15.08 do 31.08.07, 16 dni, kurs wg kantorów 1€ = 34,3 M (Metical (po denominacji))
zwiedzanie – do Mozambiku dostaliśmy się w nietypowy sposób - wraz z rybakami przepłynęliśmy łódką na pełnym żaglu przez Jezioro Niassa (Malawi), gdzie wysadzono nas na dzikiej plaży. Bez kontroli paszportowej rozpoczęliśmy 3-godzinny marsz przez sympatyczne wioski i odludne wybrzeże jeziora do miasteczka Cobue, gdzie w końcu załatwiliśmy formalności graniczne. Nad jeziorem czuło się sielankową, nieturystyczną atmosferę i jedynie przestrzec trzeba przed kąpielą – gdyż ostrzegają przed jakimś mikro ślimakiem który może spowodować chorobę zwaną bilharcjoza. Dodatkowym kłopotem mogą być krokodylki, lecz my kąpaliśmy się w jeziorku i nic nam nie było. Pamiętaj, kąpiel nie jest wskazana przy ujściach rzek oraz w wodach wydających się mało ruchliwymi (stojących), no i wszystko powinno być w porządku. Jeszcze tylko jedna, czysto profilaktyczna przestroga – północny Mozambik podczas niedawnej wojny domowej kontrolowany był długo przez partyzantkę Frelimo, więc jest szansa natknięcia się na miny lądowe. Unikaj więc spacerów po nieznanym terenie w buszu koło mostów, szkół, opuszczonych budynków i jakichkolwiek budowli mogących mieć znaczenie militarne.
Autostopem, ciężarówkami i pociągami, przez prowincjonalną ciekawą część kraju o niesamowitych górskich krajobrazach, dotarliśmy w parę dni nad wybrzeże Oceanu Indyjskiego. Podczas podróży w niekomercyjnych miejscach znowu dała zauważyć się pewna różnica między odwiedzonymi koloniami portugalskimi a pozostałymi, głównie francuskimi i angielskimi. Potomkowie Vasco da Gama byli być może okrutni i stanowczy, ale wydaje mi się, iż pozostawili w mentalności lokalnych jakąś specyficzną otwartość i swobodę, bo tak jak w Angoli i Gwinei Bissau ludzie wyraźnie wyróżniali się przyjaznym i luźnym nastawieniem do nas. Warto również zwrócić uwagę na kobiety z twarzą pokrytą czymś białym, to „musiro” służące jako maska upiększająca skórę, chroniąca przed słońcem oraz mająca zdrowotne właściwości.
Nawet w popularnej wśród turystów Ihla de Mocambique czuliśmy się dobrze, także spacer po tej wyspie z dobrze zachowanymi kolonialnymi budynkami nie został zakłócony przez nachalność sprzedawców i cwaniaków. Ta, obecnie rybacka osada, jest pełna życia, a bogatą historię sięgającą XV w widać na każdym kroku w architekturze – zachowane gzymsy, łuki, kolumny, wyrafinowane zrujnowane cmentarze i kościoły, wąskie uliczki usłane kocimi łbami, kamienne domki itp. Na północnym krańcu wyspy jest fort Fortaleza Sao Sebastiao (wejście 100 M), na terenie którego znajduje się najstarszy budynek (1522 rok) na półkuli południowej wzniesiony przez Europejczyków, Chapel of Nossa Senhora de Baluarte. Fort można jednak obejść podczas odpływu, a przez mury pozaglądać do środka, między innymi z dobrym widokiem na wspomnianą wcześniej kaplicę. Jedynym poważnym zastrzeżeniem do mieszkańców Ihla (jak i do większości Afrykanów) jest to, że tolerują życie w tak zaniedbanym środowisku - wyspa, ulice, plaże itp. po prostu toną w śmieciach. Można to jedynie usprawiedliwić brakiem świadomości ekologicznej oraz faktem, iż w Afryce przez stulecia wysypywano śmieci za płot, a one 100% organiczne rozkładały się i niknęły bez śladu parę dni później. Sprawa jednak wygląda zupełnie inaczej, jeśli operujemy plastikiem czy metalem.
Płatnym autostopem, w miarę szybko, dotarliśmy do Villanculos, gdzie szeroka czysta biała plaża aż kusiła do odpoczynku, natomiast turkusowa woda zachęcała do wodnej aktywności. Archipelag Bazaruto to kolejny tropikalny raj z pocztówek – czysta błękitna woda, biel piasku, rafa koralowa, kolorowe ptaki i idealne warunki podwodne. Jest to jedno z miejsc, gdzie szanse zobaczenia rzadkiego diugoń („dugong”) są spore. Jest to ssak żyjący w wodzie i jest najbardziej spokrewniony ze słoniem, ze wszystkich stworzeń, osiąga do 3 metrów długości. Występują tu również delfiny, zielone żółwie morskie, unikatowe krokodyle nilowe (na wyspach!, bo kiedyś istniał tu pomost lądowy) i inne cuda. My nie mieliśmy szczęścia zobaczyć wiele z fauny, ale warto spróbować. Turystyczne wycieczki są tu stosunkowo drogie, np. z backpackersa Baobab pół dniowa wyprawa motorówką za 800 - 1,000 M od osoby, w dodatku na najbliższą (12 km) i najbardziej popularną wyspę Magaruque. Poszliśmy więc do portu i dogadaliśmy się na rejs z rybakami - stara łajba nie wyglądała na bezpieczną, tym bardziej iż trochę dziwna i lekko podpita obsługa założyła żagiel na odwrót, a przy próbie poprawienia błędu upuściła drewniany bom wprost na moją głowę - skończyło się tylko na guzie. Potem było już lepiej i pożeglowaliśmy (15 km w pierwszą stronę 3,5h, powrót 2h) na Archipelag Bazzaruto, na wyspę Benguera, gdzie uprawialiśmy snorkeling w cieplutkiej wodzie (niestety brak rafy, podobno lepsze warunki jeśli chodzi o podwodne widoki są na wyspie Magaruque), a następnie spożywaliśmy smażone barrakudy zakupione na plaży od lokalnych rybaków. Na wyspie nikt nie sprawdzał nam biletów do parku, które podobno trzeba wykupić wcześniej na lądzie (200 M/ os). Po kilku godzinach wracaliśmy, lecz tym razem morze było już na tyle wzburzone, że sielankowy rejs zamienił się na “prysznic” przy wstrząsach całej łodzi - była zabawa.
Tofo trafiło na mapy świata dzięki swoim idealnym warunkom do nurkowania – ciepłe tropikalne wody Oceanu Indyjskiego, kolorowa rafa koralowa i różnorodne życie zwierzęce. Moim celem było zobaczyć “manta ray” (największą z płaszczek), ale by zwiększyć szansę takiego spotkania trzeba było zanurkować nieco głębiej (trzeba też uważać na tutejsze silne prądy morskie). Cóż, na to nie miałem uprawnień, więc musiałem pouczyć się teorii i odbyć przynajmniej jedno płytsze zejście – zanurzyłem się w morską otchłań i penetrując jej magiczne zakamarki, rozkoszowałem się podwodnym światem. Następnego dnia zezwolono mi już na zejście do 24 metrów, gdzie groty, wąwozy, rafa oraz bogata fauna morska wprawiły mnie w osłupienie. Nie znam nawet polskich nazw tych ryb, takich jak: scorpionfish, tigerfish, lionfish, butterflyfish, stonefish, clownfish, rodzai węgorzy, meduz oraz dziesiątek innych kolorowych bajkowych potworków. Płaszczki też się zjawiły, lecz niestety tylko te mniejsze (sting ray). Wybrałem Tofo Scuba, było taniej niż w Diversity Scuba. Przykładowe ceny: 77 € za 1-dniowy kurs nurkowania dla nowatorów, teoria i zajęcia w basenie, później zejście w oceanie do 10 m; 308 € za kurs PADI „Open water”.
Po wielu nocach spędzonych w małych, ciasnych i dusznych hotelowych klitkach, przyszedł czas na odmianę - zrobiliśmy sobie wakacje od podróży i w Tofo zatrzymaliśmy się w budżetowym kompleksie turystycznym (backpackers Fatima”s Nest) z prawdziwego zdarzenia. Wzniesiony na wydmie tuż przy szerokiej plaży, posiadał bar, tanią i smaczną restaurację, muzykę, informację, zadbane łazienki, kuchnię do użytku własnego, drewniane bungalowy oraz idealne dla nas pole namiotowe. Wieczorem posilaliśmy się owocami morza i relaksowaliśmy się przy winku z widokiem szumiącego oceanu oświetlonego pełnią księżyca. Było dobrze, a jeszcze nie wiedzieliśmy, że najlepsze dopiero przed nami. Rano wskoczyliśmy z maską, rurką i płetwami do pontonu, który wywiózł nas za rafę. Tutaj popisy dały wieloryby, ale to nie one były naszym celem. Szukamy dalej, aż w końcu pada komenda – “wskakiwać do wody, prawa burta, szybko” – no to wskoczyłem pierwszy, spojrzałem w dół i aż podkurczyłem nogi aby się nie zderzyć – parę metrów pode mną właśnie przepływał gigantyczny, ponad 10-metrowy rekin wielorybi. Swoją dostojnością, z rozłożonymi płetwami, przypominał statek kosmiczny, który z gracją szybuje w przestworzach. Natychmiast odwróciłem się i podążyłem za tą największą rybą świata, dogoniłem ją i trzymałem się parę metrów z boku. Nie potrafię opisać uczucia tej chwili, bo było to coś więcej niż tylko cudowne przeżycie. Przez ponad 10 minut machałem płetwami tuż przy tym niegroźnym rekinie, mogłem zajrzeć mu w oczy lub w 2-metrową paszczę, gdzie chowały się jakieś rybki. Gdy tylko schodził nieco głębiej, przepływałem nad nim podziwiając jego szare ciało pokryte białymi paskami i plamkami, to znowu zwalniałem, aby napatrzyć się jak pracuje ogonem, a następnie znajdowałem się z jego drugiej strony i znowu razem mknęliśmy przez bezkres oceanu. Dołączyli też pozostali członkowie pontonu, a kiedy rekin znudził się już naszą obecnością, po prostu zanurzył się powoli, a my pozostaliśmy na powierzchni wciąż nie mogąc uwierzyć w piękno właśnie mijającej chwili. Tego dnia takich wejść do wody mieliśmy jeszcze kilka. Tutaj jest największa na świecie koncentracja tych ryb – naliczono ich 267 na odcinku 6-7 kilometrów, występują przez okrągły rok (mimo że niektóre przewodniki podają – lato najlepszą porą, a tutejsza zima (okres kiedy ja byłem), to tylko spotkania okazjonalne – sprawdziłem i zaprzeczam, wszystkie wycieczki, kiedy my spędziliśmy czas w Tofo, widziały rekiny).
Do Maputo dojechaliśmy padnięci, po nocy spędzonej na plecakach, w wąskim przejściu autobusu. Słyszeliśmy o poradach aby policji pokazywać ksero paszportu, podczas gdy znajomych podróżników za brak oryginału policja tak nastraszyła w bocznej uliczce, że płacili łapówkę, aby dali im spokój. Nas jednak nikt nie zaczepiał. Tutaj przyszło pożegnać się nam z Magdą, która spieszyła się na samolot do Polski. Dziękujemy Jej za towarzystwo i ponownie sami ruszamy dalej, do coraz bliższego celu - południowego krańca Afryki.
miejscowość | obiekt | cena w M | €/ 1os | czas | ocena | uwagi |
Vilanculos | rejs na Archipelag Bazaruto | 1,500 M/ 4os | €10.9 | dzień | Warto | żaglówka, obiad, nurkowanie |
Tofo | Ocean Safari | 1,050 M | €30.6 | 2 h | super | snorkeling z rekinem wielorybim |
nurkowanie płytkie |
1,295 M | €37.7 | 45' | Warto | ||
nurkowanie głębokie |
1,540 M | €44.9 | 25' | Warto | ||
€124.1 |
noclegi – zapomnij o Lonely Planet „Southern Africa” edycja 2007, pewnie o innych też. Ceny, podane przez dziewczynę, która pisała o Mozambiku, są absurdalne, tzn. może i prawdziwe, ale nie dla backpackersów. Już w pierwszej miejscowości Cobue autorka wysyła cię do najbliższego hotelu ponad 5 km, no i oczywiście jest to luksusowy kurorcik. My znaleźliśmy 3 przyzwoite tanie hoteliki tuż nad jeziorem w centrum miasteczka.
Co do Ihla de Mozambique, polecam miejscowość Lumbo na stałym lądzie, Casuarina Camping, jakieś 200 metrów na północ od mostu. Na wyspę piesze przejście właśnie przez ten most zajmie ci około 30 minut. Miła właścicielka, piękna lokalizacja na plaży, rewelacyjne jedzenie, a obsługa za drobną opłatą przyniesie Ci drewno na opał.
Jeśli chodzi o popularny Baobab Beach Backpackers w Vilanculos, to słuchy krążą o kradzieżach na polu namiotowym. Nam nic się nie przytrafiło, ale rzeczywiście w nocy pole namiotowe jest prawie bez oświetlenia, a wejść na teren campingu może każdy (otwarta brama), ponieważ znajduje się tutaj bar. Na wyspach Bazaruto tani kemping Ponta Dundo Camp już nie istnieje.
Fatima’s Nest w Tofo to niezwykle popularne i głośne miejsce, ale my wtedy akurat mieliśmy ochotę na rozrywkowe towarzystwo i miło wspominamy tamtejszy pobyt, aczkolwiek poznaliśmy ludzi, którzy uciekali do bardziej kameralnych kempingów.
Miasto | hotel i adres | N | Nocleg | cena za noc | €/ 1os | oc | Uwagi |
Cobue | Rest House Mtali | 1 | 1 łoże w pok w 3os | 100 M/ pok | €1.0 | 4 | mała klitka, prąd |
Mandimba | Pensao i restaurant Cupiha | 1 | 1 łoże w pok w 3os | 150 M/ pok | €1.5 | 5 | mała klitka, prąd |
Lumbo | Casuarina Camping, LP | 2 | Namiot | 75 M/ os | €2.2 | 7 | woda, plaża, prąd |
Skrzyżowanie Pambara | Pensao | 1 | 1 łoże w pok w 3os | 200 M/ pok | €1.9 | 5 | Prąd |
Vilanculos | Baobab Beach Backpackers, LP | 2 | Namiot | 150 M/ os | €4.4 | 6 | |
Tofo | Fatima's Nest, LP | 3 | Namiot | 140 M/ os | €4.1 | 8 | BCK, ciepła woda |
Maputo | Fatima's Place, LP | 1 | Namiot | 160 M/ os | €4.7 | 7 | BCK, ciepła woda |
Na dziko |
1 | Namiot | |||||
W transporcie |
4 | Pociąg, autobus | |||||
16 | €34.6 (11) |
transport – nie ma najmniejszego problemu jeśli używasz głównej drogi krajowej nr 1, prowadzącej z Maputo na północ wzdłuż wybrzeża. Odbicia w bok mogą być już bardziej problematyczne. My największy problem mieliśmy w Cobue, skąd można płynąć na południe, jeśli akurat ktoś płynie, a to również bardzo długa żegluga. Inną opcją jest droga, która jednak jest bardzo rzadko uczęszczana, więc można tu utknąć. Nam jednak udało się załapać na ciężarówkę z zorganizowaną wycieczką. Jednak musieliśmy sporo wysiadać, kopać i pchać, szczególnie przy przeprawie przez małe drewniane mostki, które po prostu pękały. Wszyscy przetrwali szczęśliwie (z wyjątkiem mostków i brodów rzecznych), ale pilot wycieczki oznajmił, że ich biuro przeprawia się tędy pierwszy i zarazem ostatni raz – bo co zrobić z grupą starszych turystów w środku dżungli, kiedy ciężarówka albo się przewróci, albo utknie na dobre. Od Metangula było już lepiej.
O promie przez Jezioro Niassa (Malawi) poczytać można w „zwiedzanie” i „transport” Malawi.
W Cuamba rozpoczyna się trakcja kolejowa, a pociąg do Nampula odjeżdża w środy, piątki i soboty o 5 rano, powroty z Nampula w pozostałe dni z wykluczeniem poniedziałku. Bilety można kupować od około godziny 15, II klasa (pierwszej nie ma) rozchodzi się momentalnie. Aby jednak zająć miejsce siedzące w pociągu w klasie ekonomicznej, kolejka formowała się już od 2 w nocy. Ci, którzy przyszli tuż przed odjazdem, musieli walczyć, o w miarę dobre, miejsce stojąco-wiszące.
Korzystając z krajowej drogi nr 1 w miarę szybko można się przemieszczać. Z autostopem nie ma problemu, ale w większości przypadków jest płatny, lecz mniej niż autobus (jeśli znasz cenę). Czasami też korzystaliśmy z tych autobusów, a w zależności od warunków podróży (często siedząc na plecakach w przejściu), można się zdrowo targować o cenę.
Jadąc na Ilha de Mocambique samochody kończą swój kurs zwykle w Lumbo, tuż przed mostem, gdyż za wjazd na wyspę są dodatkowe opłaty i restrykcje wagowe.
Mieliśmy też przykre doświadczenie z łódkami płynącymi z Maxixe do Inhambane. Cena jest ustalona 12.5 M, są wydrukowane bilety, wszystko gra. Niestety, od nas żądają opłaty za plecaki i to po 10 M od każdego. Wiadomo, to dyskryminacja i wyzysk turystów, tym bardziej, że tuż przed nami puszczono kilkunastu, jednych skasowano ekstra, a innych nie! – nie mogliśmy się na to zgodzić. Jednak zwykła kłótnia o swoje prawa i sprawiedliwość (nie mamy oporów płacić jeśli lokalni też płacą) przekroczyła wszelkie granice i doszło nawet do nieprzyjemnych przepychanek. W końcu nie wpuszczono nas na statek. Musieliśmy wyjść z twarzą więc poszliśmy na policję – tę z kolei musieliśmy niemal siłą perswazji wyciągnąć do interwencji. Poszli z nami, kupiliśmy w końcu bilety na inną łódź, a po ich zakupie właściciel znowu nas nie wpuścił na pokład, więc zostaliśmy z biletami na molo, a biedny policjant bał się chyba bardziej od nas. Wróciliśmy na posterunek i większym szturmem ruszyliśmy odzyskać nasze prawa równości. Mieliśmy szczęście, bo na przystani była już policja portowa z Inhambane i ta, po przeprosinach, załatwiła nam zwrot pieniędzy i przewóz następnym środkiem transportu. Na pewno szkoda było nerwów i czasu, nie wiedzieliśmy też, że to tak daleko zajdzie. Uważam jednak, że trzeba walczyć o swoje, nie być tym chłopkiem roztropkiem i wychodzić z durnego założenia, że przecież to i tak mało. Pamiętaj, że przewoźnicy jak na lokalne warunki, są ludźmi zasobnymi, więc jeśli chcesz pomagać lokalnym, to pomóż biedniejszym – tylko nie rozdawaj pieniędzy, a daj mu je zarobić, nawet w prosty sposób (byle nie uwłaczający godności). Rozdając pieniądze lub dając się wykorzystywać nie zyskamy szacunku u miejscowych, wprost przeciwnie. Poza tym zawyżamy ceny dla lokalnych, więc następnym razem sprzedawca czy przewoźnik nie będzie chciał obsługiwać swoich rodaków, bo turysta da mu więcej. Jeśli cena jest ta sama, jedzie ten, kto pierwszy się zjawi. Ułatwiamy też unikanie podobnych przykrości tym, którzy przyjadą tu po nas.
Dzień | Trasa | Transport | cena w M | €/ 1os | Czas | km |
216 | Mataka - Cobue | Pieszo | - | - | 3 h | 10 |
217 | Cobue - Metangula | Ciężarówka | - | - | 7 h | 75 |
218 | Metangula - Lichinga | ciężarówka | 100 M | €2.9 | 3 h | 131 |
218 | Lichinga - Mandimba | 2x autostop + minibus | 0 + 100*M/ 3os | €1.0 | 4 h | 161 |
219 | Mandimba - Cuamba | Minibus | 100 M | €2.9 | 2,5 h | 145 |
220 | Cuamba - Nampula | pociąg kl. ekonomiczna | 100 M | €2.9 | 11 h | 353 |
220 | Nampula - Monapo | Minibus | 70 M | €2.0 | 2 h | 125 |
220 | Monapo - Lumbo | Minibus | 30 M | €0.9 | 45' | 50 |
221 | Lumbo - Ihla de Mocambique + powrót | Pieszo | - | - | 2x 40' | 2x 3 |
222 | Lumbo - Monapo | ciężarówka paka | 30 M | €0.9 | 1 h | 50 |
222 | Monapo - Niapala + Nampala | autostop + minibus | 0 + 50 M | €1.5 | 45' + 1,5h | 36 + 89 |
223 | Nampala - Nicuadala k/ Quelimane | Autobus | 330 M | €9.6 | 10 h | 458 |
223 | Nicuadala - Rio k/ Caia | ciężarówka paka | 100 M | €2.9 | 2,5 h | 163 |
224 | Rio - Caia | Prom | 1 M | - | 15' | - |
224 | Caia - skrzyż. Pambarra k/ Vilanculos | Autobus | 400*M | €11.7 | 13 h | 637 |
225 | skrzyżow. Pambara - Vilanculos | pick-up | 15 M | €0.4 | 30' | 21 |
226 | Vilancuslos - Archipelag Bazaruto +powrót | Żaglówka | cena w zwiedzaniu | dzień | 30 | |
227 | Vilanculos - skrzyż. Pambarra | Ciężarówka | 15 M | €0.4 | 20' | 21 |
227 | skrzyż. Pambarra - Maxixe | Minibus | 150 M | €4.4 | 4 h | 217 |
227 | Maxixe - Inhambane | łódka | 12.5 M | €0.4 | 20' | 3 |
227 | Inhambane - Tofo | Autobus | 15 M | €0.4 | 30' | 21 |
228 do 230 | Tofo ocean safari i nurkowania | Ponton | cena w zwiedzaniu | 2 dni | 45 | |
229 | Tofo - Inambane + powrót | 2x minibus | 2x 14 M | 2x €0.4 | 2x 30' | 2x 21 |
230 | Tofo - Inhambane | pick-up | 10 M | €0.3 | 20' | 21 |
230 | Inhambane - Lindela (główna droga) | 2x autostop | - | - | 1,5 h | 36 |
230 | Lindela - Maputo | autobus nocny siedząc w przejściu |
200*M | €5.8 | 11 h | 435 |
232 | Maputo - Namaache (gr. z Swazilandem) | Minibus | 45 M | €1.3 | 1 h | 77 |
€53.4 | 3458 |
Wizy – można załatwiać w ambasadach, ale jest drożej jeśli mamy możliwą alternatywę otrzymania wizy od ręki na granicy, morskiej lub lądowej. My tak uczyniliśmy i w Cobue za 19 € plus 2 € podatku (portowy czy co?, ale dawali oficjalne pokwitowanie) dostaliśmy wizę 30-dniową. Jedynie trzeba przestrzec, że wpływając promem z Malawi tylko port w Cobue takie wizy wystawia, w Metangula natomiast już nie. Urzędnik wkleił nam na naszą prośbę wizę na zapieczętowanej już stronie paszportowej.
Często też, jeśli podróżujesz bezpośrednim autobusem np. z RPA, nie zostaniesz wpuszczony do autokaru bez wizy, gdyż przewoźnikowi nie opłaca się czekać na granicy na wszystkie formalności wystawienia wiz pasażerom.
Placówki Mozambiku można znaleźć w Malawi, Suazi, Tanzanii, Zambii, Zimbabwe, RPA.