigracji w Ałmaty czynne jest w pn-śr oraz pt, w godzinach od 10 do 12. Odbiór dokumentów po godzinie 17. Rejestracja kosztuje 804 T (3.8 €). Jeśli nie znasz dni pracujących biura i akurat w czwartek jest twój ostatni dzień rejestracji lub jeśli przyjdziesz popołudniu - to masz pecha, zostaniesz ukarany za złamanie prawa. Tak się stało z poznanymi Francuzami, którzy przyszli w czwartek, ostatniego dnia ich rejestracji – w piątek turyści musieli wkładać kasę do paszportów, aby uniknąć oficjalnej kary (bodajże 12000 T, 56 €). Poza tym biuro w Ałmaty to samowolka, harmider, walka na łokcie i wrzaski, zwierzęce instynkty ludzi – zero kultury, brak kolejek czy jakiegokolwiek porządku, brak też instrukcji co i gdzie trzeba najpierw robić. Dla nas, jak i dla wielu obcokrajowców to był szok – najlepiej pytać się innych podróżnych, ktoś zawsze będzie coś wiedział. Jeśli wyjeżdżając z Kazachstanu przyjedziesz na granicę bez dwóch pieczątek w karcie migracyjnej, którą otrzymasz podczas wjazdu do kraju (wraz z pierwszą pieczątką - druga musi być z rejestracji), to zapłacisz znacznie wyższą karę wraz z zakazem wjazdu do Kazachstanu przez następne 5 lat.
Kolejna biurokratyczna bzdura która pokrzyżowała nam plany, to brak możliwości przedłużenia wizy turystycznej. Nie było szans nawet przez agencje - masz prawo maksymalnego 30 dni pobytu. W końcu to takie "malutkie państewko". My nie doczekaliśmy się na wystawienie naszej chińskiej wizy pracowniczej na czas i musieliśmy w trybie ekspresowym (czyt. 100% droższym) załatwiać szybko wizy sąsiednie, aby zdążyć opuścić Kazachstan na czas. Pozytywna strona tej decyzji to fakt, że podróż została nieoczekiwanie przedłużona na rzecz Rosyjskiej Republiki Ałtaju oraz Mongolii (gdzie kontynuowaliśmy sprawy związane z wizą do Chin).
Kazachstan ma swoje placówki w większości pozostałych krajów byłego ZSRR, a także w Polsce, Francji, Niemczech, Wielkiej Brytanii i Iranie.