English version - Polska wersja - version Espanola: English version  Wersja polska  Version espanola
  • Strona główna
  • Moje podróże
  • Podróż marzeń -
    Siłami Natury
  • Australia podróże,
    wiza studencka itd
  • Warto zwiedzić (zdjęcia)
  • Polecam - książki,
    filmy, sprzęt itd
  • O sobie
  • Świat oczyma Eweliny
  • Kontakt

Himalaje 1999

WstÄ™p Europa Turcja Iran Pakistan Indie cz.I Nepal Nepal treking Indie cz.II Powrót Zakończenie

Turcja

(od Istambułu) 13.09 – 16.09 (2,5 dnia)

Błękitny MecztPo 1,5h szukania noclegu decydujemy się na droższy wariant – własny pokój, ze śniadaniem za 5$/os. Prysznic i ciepły obiad ugotowany na podręcznej kuchence, coś wspaniałego. Dobra na miasto późną nocą. Ale pięknie, z tarasu hotelowego widzę Błękitny Meczet i Ahia Sophia, a w dali AZJĘ.

Zwiedzamy centrum, siadamy w knajpce na pufach, pusto, cicho, ciepło i przyjemnie, jestem zachwycony Istambułem. Rano idziemy kupić bilet do Teheranu, ceny od 38 do 25$, targujemy do 23$, wyjazd na następny dzień. Odwiedzamy Baazar ciekawy, ale jakby trochę nasze Sukiennice, pod turystów. Potem do Błękitnego Meczetu, to na mnie zrobiło wrażenie. Cudownie. Teraz drzemka na trawce, budzą mnie Muezini, śpiewający z minaretów (z magnetofonu), wspaniałe, mógłbym tego słuchać cały czas. Czuję, że otacza mnie coś obcego, inna kultura i religia.

Hm, czas na Azję, płyniemy przez Bosfor. Świetne uczucie, przepływam między kontynentami. Świętujemy przy zachodzie słońca nad Europą, jedząc lody i arbuza. Wieczorem Kasia idzie spać do dormitorium, a ja z Krzyśkiem śpiwory pod pachy i heja na nocleg pod Błękitny Meczet na trawce. Piwko tureckie na dobranoc i kimono, a o wsch. słońca (5.00) odzywa się Muezin, przeogromnie głośno w tej ciszy – to trzeba przeżyć. Popołudniu wchodzimy do autobusu, jedziemy mostem do Azji, widzimy ruiny domów po trzęsieniu ziemi w Izmicie. Dalej już coraz bardziej dziko. Trochę zbyt głośno puszczają arabską muzykę z głośników, ale jest klima i jedzie się wygodnie.

Czasy i miejsce niespokojne. Kontrola wojskowa, u nas tylko paszportowa, ale na zewnątrz przeszukują ludzi, chyba Kurdów. Nadal piękne tereny, a gdzieś za godzinkę Iran, a raczej granica. Niestety nie widać Araratu, zachmurzenie. Przeszliśmy już kontrolę paszportową i czekamy teraz na kontrolę bagażową. A leje i leje, w dali cudowna tęcza. W autobusie jechało nas 6 obcokrajowców. Dostaliśmy płaszcze, jeansy, spódnice itp., mamy to przewieźć dla Irańczyków. Hm, ciekawe czy dlatego są tacy mili?

powrót na początek strony