Nie polecam |
Nie polecam
Życzyłbym Wam i sobie, aby ta część mojej strony pozostała jak najbardziej pusta. Niemniej jednak złe doświadczenia też mnie spotykają, można więc przestrzec innych, aby uczyli się na moim pechu.
National Geographic Polska i Beata Pawlikowska
Po przeczytaniu tej książki byłem rozczarowany Panią Beatą Pawlikowską i National Geographic Polska. Nie sprawdzili materiału przed wydaniem. Potem przyszła frustracja, a na koniec siadłem i sam sprostowałem rzeczy, których moim zdaniem nie powinno było być w książce. Na długi i szczegółowy wykaz błędów zapraszam tutaj.
Najgorszy jednak jest fakt zupełnej ignorancji. Wysłałem do National Geographic Polska wykaz tych błędów, ale nie odpowiedzieli, widocznie zupełnie im nie zależy na jakości. Nie pozostaje mi nic innego, jak już nie kupować ich wydań, bo przecież udowodnili, że zamiast uczyć, drwią sobie z czytelnika. Mam wrażenie, że jeśli coś się sprzedaje, to może to być cokolwiek, byle kasa była. Ikona mojego dzieciństwa legła w gruzach.
American Express
Potężna firma American Express oferuje czeki podróżne. Jeśli wierzyć reklamie, jest to niezłe zabezpieczenie przed stratą pieniędzy. Gotówkę możemy bowiem zamienić na czek podróżny, a w przypadku jego zguby lub kradzieży American Express gwarantuje zwrot pieniędzy w przeciągu 24 godzin. Niestety, gwarancja ta jest tylko na papierze. Kiedy zgubiłem (lub mi je skradziono) swoje czeki w Zimbabwe, poinformowałem telefonicznie firmę o kwocie, nominałach i numerach seryjnych czeków.
Powiedzieli, że 24 godziny to za mało, muszą zbadać sprawę. Parę tygodni później dostałem odpowiedź emailem, że sprawa została zakończona i żadnych pieniędzy nie otrzymam z powrotem, jako że nie mam potwierdzenia zakupu czeków. Sprawdziłem warunki - nie ma tego w umowie. Odwołałem się. Wtedy American Express stwierdził, że już te czeki spieniężyłem, mają mój podpis. Nie chciano ze mną korespondować. Dopiero bezpośrednia wizyta w ich biurze w Sydney zmusiła ich do kolejnego rozpatrzenia sprawy. Tylko że pytali mnie, skąd mam pieniądze na podróże, skoro jestem studentem? Pokazali mi moje rzekome podpisy - czeki rzeczywiście zostały zrealizowane, tylko że z datą późniejszą niż moje zgłoszenie zguby/kradzieży! Podpis był podobny, ale tylko na pierwszy rzut oka. Kiedy udowodniłem już wszystko co można było, zgodzili się oddać mi moje pieniądze. Przelew na moje konto zajął im nieco ponad 24, hmm... dni, nie godziny. Od tej pory nie korzystam z usług tak niekompetentnej firmy.
Szkoła Privet - znane również jako Sputnik lub Stud Tour
Opóźnienie mojego jednego z wyjazdów nastąpiło „dzięki” nieuczciwości biura Stud-Tour z Warszawy, pośredniczącemu w załatwianiu wiz do Azji Środkowej. Musiałem nie być jedynym zawiedzionym klientem, skoro na forum znalazłem następującą informację - "kiedy zła sława Stud-Tour rozeszła się wśród podróżników, właściciel wyskoczył z "nową" firmą Sputnik Travel, mieszczącą się pod tym samym adresem i numerem telefonu. Jak się ludzie dowiedzieli, że Sputnik to Stud-Tour, to Sputnik przechrzcił się na Szkołę Privet (znowu lokal i telefon ten sam, ul. Belwederska 44)".
Z mojego doświadczenia z Stud-Tour (Szkoła Privet) - przede wszystkim wbrew temu, co mówią i piszą na stronie, nie trzeba zaproszenia (poparcie wizowe) do Kazachstanu, a życzą sobie za to paręset złotych. Zdecydowałem się na ich usługi na wysłanie paszportów po 3 wizy: Tadżycką, Kirgiską i Turkmeńską. Wytargowaliśmy z żoną, że poza opłatami za wizy, płacimy po 100 zł od paszportu od każdej wizy. Wtedy widziałem, jak z naszego powodu nie lecą już inne paszporty, tylko czekają kilka dodatkowych dni na nasze wizy irańskie (aby wysłać wszystkie paszporty razem, bo to taniej). Czyli już wtedy ktoś, być może Ty, był opóźniony, bo dla Stud Tour priorytet ma pieniądz, nie dobro i zaufanie klienta. Pani Żanna wyliczyła, że najpóźniej dostaniemy paszporty po 3-4 tygodniach. To mnie jeszcze zadowalało, więc nie chciałem brać wiz ekspresowych (podwójna cena, a nie ufałem im, że złożą o taką procedurę). Przeliczyłem się, paszporty dostaliśmy po 6 tygodniach. Ale najgorsze to fakt, że dostawaliśmy sprzeczne informacje - raz pytałem Stud Tour emailem - "jak tam progres?" Tydzień później dzwoniła żona, a agencja mówiła zupełnie coś innego - po prostu nie pamiętali, jakie kłamstwo powiedzieli wcześniej. Gdy teoretycznie wszystko było załatwione, pojechaliśmy do Krakowa już z plecakami i mieliśmy według naszej telefonicznej umowy odebrać rano paszporty przesłane przez nich przesyłką konduktorską (za którą płaciliśmy oczywiście my). Niestety, Stud-Tour znowu zakpił ze swoich klientów. Paszporty łaskawie przesłano nam dopiero po naszej telefonicznej interwencji z peronu, po godzinie 16, co oznaczało, że już spóźniliśmy się na nocny pociąg do Lwowa.