English version - Polska wersja - version Espanola: English version  Wersja polska  Version espanola
  • Strona główna
  • Moje podróże
  • Podróż marzeń -
    Siłami Natury
  • Australia podróże,
    wiza studencka itd
  • Warto zwiedzić (zdjęcia)
  • Polecam - książki,
    filmy, sprzęt itd
  • O sobie
  • Świat oczyma Eweliny
  • Kontakt

Podróż wspierana przez College z Sydney

Podróż Siłami Natury

Podsumowanie >> 1 etap 2 etap 3 etap 4 etap
5 etap 6 etap 7 etap 8 etap 9 etap
10 etap 11 etap 12 etap 13 etap 14 etap
15 etap 16 etap 17 etap 18 etap 19 etap

3 etap - Torres del Paine

data startu aktywność kraj miejsce skąd - dokąd dni km km/ dzień komentarz
03.02.2013
pieszo
Chile
Puerto Natales - brama parku w Rio Serrano
2.5
81
32
05.02.2013
Park Narodowy Torres del Paine
brama Rio Serrano - Laguna Amarga
5
135
27
górskie szlaki
10.02.2013
Laguna Amarga - Cerro Castillo
1.5
54
36
Całość
9
270
30

Torres del PaineCiężko jest pisać o Parku Narodowym Torres del Paine. Bo jak napisać, że coś jest piękne? Park Torres do takich kategorii się zalicza. Jest na tyle cudowny, że postanowiłem odwiedzić ten park ponownie (ostatnia wizyta w 2004 roku), mimo iż musiałem nadłożyć tydzień drogi (270 km zamiast 56). Ale przecież w mojej podróży wcale nie chodzi o samo przemierzenie kontynentu, lecz przede wszystkim o przebywaniu w pięknych miejscach. Poza tym jak bardzo cieszy sprawianie przyjemności osobie, którą się kocha. Dlatego wziąłem tam z sobą Ewelinę.

Patagonia jednak rządzi się swoimi prawami i sam fakt bycia w parku nie gwarantuje dobrych widoków - wszystko zależy od pogody. My mieliśmy dużo szczęścia - na trzech głównych atrakcjach (lodowiec Grey, Dolina Francuzów, trzy wieże) światło było idealne. Szaleliśmy od kempingów do atrakcji nie trwoniąc czasu, spoglądając błękitnym szczelinom lodowca w otchłań, wspinając się po skałach na jeszcze to wyższe punkty widokowe, oglądając słynne wieże Torres aż trzykrotnie, z różnych kątów, o wschodach czy zachodach słońca. Park był dla nas łaskawy, a mając lekkie plecaki, mogliśmy czerpać z marszu więcej radości.

 Lago Grey    Lago Grey Szkoda tylko wysokiej komercjalizacji miejsca. Poza zabójczą ceną wstępu ($40, w Australii najdroższy park jest 1.5 razu tańszy), zamykają przytulne bezpłatne miejsca kempingowe oraz wprowadzają godziny zamknięcia szlaków. Tym samym zmuszają plecakowiczów do korzystania z płatnych miejsc, a to z kolei dyskwalifikuje potencjalnych biedniejszych studentów. Występuje tam tak zwane nastawienie na bogatych turystów - a przecież można mieć wszystkie grupy społeczne, trzeba tylko chcieć. W związku z powyższym nie miałem oporów rozbić się raz na oficjalnie zamknietym polu namiotowym (tak jak wielu innych turystów) oraz wejść na stary szlak, który obecnie również zniknął z atrakcji parku. Strażnicy parku często wykazywali się brakiem podstawowej wiedzy, myląc miejsca, ceny, informacje o kempingach, szlakach. Wprowadzali dezorientację. Mieli za to jeden wielki plus - byli mili. Mimo wszystko częściej wolę urzędnika niekompetentnego i miłego, aniżeli na odwrót.

Po zwiedzeniu parku miałem plan przejść bezpośrednio na północ do Argentyny. Niestety urzędnik odrzucił moje podanie bez żadnych pytań, odpowiadając w stylu kopiuj-wklej formalne regułki wyuczone w akademii biurokratów. Podania chyba nie czytał uważnie, albo było ono zbyt trudne do zrozumienia dla faceta za biurkiem - odradzał nawet oficjalne przejścia graniczne o słabszej infrastruktórze, proponując przejść dalej kilka dni, abym miał wygodniejszą granicę. Skąd biorą się tacy ludzie? Dojście i wyjście z parku rozwiazaliśmy sprawnie logistycznie - szedłem z lekkim plecakiem lub nawet bez niego, a Ewelina mijając mnie autobusem podrzucała sprzęt kempingowy pod koniec dnia. Po 2 dniach spotykaliśmy się w umówionym miejscu, gdzie czekała już na mnie z całym dobytkiem. Dzięki temu szło mi się lżej, szybciej i przyjemniej.

 

W końcu dotarłem do granicznej wioseczki, gdzie Ewelina dostopowała parę godzin później. Przyjechała z owocami, kanapkami, słodyczami, warzywami i o czymkolwiek jeszcze człowiek może marzyć po tygodniowym żywieniu się jedzeniem paczkowanym. Spędziliśmy ostatnią noc razem (w namiocie, bo w wiosce nie było hostelu - uppps, urzędnik miał rację), wymieniliśmy sprzęt, po czym pożegnania nadszedł czas. Było mi z żoną bardzo dobrze - na szczęście zobaczymy się znowu za kilka miesięcy w Boliwii. Pa.

Ceny w dolarach australijskich, styczeń 2013 - 1 AUD = 3.20 zł
Kraj Dni Jedzenie Noclegi płatne (ilość) Zezwolenia
Wstępy
wynajęcie przewodnika Sprzęt
zakup, wynajęcie
Przesyłki sprzętu, innych *Transport Inne Całość
Chile 9 $237 (2) $19 $38 $0 $6 $0 $0 $31 $331
nocleg w namiocie w parku
Torres del Paine bilet wstępu $38
osłona ekranu $6
glukozamina $30

 

powrót na początek strony