Tonga | Nowa Zelandia | Polinezja Francuska (Tahiti) | Wyspa Wielkanocna (Chile) | Kuba |
Wyspa Wielkanocna
28 września 2006
Rapa Nui to już ostatnia z wysp Polinezji na naszej trasie. Jest inna niż wszystkie pozostałe. Po pierwsze jest to tylko jedna mała wysepka, a nie archipelag. Jest również najbardziej osamotnioną częścią świata – do najbliższej zamieszkałej wyspy (Pitcairn) dzieli ją ponad 2000 km, do Ameryki Płd. i Tahiti ponad 3700 km. Ta izolacja pozostawiła więc wiele pytań bez odpowiedzi na temat życia jej mieszkańców. Jest wiele teorii, ale żadna nie została udowodniona.
Największą niewiadomą są stawiane nad wybrzeżem oceanu olbrzymie kamienne posągi, zwane „moai” (do 10 metrów wysokości). Coś jednak musiało się wydarzyć, gdyż w pewnym czasie prace w kamieniołomie nad posągami zostały przerwane, porzucono również posągi które już były transportowane z kamieniołomu nad wybrzeże, a te już wcześniej dumnie stojące zostały poprzewracane. Do tej pory nikt nie wie dlaczego.
W ostatnich dekadach kilkanaście posągów postawiono na ich wcześniejszych ołtarzach, część też odrestaurowano. Na wyspie znajduje się ponad 800 moais, w większości nie ruszanych od wieków. Zgadzam się z powiedzeniem, iż jest to największe na świecie muzeum na otwartym powietrzu.
Poza oglądaniem stojących kolosów proszę również nie opuścić "fabryki moais" w wulkanie Rano Raraku. Tutaj właśnie wyciosywano olbrzymy z kamienia, skąd później zostały transportowane na całą wyspę. Jedne leżą, inne są do połowy zakopane w ziemi, wyglądają dokładnie tak, jakby nagle pewnego dnia roboty zostały wstrzymane.
Orongo to reprodukcja wioski, gdzie możemy zobaczyć jak żyli jej mieszkańcy. Domy budowane były na krawędzi krateru wulkanu, gdzie po obu stronach spadał stromy klif wprost do wody. Warto tu przyjść chociażby dla samej scenerii.
Wyspę Wielkanocną postanowiliśmy więc zwiedzić pieszo, maszerując przez 3 dni, śpiąc w namiocie tam, gdzie zastał nas zmierzch (niestety kemping poza miastem Hanga Roa nielegalny). Był to bardzo ciekawy i przyjemny spacer po tej prawie bezdrzewnej wyspie.
Rapa Nui należy do Chile, więc skorzystaliśmy z jedynego możliwego połączenia na wschód, do Santiago. Tam dla odmiany pochodziliśmy trochę po wysokich Andach i ruszyliśmy na kolejną wyspę, tym razem już nie polinezyjską, lecz karaibską.