Jedzenie - średnio dzienne wyżywienie wyniosło mnie 6.2 €, przy czym droższe kraje to Panama, Belize i Meksyk. Kulinarną wizytówką krajów są frijoles i platanos fritos, czyli fasola i smażone banany. To niestety nie przypadło mi do gustu. Meksykańska kuchnia różni się trochę, wszędzie można dostać boritos i tortille, a poza piwem (wszechobecna Corona), pije się przede wszystkim popularną tequila. Podczas kupowania posiłku w restauracyjkach zwróćmy uwagę na menu del dia, gdyż danie dnia zwykle jest tańsze od dań z karty.
Połączenie -praktycznie nie ma problemu z dostępem do internetu w większych miastach. Na prowincji zależy – jeśli już w ogóle jest, to zwykle droższy. Ceny za godzinę zwykle zaczynają się od 0.5 €, nieco wyższy minimalny pułap był w Nikaragui i Salwadorze. Zdecydowanie drogo w Belize, na wyspie aż 3.5 €/ h. Znaczki na kartkę do Polski w Hondurasie kosztowały 0.6 €, w Meksyku 0.9 €. Za minutę połączenia telefonicznego do kraju (przez internet) płaciłem w Nikaragui i Gwatemali 0.3 €, w Meksyku ponad 1 €.
Pogoda - sezon suchy trwa zwykle pomiędzy świętami Bożego Narodzenia i Wielkanocy. Pora deszczowa występuje między kwietniem i grudniem, z tym, że wybrzeże Pacyfiku często ma dwukrotnie wyższą sumę opadów niż strona Atlantyku. Dodatkowo na wybrzeżu karaibskim szaleją huragany (od września do listopada). Powyższe prognozy nie dotyczą większości Meksyku, na który ogólnie mówiąc klimat monsunowy nie ma już zasięgu.
Transport - symbolem Ameryki Środkowej są dla mnie stare, zdezelowane żółte szkolne autobusy, zwane potocznie chicken bus. Swoją młodość spędziły w USA wożąc dzieci do szkoły, a teraz służą tutaj jako główny środek transportu. Niestety praktycznie od Kostaryki do Belize nie istnieją nocne połączenia. Szczerze mówiąc, przed podróżą nawet mi przez myśl nie przeszło, że będę w Ameryce Środkowej łapał co jakiś czas autostopa. No ale przecież jak na całym świecie, tu też żyją mili i normalni ludzie.
Wizy - w Ameryce Środkowej wszędzie wpuszczano mnie bezproblemowo, inkasując zwykle drobne opłaty wjazdowe lub wyjazdowe. Jedynie w Belize opłata ta była znaczna. Wyjątek stanowił również Salwador, który wymaga wizy – składałem podanie w stolicy Hondurasu i na szczęście była to kwestia tylko jednego dnia (obecnie MSZ informuje, że nie potrzebujemy już wiz do Salwadoru, a potrzebujemy ich do Belize). Oficjalnie Belize, Kostaryka i Panama wymagają biletu dokumentującego wyjazd z ich kraju (nie krajów ościennych). Wszystko zależy jednak od humoru urzędnika, może uznać bilet wylotowy z USA (tak jak w moim przypadku), czasami każe zakupić bilet autobusowy (Kostaryka), może bezproblemowo wpuścić lub zawrócić z granicy (jeśli nic nie wstukał w komputer, możemy spróbować przekroczyć granicę jeszcze raz po zmianie urzędników).