Sprzęt |
Inne |
Sprzęt inne
Co jeszcze zabieram w podróż? Oto lista pozostałych rzeczy, nie wszystkie są jednak niezbędne, zależy to od rodzaju podróży.
Dokumenty. Zabezpieczone przed wilgocią, ukryte przed złodziejami. Paszport, karta kredytowa, zdjęcia i gotówka powinny być schowane (a backupy trzymane online). Najlepsze miejsce dla mnie to pas biodrowy noszony pod spodniami. Taki syntetyczny pas biodrowy nie jest najprzyjemniejszy, może nas obetrzeć oraz nie pachnie miło od potu. Jest jednak dobrym zabezpieczeniem, przynajmniej od złodziei. Gotówkę noszę przynajmniej w dwóch miejscach - na wypadek kradzieży lub napadu, mniejsza suma gdzieś na wierzchu, a główna kwota ukryta w innym miejscu.
Profilaktyka zdrowia oraz leczenie w przypadku jego utraty.
Okulary słoneczne. Filtr powinien być dobrej jakości. Jeżeli kupimy tanie okulary bez filtra zabezpieczającego, to szkodliwość promieniowania UV tylko się nasili. Spowodowane to będzie tym, iż na wskutek nałożenia ciemnych okularów nasze źrenice się rozszerzają, aby "lepiej widzieć" w ciemniejszym terenie. Oznacza to, że więcej promieni absorbują, a jeśli szkła/plastik nie zawierają filtru zatrzymującego szkodliwe promieniowanie, to wpada ono prosto do naszego oka. W zdrowie lepiej trochę zainwestować. Jeśli planujemy treking na lodowcu, okulary powinny posiadać specjalne osłony z boku. Okulary dobrze trzymać w twardym opakowaniu wraz ze specjalnymi szmatkami do czyszczenia filtra. Od lat używam okularów firmy Julbo (cena od €70).
W terenie malarycznym to obowiązek, w pozostałych przypadkach może się przydać - krem/spray przeciw komarom. Najlepiej gdyby zawierał około 30% DEET. Na Alaskę brałem DEET 100% (żółty olej, trzyma komary z dala przez 12 godzin). Moskitiera też nie zaszkodzi. W niektórych rejonach świata insekty są na tyle dokuczliwe, że można wziąć siatkę na twarz - bardzo jej nie lubię, ale na pustyni dawała mi ulgę podczas przerw, gdzie muchy inaczej nie pozwalały się zrelaksować.
W celu uniknięcia spalenia skóry od słońca przyda się krem do opalania. Ważne na sporych wysokościach oraz w profilaktyce przed rakiem skóry w krajach o większej dziurze ozonowej (większe promieniowanie UV), np. w Australii.
Apteczka pierwszej pomocy - nie ma co przesadzać, gdyż większość rzeczy kupimy w razie potrzeby na miejscu, ale podstawy powinny być pod ręką o każdej porze. Szczególnie, jeśli wybieramy się na treking:
środek przeciwbólowy - aspiryna, paracetomol albo ibruprofen
leki przeciwhistaminowe – na alergię
antybiotyk
Imodium, Nifuroksazyd – na żołądek (problemy gastryczne, biegunka)
strepsils - na gardło
chusteczki albo płyn z alkoholem do czyszczenia rąk (zapobiega chorobie brudnych rąk, np. żółtaczka).
ostrze do przekuwania pęcherzy
plastry wodoodporne
bandaż elastyczny
stopery do uszu - dla wygodnej jazdy nocnym autobusem
gwizdek - do wezwania pomocy (razem z latarką).
Przybory toaletowe. Bardzo ograniczone do małego mydła (w płynie), małej pasty do zębów i szczoteczki, golarka jednorazowa (w praktyce wielorazowa i kupowana na nowo), ćwierć papieru toaletowego.
Rzeczy do reperacji sprzętu. Przydać się może zestaw do szycia (mocna nić, igła, nożyczki i agrafka), srebrna mocna taśma izolacyjna (duct tape), mini nóż szwajcarski z serią różnych narzędzi.
Kłódka i stalowa linka do zabezpieczenia bagażu. Wychodząc z hostelu utrudniamy w ten sposób potencjalnemu złodziejowi szybkie i skuteczne wyniesienie plecaka. Sam plecak też można zapiąć na kłódkę, jeśli mamy w nim zamki błyskawiczne z dwoma uchwytami. Podczas nocnych przejazdów duży plecak przypinam linką do stałej metalowej części pojazdu w luku bagażowym (albo u góry w pociągu), a mały plecaczek z najważniejszymi rzeczami (np. aparat), trzymam zawsze pod nogami, z zapiętym zamkiem błyskawicznym uniemożliwiającym szybkie wyciągnięcie zawartości z plecaczka. Nie należy trzymać plecaczka pod własnym siedzeniem (tam złodziej siedzący za Tobą ma ułatwione zadanie), tylko pod siedzeniem z przodu przed nami!
W zależności od typu podróży i transportu, możemy potrzebować specjalnego sprzętu.
W podróży rowerowej będzie to rower, części zapasowe (dętki, opony), części specyficzne (np. sakwy na bagażnik, lampka, lusterko, dzwonek itp) oraz zestaw naprawczy (narzędzia).
Czasami może nam się przydać "packraft", czyli mały pakowany ponton gumowy. W niektórych terenach niezbędny będzie przeciw-zapachowy kontener żywnościowy (bear resistant food containers, inaczej BRFCs), a z kolei na oglądanie dzikiej zwierzyny warto zabrać ze sobą lornetki.
Treking wysokogórski może oznaczać wzięcie ze sobą lin, uprzęży, raków i czekana.
W przypadku kiedy nie korzystam z trawersu przez lodowiec, biorę ze sobą kijki. Mają one funkcje odciążenia stawów kolanowych i skokowych (kosztem obciążenia stawów nadgarstkowych i łokciowych) oraz poprawę równowagi w terenie nierównym. Używam ich podczas wejścia pod górę, jak i podczas zejścia. Na płaskim terenie raczej nie korzystam. Ważne jest, aby kijki właściwie używać, tzn. powinny one pomagać w marszu, a nie przeszkadzać. Odpowiednia długość kijka to podstawa (można zmieniać jego długość). Kijek stawiamy naturalnie, pod kątem prostym do podłoża, około 20-30 cm przed sobą, ręką przeciwną do wysuniętej nogi. W momencie styku kijka z podłożem, nasze ramię z przedramieniem powinno tworzyć kąt prosty. To najlepsza pozycja wyjściowa do wykorzystania kijka. W praktyce kijek skracamy idąc pod górę, a schodząc w dół będziemy wydłużać jego długość - tak aby zachować kąt prosty ramienia stawiając kijek odpowiednio niżej lub wyżej na pochyłym podłożu.
Aby unieść ciało idąc pod górę, należy wykorzystać pasek przyczepiony do rękojeści. Pasek ten powinien być odpowiedniej długości, tak aby utworzona z paska pętla na ręce stanowiła bazę podporu (kciuk powinien znajdować się osobno od pozostałych palców). Na takiej pętli "zawieszamy" sporą część naszej wagi (poprzez staw nadgarstkowy). Podczas zejścia często opieram wewnętrzną część dłoni na górze rękojeści, amortyzując w ten sposób siłę opadania ciała. Kijki to waga rzędu 400-600 gram za parę, oraz koszt od €50.
Parę dodatkowych uwag przy zakupie kijków. Nie polecam kupować tych o stałej długości, mimo iż są lżejsze to nie spełnią prawidłowo swojej roli (długość musi być stale zmieniana).
Niektóre kijki są wyposażone w amortyzatory. Uważam że to zbędne, gdyż nie chodzę na tyle agresywnie, aby mieć potrzebę dodatkowej amortyzacji, poza tym jest to kolejny mechanizm, który daje nam dodatkową wagę i spore prawdopodobieństwo, że się zepsuje.
Chodząc w terenie miękkim (śnieg, błoto), kijki w ich dolnej części powinny posiadać kółka. Zapobiegają one w zapadaniu się kijka wgłąb ziemi. Na twardych powierzchniach dobrze mieć nakładki gumowe na spód kijków (to nie jest niezbędne), aby nie rąbać hałaśliwie metalem o skałę. Takie gumki trzeba jednak ściągnąć przy miękkich nawierzchniach, gdyż błotko wessie taką gumkę. Kijki mogą również okazać się bardzo przydatne, jeżeli zamiast namiotu będziemy używać "tarp", o czym pisałem na stronie o namiotach.
Podarunek. Jadąc autostopem, maszerując poprzez rzadko odwiedzane przez turystów tereny, nie raz możemy mieć przyjemność zostać zaproszeni do domu przez miejscowych. Na taką okazję zwykle noszę z sobą jakieś jedzenie, aby móc podarować je gospodarzom (mam na myśli mniej rozwinięte kraje). Ale oprócz tego, staram się zaprzyjaźnić z dzieciakami oraz rodzinką. W przełamywaniu pierwszych lodów często korzystam z pomocy paru rekwizytów. Ewelina zwykle puszcza dzieciakom bańki mydlane - w Afryce robiły furorę. Ja nauczyłem się kilku sztuczek magicznych - niektóre można zrobić przy użyciu domowych gumek, kart, długopisów itp, a na te bardziej skomplikowane noszę z sobą swój mały zestaw. Najczęściej nasi gospodarze mają sporo radości i zabawy przy takich trikach. Dobrym zabezpieczeniem są też drobne pamiątki typu: magnesy na lodówkę, pocztówki, breloczki, świecidełka, zdjęcia rodziny, cokolwiek małego lekkiego możemy zabrać z kraju.