English version - Polska wersja - version Espanola: English version  Wersja polska  Version espanola
  • Strona główna
  • Moje podróże
  • Podróż marzeń -
    Siłami Natury
  • Australia podróże,
    wiza studencka itd
  • Warto zwiedzić (zdjęcia)
  • Polecam - książki,
    filmy, sprzęt itd
  • O sobie
  • Świat oczyma Eweliny
  • Kontakt

Himalaje 1999

WstÄ™p Europa Turcja Iran Pakistan Indie cz.I Nepal Nepal treking Indie cz.II Powrót Zakończenie

Indie część II

4.11 – 18.11.99 (15 dni)

Witamy w III-świecie, brud i smród na ulicach, pobocze to latryna. Hindusi są ciemniejsi i bez mongoloidalnych rysów twarzy w porównaniu z Nepalczykami. 90 R za autobus do Patny, dziękuję, ale naciągacie. Idę na dworzec 2 km. No cóż, tym razem nie kłamali, nie ma autobusu. No to na stopa, kiepski ruch, w końcu jadę za 90 Rupii.

W Patnie mimo zapewnień rikszarzy, że dzisiaj do Gai się nie dostanę, odwiedzam dworzec kolejowy. No i za 2 godziny jedzie pasażerski, bez miejscówek, ale za to tanio. Walka o miejsca w wagonie (opóźnienie 2,5 godziny), mimo, że ktoś tu dla kogoś zajął parę miejsc, siadam i nie dam się zgonić. W siedmiu na 4-os siedzeniu. Nieprzyjemni, niby rozmawiamy i jest OK, ale te śmiechy. Zamówiłem na ulicy posiłek, ugotowane jajca wrzucił na patelnię, podsmażył je, zrobił do tego warzywną zapiekankę i podał mi na trzech liściach. Nie wiedziałem jak to się je, gorące, ale pyszne.

Następnego dnia do Bodygaya, gdzie medytował Budda i osiągnął stan Nirvany. Przyjemna spokojna świątynia, miejsce medytacji i relaksu. A w nocy pociąg do Varanasi, expres, kąpiel w Gangesie, Varanasiale kupiłem 3 razy tańszy bilet na II-gą klasę tzn. są dwa wagony gdzie wchodzi tylu ilu jest chętnych. Do pierwszego nie umiałem się zmieścić, do drugiego mnie upchali i nawet przepchałem się dalej, aby położyć bagaż. Siedzę na kawałku ziemi, po 2 godzinach jest bardzo niewygodnie. Obok klasa sypialna, wstaję, aby odciążyć kości kulszowe i po czasie zostaję zaproszony do klasy "sleeper", gdzie ustępują mi miejsca, dobrzy młodzi Hindusi.

Wysadzają w Varanasi, gdzie o 3.40 w nocy składam bagaż w przechowalni i z karimatą szukam miejsca na 3 kąpiel w Gangesie, Varanasigodzinny nocleg na peronie. Rano znowu rikszarz chce więcej niż się umówiliśmy, znowu walka słowna, w końcu odchodzę bez płacenia, co skutkuje i bierze ustaloną stawkę. Idę nad Ganges, gdzie rano oglądam kąpiących się Hindusów, później kolorowo od sari (pranie). Podoba mi się tu, tak typowo indyjsko, jak myślałem. Potem dałem sobie obciąć paznokcie na ulicy, a skończyło się na masażu całego ciała, hindi masaż, inny niż znam. Fajnie jest leżeć nad samą rzeką, relaks. Wieczorem ludzie puszczają zapalone świeczki na spodeczku z kwiatami, które płyną z nurtem. Kupiłem jedną i to był mój taki 1 listopad, ładnie to wyglądało, tym bardziej, że wracałem z tajemniczych kremacji. Posiedziałem nad rzeką długo, ale jest tu taka dziwna pozytywna atmosfera. Zostało mi 7 rupii w kieszeni, a trwa 3-dniowe święto. Napociłem się z wymianą, kupiłem przy okazji koszulkę, naszyjnik i bransoletę, jestem power-flower. Potem szybko na dach na lekcję yogi przy zachodzącym słońcu, ale jestem połamaniec, zero rozciągnięcia. Skończyłem z temperaturą i to wysoką, poleżałem, poszedłem ciepło ubrany pooglądać festiwal, fajerwerki jak w Sylwestra przez całą noc. Rano ponownie na zdjęcia, wyczarterowałem sobie łódkę aby podziwiać z wody, podoba mi się tu. Oczywiście właściciel hotelu chciał mnie wykiwać, ale po nim powrzeszczałem, więc oddał chociaż część depozytu, cham.

Na drugi dzień pobytu w Agrze przyjechał mój wcześniej poznany motorikszarz, jeszcze narąbany, ale miałem ubaw. Tam gdzie totalne dziury on na gaz, wychodzimy z zakrętu i potrącił jedną rikszę, drugą i gaz, zatrzymuje go dalej wojskowy, a on gaz, pokazuje mi w oddali Taj Mahal no i w wrąbał w mur. Wyciągnęliśmy maszynę i jedziemy dalej, a on przez boisko gdzie właśnie grają sobie w krykieta. Jestem w jego domu, sam gotuję sobie w kuchni (smażone na cholernym oleju pomidory z warzywami), gramy w ich grę, takie pstrykanie kapsli, przegrałem. Innym razem gdy jechaliśmy już się nie zmieścił między samochodem i skuterem, uszkodził je poważniej i zatrzymali go. A ja w tym czasie poszedłem sobie zwiedzić Taj Mahal, piątek, a więc wstęp wolny, tłumy ludzi. Podobało mi się. Red Fort już nie był aż taki ciekawy.

Pojechałem do Mathury, miejsca urodzenia Kriszny. Wziąłem rikszę pod hotel o którym wyczytałem w przewodniku, niestety pełny. To samo w 5-ciu następnych. Ale byłem wściekły, także w nocy doszedłem na dworzec. Chcę zostawić bagaż, aby przespać się bezpieczniej, ale bez biletu nie mogę, a na jutro bilet mogę kupić dopiero jutro (na II-gą klasę). W końcu obsługa dała mi czyiś bilet i w ten sposób ominęli przepisy i przyjęli bagaż. Z jedzeniem jeszcze gorzej, jeden tak kombinował, że się z nim pokłóciłem, u drugiego brak 75% tego co wypisane, a jak już zamówiłem to dostałem zimny ryż. Biorę karimatę, polar i śpię w poczekalni. Rano idę zwiedzać – świątynię – nic specjalnego, miejsce gdzie Kriszna wypoczywał po zabójstwie króla Knasy – brud, syf, gorzej niż nad Gangesem, fort – ciężko to nazwać czymkolwiek. W końcu miejsce urodzin Kriszny – nie wolno wnosić długopisów, kalkulatorów, notesów, aparatów itp., gościnnie, a nic ciekawego nie było. Wracam na dworzec, oczywiście nie ma pociągu o którym mówiono mi wczoraj, ale jest jeden, który ma 5 godzin spóźnienia, więc za godzinę powinien być. Był za 2 godzinki.

Dotarłem do Jaipuru. Wychodząc z dworca oczywiście odrzucałem wszystkie propozycje rikszarzy idąc pieszo do niedaleko wyczytanego hotelu. Jeden z rikszarzy zadał mi pytanie coś o zachowaniu turystów, wdałem się z nim w dyskusję. Głównym argumentem, w który uwierzyłem było to, iż mówił, że jak rikszarz mnie podwozi to dostaje za to 20 R, jak idę sam, cena będzie ta sama, a obsługa 20 R weźmie sobie do kieszeni, poza tym gwarantował, że te hotele które wymieniłem będą pełne, środek sezonu i po 19, tanio nie znajdę. Zaproponował hotel do 60 R, przejazd za 5. Po całej dyskusji, zmęczeniu i doświadczeniu z poprzedniej nocy zaufałem mu.

Niestety największy mój błąd, w hotelu po dwóch dniach mnie okradziono. Była w tym też moja wina, bo za bardzo im zaufałem, a tego się nie robi. Dobrze że miałem już bilet lotniczy. Właściciele udawali pomocnych do końca, także z jednym pojechałem na miasto jego skuterem, nie chciałem prowadzić, bo bym nas zabił. Pokazał mi „Water Palace” potem chciałem zobaczyć produkcję słynnych dajpurskich tkanin.

Wyleciałem z Indii, mój pierwszy lot samolotem.

Nocleg:
Gaya - Hotel Sidartha pokój 1os 50 R (1,2 $)
Varanasi – Modern Vishnu Guest House pokój 2os samemu 2*42,5 R (1 $/noc)
Jaipur - ? hotel pokój 1os 4*60 R (1,4 $/noc)

Wyżywienie średnia 5,8 $/dzień

Opłaty i wstępy:
Varanasi – masaż hindi 50 R (1,2 $)
lekcja yogi 50 R (1,2 $)
30-min. wyczarterowanie łodzi na Gangesie (samemu z wioślarzem) 30 R (0,7 $)
Amber – pałac 4 R (0,1 $)

powrót na początek strony