English version - Polska wersja - version Espanola: English version  Wersja polska  Version espanola
  • Strona główna
  • Moje podróże
  • Podróż marzeń -
    Siłami Natury
  • Australia podróże,
    wiza studencka itd
  • Warto zwiedzić (zdjęcia)
  • Polecam - książki,
    filmy, sprzęt itd
  • O sobie
  • Świat oczyma Eweliny
  • Kontakt

26.05 do 31.05.07, 5 dni, kurs czarnorynkowy 1€ = 660 F (CFA, Frank środkowo-afrykański)

zwiedzanie – Gwinea Równikowa to malutkie, aczkolwiek obecnie bogate państewko (ropa), z zaledwie półmilionową społecznością. Miało w swojej blisko 50-letniej historii zaledwie dwóch prezydentów (dyktatorów). Przez nich też sporo krwi się przelało i prześladowań represyjnych nie uniknięto (włącznie z zamknięciem wszystkich szkół i kościołów w latach 70-tych). Kraj składa się z wsypek (w tym główna wyspa Bioko ze stolicą w Malabo) oraz z lądu na stałym kontynencie. Wielkie było moje zdziwienie, kiedy zorientowałem się, że w Gwinei Równikowej równika nie przekroczymy, gdyż na stałym lądzie tutaj nie przebiega (dopiero niżej w sąsiednim Gabonie).

Wkraczamy do kraju i pierwszy szok – nagle stwierdzam, iż nie potrafię już mówić po hiszpańsku, gdyż przez kilka ostatnich miesięcy prawie codziennej nauki francuskiego, w głowie pozostała nieskładna mieszanka obu tych języków. Jakoś się jednak dogadujemy i przesuwamy w stronę wybrzeża. Wiemy z przewodnika, że aby zwiedzić kraj, niezbędne jest zezwolenie „travel and photographic permit” (na podróż i zdjęcia), które można otrzymać tylko w Malabo lub w Bata, największym mieście interioru. Była sobota, więc szkoda czasu czekać do poniedziałku na otwarcie urzędów biurokracji – kierujemy się więc Monte Alen NPbez odpowiednich papierów prosto do Parku Narodowego Monte Alen, szczęśliwie przechodząc przez liczne policyjne kontrole. Kraj słynie zresztą z wyciągania łapówek od turystów – stresujące próby tego procederu były, ale bez większych nadużyć ze strony mundurowych. Po czasie naszą ambicją stało się, by przejechać przez cały kraj bez nieoficjalnych opłat, co się nam udało z nawiązką – policjanci kontrolujący nasz bagaż bardzo długo i dokładnie, kiedy znaleźli pamiątkowe monety z innych krajów, żartobliwie dorzucili mi kilka swoich monet (na koniec zdębieli, jak odmówiliśmy im dotacji na piwo).

Jadąc do Moka (baza startowa do parku Monte Alen) powinno się mieć już wszystko zarezerwowane w Bata. Warto też wziąć ze sobą zapasy jedzenia, gdyż w miejscowym sklepiku mogliśmy nabyć tylko sardynki, chleb i ryż. Nie musisz się natomiast martwić o wodę – jest jej sporo. Ponieważ administracja parku była zamknięta, dogadujemy się z dżungla potargała nam spodnieprzewodnikiem o imieniu Timote (5000 CFA od dwóch osób za dzień oraz musieliśmy zapewnić wyżywienie dla niego) i ruszamy razem w dżunglę w poszukiwaniu goryli i słoni leśnych. Tym razem szczęście nam nie dopisało, bo „przewodnik” okazał się nie mieć pojęcia o tropieniu zwierzyny, był nieco zagubiony, a w dodatku zupełnie nie posiadał świadomości ekologicznej – śmiecił i zastawiał sidła na dziczyznę (kłusownik!). Szybko straciliśmy złudzenia na ujrzenie goryli czy słoni leśnych. Poza mrówkami, pszczołami i komarami, innych żywych istot nie ujrzeliśmy. Timote dostarczył nam jednak innych „atrakcji”, takich jak zgubienie ścieżki (przedzieranie się z maczeta po gęstych chaszczach) i orientacji (szukanie drogi powrotnej w przeciwnym kierunku, przydał się mój kompas i latarka). Drugą noc spędziliśmy w domku w parku (albo w tym, co z niego zastało) ECOFAC w pobliżu jeziorka (Lagos). Ostatniego dnia wracaliśmy przez 13 godzin ciągłego marszu, mokrzy od deszczu i przekraczania rzek, pokaleczeni przez kolczaste krzewy i liany, pogryzieni przez owady. Ale te trzy dni trekingu w dzikim buszu i tak były cudowne. Timote przyniósł do domu zabraną z sideł sarenkę – cż, las go żywi, można to zrozumieć.

Potem zwiedzaliśmy Batę – ładne, czyste, tętniące życiem miasto. Ogólnie wszystko trochę drogie, więc na drugi dzień ewakuujemy się i jedziemy autostopem w kierunku Gabonu. Granicę przekraczaliśmy rzeką (1,5 godzinny rejs motorówką) i tym przyjemnym akcentem żegnamy się z Gwineą Równikową.

miejscowość Obiekt cena w F €/ 1os czas ocena Uwagi
Monte Alen NP przewodnik po dżungli 12,500 F/ 2os €9.5 2,5 dnia ok  
jedzenie dla przewodnika 2,350 F/ 2os €1.8    
      €11.3      

noclegi – w Bata, opisany w LP hotelik Yessica, kosztuje 10,000 CFA za pokój z wspólną łazienką lub 20,000 CFA z własną. My znaleźliśmy inny, zaledwie 50 metrów dalej w stronę morza po tej samej stronie ulicy. W tym czasie nie było wody i wytargowaliśmy cenę 8,000 CFA za pokój. Inną opcją mogłyby być Apartaments Nnang Afang – w dzielnicy Barrio Bisa, jakieś 100 metrów od Ayuntamiento (ratusz), pokoje z klimatyzacją za 20,000 CFA, a z wiatrakiem 10,000 CFA. Wszystkie pokoje mają prysznic w formie kubka z wodą.

W Cogo spytałem o ceny w Hotel Buena Estrella, żądali 3,000 CFA za prosty pokoik.

Miasto hotel i adres N Nocleg cena za noc €/ 1os oc Uwagi
Bata Hotel Okume 1 pokój 1 łoże 8000*F/ pok €6.1 prąd, wc
Mitam w gościnie 1 Pokój 2000 F/ 2os €1.5   co łaska
  Na dziko 2 Dżungla        
  W gościnie 1          
    5     €7.6 (2)    

transport – za pierwszy przejazd do Niefangu, skasowano nas tak samo jak za pełną taryfę do Baty. Jedzie się nowo położoną drogą asfaltową. Natomiast droga z Evinayong do Cogo, według informacji miejscowych, za Midybo jest nieprzejezdna w tym czasie (maj). Mogliśmy kontynuować do Acurenan lub na wschód, ale chcieliśmy wybrzeżem, dlatego zawróciliśmy.

Z Bata do Cogo był minibus za 4000 CFA, przynajmniej tak nam oferowano. Należy pamiętać, że od wioski Mitam wybudowano nową drogę (styczeń 2006, należy skręcić 90 stopni w lewo), która jest znacznie szybsza od starej przez Mbini, częściowo pokryta nawet asfaltem.

Płynąc do Cocobeach trzeba najpierw było zgłosić się na posterunek policji w celu uzyskania stempla wyjazdowego, następnie w porcie, około południa, czekać na motorówkę do Gabonu. Przy odprawie paru urzędników zażądało nieuzasadnionej opłaty, więc odmówiliśmy, a na łódkę i tak weszliśmy.

Dzień Trasa Transport cena w F €/ 1os czas km
136 Ebebiyin - Niefang Autobus 3000 F €4.5 3 h 154
136 Niefang - Moka (Mt Alen NP) Autostop - - 40' 25
139 Moka - skrzyżowanie k/ Evinayong ciężarówka 1000*F €1.5 1 h 40
139 krzyżówka k/Evinayong - Bata autostop + pick-up 0 + 2000*F €3.0 2 h 130
140 i 141 Bata - Mitam - Cogo Autostop - - 4 h 140
141 Cogo - Cocobeach (Gabon) motorówka 5000 F + 1000 F/ bag €9.1 1,5 h 15
        €18.1   504

Wiza - Największy problem z dostaniem się do Gwinei Równikowej stanowi uzyskanie wizy. W konsulacie w Youande powoli pięliśmy się po szczeblach biurokracji, dochodząc ostatecznie na dywanik samego konsula. On jednak próbował zbyć nas w dyplomatyczny sposób, zasłaniał się prawem, mówiąc, że mimo wielkich chęci, nie ma uprawnień wystawienia nam wizy – odsyłał do europejskich ambasad (Belgia, Francja, Hiszpania, Rosja). Ale wiadomo, że konsul ma dużą władzę i może każdemu przyznać lub odmówić wizy bez uzasadnienia. Powtarzaliśmy więc w kółko, dobrze by było zwiedzić takie egzotyczne państewko, opisać to na internecie, pokazać slajdy itp. Kiedy nasze historyjki nie pomagały i już wydawało się, iż wyjdziemy stąd z pustymi rękami – nagle konsul napomknął, że szkoda iż nie mamy listu rekomendacyjnego z naszego stowarzyszenia, bo wtedy może... Przepraszam, jaki list? Jak już rzucił przynętę to ja nie odpuszczę – poprosiłem o numer faksu i godzinkę czasu – potrzebowałem jej na sporządzenie pisma, przesłanie go mailem do polskiego biura Atlas Tours (gdzie kiedyś pracowaliśmy), a magiczna moc podpisów, pieczątek i papieru firmowego stwarzała pozory oficjalnego pisma z naszego wymyślonego stowarzyszenia. Faks w końcu przyszedł i konsul nie mógł się już wycofać, a my z radością odebraliśmy wizy – ale mieliśmy szczęście! Potwierdza się opinia, iż z działem konsularnym nie ma reguły. Wiza kosztowała 37,000 CFA (56 €), ważna na 7 dni od daty wjazdu.

Gdyby ktoś potrzebował, to zezwolenie na podróżowanie i fotografowanie w Bata wydaje instytut „Tourismo y Cultura”, mający swoją siedzibę w parterowym domku pomiędzy katedrą a morzem. My nie posiadaliśmy zezwolenia i nikt też o nie nie pytał.

W Afryce szczęścia uzyskania wizy można próbować jeszcze w Gabonie i Nigerii.