Konno przez Andy, z wybrzeża Jeziora Titicaca do Rurrenabaque (przez Apolo) - dystans około 505 km, przewidywane tempo 15-25 km/ dziennie, czas 4 tygodnie.
Niestety nie wiem, gdzie dokładnie chcę rozpocząć na północnym brzegu Jeziora Titicaca. Prawdopodobnie ruszę z jednej z wiosek - Ispaya, Quillima lub Carabuco. W wioskach tych chciałbym bowiem wynająć konia lub muła i ruszyć z nim przez Andy do dżungli. Koń miałby posłużyć mi jako tragarz, gdyż będę już pewnie na tyle zmęczony, że przydał by mi się treking na lekko.
Będę próbował dotrzeć do wioski Charazani. Prowadzi tam bowiem droga. Stamtąd pozostaje już tylko bardzo rzadko uczęszczany szlak, opisany przez Yossiego Briana "Trekking in Bolivia" (książka trudna do dostania, ale mam kserokopie od Piotra Opaciana). Z wszelkich prób zdobycia informacji na temat tej trasy, znalazłem tylko cztery osoby które mają osobiste doświadczenie. Jeden z nich to Piotr Opacian z Kwidzynia. Odwiedziłem Piotra i po jego opowieściach zdecydowałem przemierzyć ten odcinek - a mógłbym przecież iść krótszą i łatwiejszą drogą z Jeziora Titicaca prosto do Apolo. Wygląda jednak na to, że szlak ten będzie niezłym przeżyciem.
Będę musiał z powrotem wdrapać się na wysokość ponad 5000 metrów. Niestety nie będę już miał sprzętu zimowego, dlatego zależy mi aby wraz z wynajęciem muła lub konia, iść razem z przewodnikiem Indianinem. Byłby on potencjalną przepustką na nocleg, pod baranimi skórami, w kolejnych wioskach. Tam brałbym kolejnego przewodnika, kolejnego konia, do następnej wioski, itd. na szczęście później nastąpi zejście w tropiki. Taki przynajmniej jest plan.
Przydały by mi się mapy z Instituto Geografico Militar z La Paz, ale nie załatwiają oni map przez internet, a trzeba je uprzednio zamówić. Bez map pozostaje tylko opis z książki Briana lub pytać się miejscowych.
Z Pelechuco będę zmierzał kolejno do wiosek: Queara, Mojos, Pata Tuichi, Pata, Santa Cruz, aż do Apolo. Stamtąd jeszcze mi nieznanym sposobem przejdę do Rurrenabaque. Tam zamierzam kupić łódź.