Żegnam się z rodziną nie czując jeszcze gdzie i po co jadę, no i że na tyle czasu.
Rano Bratysława, mamy tylko godzinę na dojazd z dworca do miasta i powrót. Dalej do Budapesztu, tutaj już 2 godziny, więc nad Modrym Dunajem wypijamy węgierskie wino, no i lecimy do pociągu. W Szeged niestety nie udaje się nam uzyskać już połączenia do granicy, trzeba czekać do rana. Niestety? Idziemy na miasto, piątek wieczór, tutaj zabawa na wolnym powietrzu przy disco-węgro. Bawimy się z nimi przy piwku i kiełbasce. Śpimy koło dworca na samych karimatach, nad ranem trochę zimno.
Przekraczamy granicę, rumuński strażnik graniczny tłumaczy nam, że jesteśmy nienormalni, do Indii? Przechodzimy, dobrze że w dzień, zadupie i nieprzyjemnie. Cóż, śniadanko, toaleta i na stopa, przynajmniej do Aradu (50 km). Pierwszy chce 2$ za drogę, drugi już 3$, trzeci 4$. Żałujemy pierwszego, no ale w końcu po 2h normalny gościu, co damy to damy i to aż do Timisoary. Jedziemy dalej, sobota, więc wymiana pieniędzy u taksówkarza i wyjeżdżamy pociągiem kolejne 60 km dalej, w kierunku granicy. Kierowcy żądają za dużo, przeszkadzają nam dwaj inni Rumuni i pijany pop. Już późno, daleko dzisiaj już na pewno nie dojedziemy. Zrezygnowani, tracimy czas a kasa na drogi pociąg chyba i tak pójdzie. A tu nagle zatrzymuje się TIR, na lewym pasie drogi. Gadka szmatka, mówi coś o Sofii, o Bułgarii i macha ręką, gdy mówimy o kasie. SUPER!
4 osoby w TIRZE to niezbyt wygodne, ale nie czas na komfort. Seniol jest Turkiem i jedzie do Istambułu. Za 1h zatrzymujemy się w restauracji, gdzie są sami tureccy kierowcy, wszyscy się znają, ściskają się i żartują. Jemy obiad z wszystkimi, bagatela 4$, chwilę później kolejny postój, na całą noc. Oferują nam pokój w cenie dla Seniola o połowę taniej 10DM (marki niemieckie) od osoby, ale my chcemy zaoszczędzić, po tak drogim obiedzie. Wieczorem nasz kierowca zaprasza nas do środka motelu do stołu. Podana taca z bananami i brzoskwiniami oraz tureckie ouzo, Yeni Raki. Rozmawiamy i bawimy się do 1.00. Dostajemy kluczyk od kabiny, mamy gdzie spać. Granica - udało się bez łapówek, ale chcieli. Kierowca obawia się bułgarskiej mafii w nocy więc szaleje. Wspólnie płacimy łapówę za przekroczenie prędkości. Celnicy tureccy dla Polaków mili, przed Istambułem kierowca zjeżdża, zatrzymuje nam autobus do centrum i się żegna.
No i cóż? Plany, marzenia i wyobrażenia ruszyły w nieustanny wir zmian emocji i wrażeń. Jakie są na razie? Przyjemne. Jadę w tej chwili przez Turcję i podziwiam widoki. Tak wyobrażałem sobie tą część świata, wyjałowione stepy, pagórki, piękne wąwozy i kręta droga którą mkniemy. A ludzie? Pomocni i ciekawi, nie mniej niż my ich.
Średnia 8,85 $/dzień (Jest to dzienny koszt utrzymania - transport, nocleg, wyżywienie)