W wyniku wystąpienia pewnych okoliczności decyzja zapadła - ruszam prawdopodobnie w grudniu albo w lutym.
Spływałem barką rzeczną po brazylijskiej Amazonce. Bujałem się w hamaku, kiedy nagle w środku nocy zatrzymaliśmy się i na pokład wciągnęli białego człowieka. Bardzo zaintrygowała mnie opowieść tego Szwajcara, który od kilku tygodni spływał sobie Amazonkę kupioną łódką wiosłową. Znudziło mu się, więc sprzedał łódź i teraz załapał się na naszą barkę towarową. Nie miał nawet brazylijskiej pieczątki w paszporcie, tylko jakiś papierkowy świstek od policjanta z pobliża granicy brazylijsko-ekwadorskiej. Zaimponował mi. Nawet więcej, po prostu pokazał mi na własnym przykładzie, że można wychodzić poza szablony, można robić rzeczy samemu, trzeba tylko chcieć. Po tej rozmowie nie potrafiłem zasnąć, wyciągnąłem zeszyt i naszkicowałem mapę Ameryki Południowej. Postanowiłem, że kiedyś przekroczę ten kontynent bez użycia żadnego napędu silnikowego. Spojrzałem na mapę i wymyśliłem - z południowego na północny przylądek. Było to 15 kwietnia 2004 roku.
Nigdy nie zapomniałem tamtej nocy, tego momentu narodzin pomysłu podróży "siłami natury". Jednak od tego czasu moje życie bardzo się zmieniło. Przede wszystkim poznałem swoją drugą połówkę, a więc następne podróże postanowiliśmy spędzić razem (Afryka 2007, Azja Środkowa 2009). Zafascynowałem się również pustyniami i po budowie wózka pustynnego trzeba było się znowu "odkuć" finansowo. Jednak nigdy nie porzuciłem marzenia o podróży "siłami natury". Skrupulatnie gromadziłem informacje, szukałem, spotykałem się z podróżnikami, pytałem, załatwiałem sprzęt i mapy. Moja "podróż marzenie" żyła we mnie cały ten czas. Czasami wydaje mi się, że ta wyprawa przerasta moje możliwości fizyczne, że to za trudne. Jednak kiedy czytam książki prawdziwych eksploratorów (np. Horn, Nowak, Muir), oglądam filmy uciekinierów z Syberii itp, to zdaję sobie sprawę, że moja wyprawa jest tylko śmieszną wycieczką. Wtedy czuję, że jestem prawie gotów i czas na mnie.
Przedstawię teraz szczegóły wyjazdu. Ponieważ mam jeszcze sporo niewiadomych, proszę czytelników o podzielenie się informacjami lub podaniem mi kontaktu do osób, które mogą mi udzielić niezbędnych wskazówek.
Wyprawa rozpocznie się na południowym krańcu lądowej Ameryki Południowej, chilijski Przylądek Froward (Przylądek Horn leży na wyspie). Przy użyciu nie zmotoryzowanych środków transportu, takich jak: nogi, rower, koń, łódka, żaglówka, lotnia itp, planuję dotrzeć do lądowego północnego krańca kontynentu, kolumbijskiego Przylądka Gallinas. Na pokonanie tych 13,260 km, 13 miesięcy powinno wystarczyć.
Bardzo dokładnie przygotowuję się do pierwszej części podróży - Chile, Argentyna oraz częściowo Boliwia. Tu mam jeszcze dobre mapy i sporo informacji na internecie. Później jest jednak nieco gorzej, a więc będę improwizował na miejscu. Taki układ też jest chyba ekscytujący.
Ogólny zarys wyprawy:
1. Bieg z najbardziej południowego punktu w Chile kontynentalnym (Przylądek Froward) do Puerto Natales - dystans około 350 km, przewidywane tempo 30-50 km/ dziennie, czas 10 dni.
2. Marsz przez Patagonię do Puerto Montt (lub do około 41 południowego równoleżnika gdzie chilijska Patagonia się kończy) - dystans około 1960 km, przewidywane tempo 20-35 km/ dziennie, czas 2 miesiące i 3 tygodnie.
3. Rowerem pod bazę pod Aconcagua, a później kontynuacja do wybrzeża - dystans około 1775 km, przewidywane tempo 60-100 km/ dziennie, czas 3 tygodnie.
4. Z wybrzeża (Vina del Mar lub Valparaiso) jachtostopem do Antofagasta - dystans około 1100 km, czas 2 tygodnie.
5. Stąd pieszo ciągnąc dwu kołowy wózek pustynny przez Pustynię Atacama w Chile (przez San Pedro de Atacama), Altiplano w Boliwii (wspinaczka na Sajama 6542m), aż do Jeziora Titicaca (Copacabana) - dystans około 1370 km, przewidywane tempo 20-25 km/ dziennie, czas 2 miesiące.
6. Przeprawa przez Jezioro Titicaca na łódce wiosłowej - dystans około 32 km, przewidywany czas 2 dni.
7. Konno przez Andy, z wybrzeża Jeziora Titicaca do Rurrenabaque (przez Apolo) - dystans około 505 km, przewidywane tempo 15-25 km/ dziennie, czas 4 tygodnie.
8. Teraz najtrudniejsza część, ponieważ nie mam wystarczającego doświadczenia - Dżungla Amazońska. Spływ Rio Beni - dystans około 830 km, przewidywane tempo 30-35 km/ dziennie, czas 4 tygodnie.
9. Rowerem z Riberalta do Porto Velho - dystans około 425 km, przewidywane tempo 75 km/ dziennie, czas tydzień. Potem spływ Rio Madeira do brazylijskiej wioski Borba (na południe od Manaus) - dystans około 880 km, przewidywane tempo 30-35 km/ dziennie, czas 4 tygodnie.
Opcjonalnie - pieszo z przewodnikiem przez dżunglę z Borba do Manaus - dystans około 200 km, przewidywane tempo 10-20 km/ dziennie, czas 2 tygodnie.
10. Rowerem do Roraima w Wenezueli - dystans około 1015 km, przewidywane tempo 75 km/ dziennie, czas 2 tygodnie.
11. Opcjonalnie - w Roraima może będę mógł polecieć malutki odcinek na lotni. Później jeśli znajdę przewodnika i będę jeszcze miał wystarczająco sił na marsz, pójdę w kierunku Angel Falls (najwyższy wodospad świata), a stąd powrót do cywilizacji (w okolicę Ciudad Bolivar) - dystans około 860 km, przewidywane tempo 20-25 km/ dziennie, czas 5 tygodni.
12. Rowerem przez Wenezuelę do Kolumbii - dystans około 1260 km, przewidywane tempo 75-100 km/ dziennie, czas 3 tygodnie.
13. Ostatnia część to marsz z miasta Maicao do najbardziej na północ położonego punktu kontynentalnej Ameryki Południowej (Przylądek Gallinas) - dystans około 180 km, przewidywane tempo 25 km/ dziennie, czas tydzień.