English version - Polska wersja - version Espanola: English version  Wersja polska  Version espanola
  • Strona główna
  • Moje podróże
  • Podróż marzeń -
    Siłami Natury
  • Australia podróże,
    wiza studencka itd
  • Warto zwiedzić (zdjęcia)
  • Polecam - książki,
    filmy, sprzęt itd
  • O sobie
  • Świat oczyma Eweliny
  • Kontakt

11.08 do 15.08.07, 4 dni, kurs wg kantorów 1€ = 193 MK (Malawi Kwacha)
W banku gorszy kurs 186,4MK za 1 €

wypoczynek nad Jeziorem Malawizwiedzanie – Malawi nie było w planie na naszej trasie, ale plany są po to, aby je spontanicznie zmieniać. Nie byłem więc przygotowany do tego kraju, nie bardzo wiedziałem co zobaczyć i gdzie warto pojechać. Pierwszy problem pojawił się już na granicy, kiedy to po seryjnej wymianie uśmiechów z celnikiem, oświadczono nam, iż Polacy do Malawi potrzebują wizę (chociaż ponad 40 innych narodowości NIE). Zupełnie nie do żartów nam było, gdy dowiedzieliśmy się, iż nie można jej otrzymać na granicy. Zrobiło się trochę nieprzyjemnie i wściekli, w nieprzyjaznej atmosferze, skierowaliśmy się już z powrotem do posterunku Zambii. Jednak podczas marszu zawrócono nas i oficer graniczny, w akcie łaski, wystawił nam zaświadczenie z prawem wjazdu do Malawi, gdzie w ciągu 5 dni mieliśmy obowiązek stawić się w biurze imigracyjnym w celu zakupienia wizy. Znowu udało się nam i mimo przeciwności biurokratycznych wjechaliśmy do kraju.

W Lilongwe trochę odreagowałem, spędzając ciekawą sobotnią noc z lokalnymi w jednym z muzycznych klubów. Ucieszył nas również widok restauracyjek różnych kuchni świata, gdzie tanio i smacznie odmieniliśmy naszą, nieco już nużącą, codzienną afrykańską dietę. Następnie, po załatwieniu wizy na lotnisku, skierowaliśmy się w kierunku Jeziora Malawi – głównej atrakcji kraju.

Jezioro? – kto by pomyślał – jest tak duże, że wygląda jak morze, tyle że ze słodką wodą. Po całodziennym odpoczynku, opalaniu i pływaniu w atrakcyjnym Nkhata Bay na plaży Chikale, przyszedł czas się „zaokrętować”. Płynącym raz w tygodniu promem postanowiliśmy dostać się na jedną z odległych wysp. Jeszcze w porcie zabawną sytuację wprowadził kasjer, który to nie chciał nam sprzedać biletów na klasę ekonomiczną, dopóki nie pójdziemy na pokład i nie zobaczymy warunków podróży na własne oczy – zwykle wtedy turyści zmieniają zdanie i przenoszą się do wyższej klasy. Nas jednak tłok nie przeraził i jako jedyni biali zostaliśmy na dolnym pokładzie statku. A wcale nie było aż tak źle, bo udało nam się w tym tłumie, tuż za składem towarowym na wolnym powietrzu znaleźć kawałek podłogi – trochę nas w nocy podeptano, ale zdrzemnąć się udało. Ciekawy również był rozładunek i zejście na stały ląd – pływające bagaże towarowe (beczki z paliwem, drewno, słomiane maty itd) wrzucano prosto do jeziora, które kilkaset metrów dryfowały w stronę wyspy. wyspa LikomeO podróżnych natomiast walczyły łódeczki podpływające w rywalizacyjnym szale do burty, skąd zabierały klientów na plażę (statek nie mógł podpłynąć przy zbyt płytkim dnie).

Wyspy Likome i Chizumulu leżą na wodach terytorialnych Mozambiku, ale nadal należą one do Malawi. My zatrzymaliśmy się na tej pierwszej wyspie, gdzie zaznaliśmy trochę relaksu – kemping znajdował się z dala od wrzasku cywilizacji, otoczony wzgórzami porośniętymi majestatycznymi baobabami, palmami i intensywnymi w kolorze kwiatami bugenwilli. Z namiotu wystarczyło parę kroków po piaszczystej plaży, aby zanurzyć się w ciepłej i przejrzystej wodzie jeziora.

noclegi – w Lilongwe to normalny prawdziwy backpackers, oby takich więcej. Natomiast w Likoma trzeba było maszerować przez pół godziny na kemping po drugiej stronie wyspy, na jej południowo-zachodniej stronie – ale cisza i spokój dookoła – lepiej weź zapasy jedzenia, bo ceny w hotelowej restauracyjce wyższe niż w centrum miasteczka. Nie trzeba mieć namiotu – można śmiało wziąć sobie nadmorską chatkę za niecałe 4 € od osoby. Możliwe jest tutaj nurkowanie ze sprzętem w jeziorze.

Miasto hotel i adres N Nocleg cena za noc €/ 1os oc Uwagi
Lilongwe Kibako Camp, teraz Mabuya, LP 1 Namiot 420 MK/ os €2.2 7 BCK, bar, TV, ciepa woda, siatkówka
Wyspa Likoma Mango Drift 1 Namiot 280 MK/ os €1.5 6  
  W transporcie 2          
    4     €3.7 (2)    

prom na Jeziorze Malawitransport – Malawi jest znacznie tańsze od swoich sąsiadów (z wyjątkiem niecodziennej sytuacji w Zimbabwe), dzięki czemu podróżuje się łatwiej. Wyjeżdżając z Lilongwe warto poprosić firmę przewozową, czy można się władować do autobusu na zajezdni (depo) – my tak zrobiliśmy w firmie Stagecoach, więc wchodziliśmy do pustego autobusu w centrum miasta, a ten z kolei pojechał na dworzec, gdzie czekała już ogromna kolejka – ludzie stali w ścisku całą noc. W autobusach i minibusach nie kasowano nas dodatkowo za bagaż.

Najlepiej zobaczyć jezioro podczas rejsu – postanowiliśmy więc przepłynąć je osławionym promem ruderą Ilala, który to kursuje pomiędzy Monkey Bay i Karonga. Z każdego portu po drodze wypływa dwa razy w tygodniu, po jednym razie w każdym kierunku. Nam akurat pasowało pojechać do Nkhata Bay, bo akurat w poniedziałek o godzinie 20 wypływa prom na wyspę Chizumulu i Likoma. Planowo powinien dopłynąć na Likoma o 3 w nocy, ale na szczęście rozładunek i załadunek się przedłużyły, więc wyspani wysiedliśmy dopiero o 8 rano. Fakt faktem, że klasa ekonomiczna jest przeładowana, trzeba walczyć o dobre miejsce, ale z drugiej strony spora jej część jest na zewnątrz i ma się czym oddychać – polecam dziób statku. Klasa II „gwarantuje” miejsce siedzące na długiej ławie, ale to zależy od obsługi czy pilnują porządku, kto jest a kto powinien się tu znaleźć. W każdym razie tam było zbyt duszno. Klasa I to oczywiście komfort na górnym pokładzie.

Ceny trasy Nkhata Bay - Likoma: klasa ekonomiczna 610 MK (3.2 €), II klasa 850 MK, I klasa 1700 MK. Do każdej ceny należy doliczyć 35% podatku dla obcokrajowców. Nam znowu się udało i w zamieszaniu przy kupnie trzech biletów wyszło znacznie taniej.

Rozkład jazdy promu:

Na jeziorze Niassa/Malawi prom Ilala płynie z Monkey Bay (Malawi) w piątek rano i przez Chipoka i Nkhotakota przypływa w sobotę rano do Metangula (Mozambik, lecz tu wizy nie otrzymasz). Kontynuuje rejs i w południe powinien być w Cobue (Mozambik, otrzymasz wizę na granicy), stąd przez Likoma i Chizumulu Island (Malawi) i kończy w nocy w Nkhata Bay z soboty na niedzielę. Wraca wieczorem w poniedziałek i Cobue osiąga we wtorek rano, kontynuuje odwrotnym schematem na południe. Oczywiście plan a rzeczywistość nie idą w parze, kilkugodzinne spóźnienia to normalka.

Dzień Trasa Transport cena w MK €/ 1os czas km
213 granica z Zambią - Mchinji Auto 100 MK/ os €0.5 20' 12
213 Mchinji - Lilongwe Minibus 350 K €1.8 1,5 h 114
214 Lilongwe - lotnisko + powrót 2x autostop, minibus, auto 2x 140 MK/ os €1.5 2x 30' 2x 21
214 Lilongwe - Mzuzu autobus nocny 730 MK €3.8 9 h 361
214 Mzuzu - Nkhata Bay Minibus 240 MK €1.2 1 h 48
214 Nkhata Bay - Likoma prom klasa ekonomiczna 575 MK/ os €3.0 11 h 60
216 Likoma - Mataka (Mozambik) Żaglówka 200 MK/ os €1.0 1,5 h 10
        €11.8   647

Wizy – jako jeden z nielicznych narodów, Polacy do Malawi potrzebują wiz. Nie można jej otrzymać na granicy. Ponieważ nie planowaliśmy tego kraju na naszej drodze trochę nas to zaszokowało, że nie chcą nas wpuścić. Po negocjacjach na których byłem trochę niesłusznie agresywny, zawróciliśmy w stronę Zambii. Po czasie wybiegł za nami urzędnik i zawołał. W akcie swojej łaski dał nam pismo upoważniające nas do wjazdu na teren Malawi z obowiązkiem zgłoszenia się po wizę w urzędzie imigracyjnym w ciągu 5 dni. To nas uratowało i mogliśmy wjechać do tego nowego dla nas kraju. Ponieważ następnego dnia była niedziela, pojechaliśmy do urzędu na lotnisko, gdzie oficerowie, po przestudiowaniu naszego pisma, wbili nam nowiuśkie wizy bez żadnych dodatkowych, nielegalnych opłat. Dodatkowo jeszcze byli na tyle mili, że wkleili nam wizy na stronie paszportowej zarezerwowanej na wpisy urzędowe, dzięki czemu zaoszczędziliśmy już kończące się puste strony. Cena wizy to 15 €, ważna na miesiąc.

W Malawi można znaleźć placówki Zambii, Zimbabwe, RPA i Mozambiku.