- oczekiwania są jednym z najbardziej istotnych czynników wpływających na stan naszego zadowolenia z właśnie odwiedzonego miejsca. Polecam w każdej sytuacji obniżyć swoje oczekiwania do przyzwoitego optimum, a nawet jeszcze niżej – wtedy prawdopodobnie się nie rozczarujemy. Nieraz zdarzyło mi się, że widziałem piękny cud natury, ale byłem nastawiony na coś jeszcze bardziej pięknego, nie spodziewałem się grupy nachalnych sprzedawców, deszczu, komercjalizacji atrakcji itp. No i mimo, że było ładnie, pozostaje niedosyt. Nie znaczy to, że nie masz czytać i szukać informacji, ja zawsze jadę przygotowany, tylko podchodzę sceptycznie do emocjonalnych, subiektywnych opisów. Wiem, że czasem nie da się obniżyć oczekiwań, bo marzymy o czymś od dziecka, ale pamiętaj, że żadna profesjonalna pocztówka nie pokaże Tobie miasta, parkingu, czy Mc'Donalda w pobliżu Egipskich Piramid. Zupełnie odwrotnie jest w sytuacji, kiedy nie obiecuję sobie zbyt wiele i jestem przygotowany na tłumy turystów, wysokie opłaty wstępu, tabliczki i ogrodzenia przed obiektem itp. – często dana atrakcja może zyskać poprzez zaskoczenie, jeżeli braknie pewnego w/w negatywnego elementu. Jeśli chcesz wrócić z podróży bardziej zadowolony – po prostu nie wpadaj w euforię przedwcześnie.
- Podróżowanie poza sezonem z pewnością ułatwia znalezienie wolnego miejsca w pociągu i autobusie lub w tanim hotelu. Za bilety wstępu często obowiązują niższe stawki, a brak tłumów przy atrakcjach turystycznych jest również dodatkowym atutem. Podstawa to sprawdzić kiedy występują jakieś lokalne lub narodowe święta i festiwale, gdyż mogą one uwięzić nas na dworcu bez możliwości dostania biletu, a o tanim hotelu (jeśli w ogóle jakimś) też możemy zapomnieć. Minus jednak stanowią warunki atmosferyczne (te zwykle decydują o sezonowości), które zdecydowanie obniżają komfort pobytu. Należy więc przed wyprawą dobrze się zastanowić nad terminem wyjazdu.
- Planowana czy nieplanowana wyprawa? Obie formy mają swoje plusy i minusy i chyba najbardziej zależy to od naszego charakteru. Ja lubię zaplanować szczegółowo drogę i wyznaczyć sobie najważniejsze cele, a w trakcie podróży zmieniam plan w zależności od rozwoju sytuacji, nie zapominając o wyznaczonych priorytetach. Spontaniczna podróż też ma swoje uroki, ale czasem aż żal się może zrobić, jeśli wyczytamy zbyt późno, że właśnie ominęliśmy jakąś interesującą atrakcję, albo stwierdzamy, że nie mamy już czasu albo wystarczających funduszy.
- Podróżować samemu czy w grupie? W pojedynkę jest się niezależnym i szybciej można się zorganizować, no i zdecydowanie łatwiej nawiązuje się kontakty, szczególnie z miejscowymi. W rzeczywistości jednak na samotność nie możesz narzekać, cały czas kogoś poznajesz. W grupie jest za to raźniej, bezpieczniej, taniej, no i masz się z kim podzielić wrażeniami i spostrzeżeniami. Jednak kluczową sprawą wydaje się być umiejętny dobór współtowarzyszy podróży, przede wszystkim przy dłuższych eskapadach. Spróbowałem obu wersji i obie mają swoje wady i zalety, jednak jestem zdania, że najlepiej podróżuje się samemu.
- Brać ze sobą przewodnik? Och, jak ja się nieraz nakląłem na książkę Lonely Planet (LP) – a to cena wstępu jest w rzeczywistości zbyt wysoka, a tutaj źle na mapce zaznaczone, a to godziny otwarcia ambasady się nie zgadzają itd. Mnóstwo innych podróżników narzeka, że miejsca które opisuje LP są zbyt tłoczne, skomercjalizowane itp. A przecież LP opisuje te najciekawsze atrakcje, które szkoda było by ominąć na trasie, nie ma się więc co dziwić. A w miejsca odizolowane i tak w każdej chwili możemy pojechać sami, z lub bez przewodnika w plecaku. Później próbowałem innych przewodników – to nie był najlepszy pomysł. LP nie jest idealny, ale jeśli chodzi o część budżetową, to wciąż jest liderem na rynku. Lonely Planet podoba mi również dlatego, że ma wiele dobrych praktycznych informacji, których nie potrafiłem znaleźć w innych książkach. A jeżeli znajdziesz informację, która się już nie zgadza - to normalne - ceny, godziny, przepisy wizowe itp. zmieniają się, także w innych wydawnictwach też będą te same błędy. Książkę tą tworzą ludzie tacy jak my, zwykli podróżnicy, sam osobiście piszę informacje do Lonely Planet, zaznaczając im zauważone niezgodności z rzeczywistością (Lonely Planet za obszerne relacje nagradza swoją książką, więc jest to dodatkowa motywacja, aby do nich pisać). Jeszcze większego szacunku do Lonely Planet nabrałem po przeczytaniu autobiografii założycieli wydawnictwa, Tony i Maureen Wheleer. Książka "Unlikely destinations – the lonely planet story" to niesamowita opowieść o pasji i podróżach, o problemach i walce, o radości i sukcesach. Podziwiam ich za to co zrobili - zrealizowali wiele swoich marzeń. Wierzę w to co napisali i polecam przeczytać.
- Jeśli już czujesz że chcesz wybrać się w podróż, ale nie wiesz jak się do tego zabrać, polecam przeczytać parę dobrych książek lub filmów, które z pewnością natchną Ciebie pozytywnym nastawieniem. Poza tym proponuję aktywnie uczestniczyć w spotkaniach podróżników, pokazach slajdów itp, tam mamy okazję bezpośrednio porozmawiać z prelegentami, co może nas bardziej zmotywować, aniżeli przeczytana relacja. Również pomocne są liczne internetowe fora (listy dyskusyjne).
- Przed wyruszeniem wiele osób pytało, czy się nie boję podroży? Oczywiście jest pewna obawa, ale raczej związana z naturalną reakcją na nowe, na nieznane. Trochę się obawiałem, czy mnie nie napadną. No bo przecież nie zawsze spotyka nas wszystko co najlepsze, złe historie też się mogą zdarzyć. Z drugiej strony, kto mi da gwarancję bezpieczeństwa w Krakowie? Jednak jeśli nie robimy żadnych głupstw i nie prowokujemy (nie nosić drogich rzeczy na wierzchu (aparat, zegarek), nie zapuszczać się w ciemne miejskie uliczki itp), to wtedy wszystko powinno być w porządku. Wypadki zdarzają się wszędzie i naturalnie można mieć pecha i wystarczy być w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiedniej porze. Nie można bazować tylko na opowieściach innych, trzeba to samemu sprawdzić.
- Podczas takiej wyprawy nie sposób ustrzec się przykrych niespodzianek. Raz skradziono mi okulary, innym razem portfel (powinienem go trzymać tam, gdzie zwykle – pod bielizną, a nie w kieszeni), albo gotówkę z hotelu. Pieniądze rzecz nabyta, stratę trzeba odżałować i zapomnieć, a ucząc się na własnych błędach - wyciągnąć odpowiednie wnioski. Na szczęście część gotówki trzymam też w innych miejscach, w ten sposób zabezpieczam się przed ewentualną stratą wszystkich środków finansowych. Dodatkowo używam czeków podróżnych, które w przypadku kradzieży można zrefundować (jednak zawiodłem się na refundacji skradzionych czeków - problemów z American Express miałem sporo). Przydatna jest również karta kredytowa.
Zdecydowanie gorsze są straty moralne. Niemiło wspominam nieuczciwość kierowców i spotkanie z homoseksualistą, transwestytą, jak również cinkciarzy i kasjerów, którzy wykorzystali mój pośpiech do „okantowania” mnie. Takie rzeczy się zdarzają, trzeba to wkalkulować w wyprawę. Jednak podchodząc do sprawy globalnie – te przykre incydenty są niczym w porównaniu z ogromem cudownych i niesamowitych wrażeń, a tych już nikt mi nigdy nie odbierze. Poza tym, podróże kształcą, pozwalają poznać ciekawe miejsca i innych ludzi, no i przede wszystkim siebie. Życzę każdemu z Was, drodzy Czytelnicy, abyście mogli odkryć w sobie swoje życiowe cele i uparcie dążyli do realizacji swojej "Własnej Legendy". Naturalnie cele te niekoniecznie muszą być dalekimi podróżami, bo przecież jak istotna w życiu jest radość i satysfakcja z każdego - na pozór zwyczajnego, przeciętnego dnia pracy lub nauki. I właśnie ta codzienność jest prawdziwą sztuką bycia, po prostu zostać sobą.
- Staram się w miarę możliwości oszczędzać na noclegach i przejazdach, ale nigdy na jedzeniu - w końcu zdrowie mamy tylko jedno. W niektórych egzotycznych krajach muszę wystrzegać się surowych warzyw, nieobranych owoców, niepasteryzowanego mleka - jednak nie ma co narzekać, przecież można zjeść wiele nieznanych, smacznych potraw. Z wodą zawsze trzeba uważać – chociaż ja na dłuższą metę stopniowo przyzwyczajałem swój organizm do nowej flory bakteryjnej, powoli częściowo wycofując jodynę i tabletki puryfikujące z dziennego menu. Na szczęście nic mi się nie stało (poza jednym zatruciem wodą z lodowca – jeśli woda jest zimna powinno się wydłużać czas odczekiwania do dwóch godzin od momentu zmieszania wody z jodyną), ale dla bezpieczeństwa lepiej pozostać przy wodzie butelkowanej. Dobrze jest przed wyprawą zaszczepić się profilaktycznie przeciw żółtaczce zakaźnej typu A i B, przeciw tężcowi (obligatoryjnie na żółtą febrę jeśli wybieramy się do Ameryki Południowej i Środkowej, lub do Afryki Środkowej). Warto się także ubezpieczyć na wypadek hospitalizacji. Trzeba mieć się na baczności z malarią, tu nie ma żartów! Właśnie na tę chorobę umiera corocznie bardzo wiele ludzi na świecie. Nie ma jednak co panikować, główny problem to brak lekarstw w krajach Trzeciego Świata. Wybierając się w teren malaryczny, stosuję środki profilaktyczne, czyli zabezpieczanie się przed ukąszeniem komarów (przede wszystkim od zmierzchu do świtu) – noszenie długich rękawów, smarowanie się środkami przeciw komarom (zawierającymi DEET 15-30%), podczas snu używanie moskitiery oraz wystrzeganie się perfum i płynu po goleniu. Co do tabletek przeciw malarii, zdania są podzielone - stu lekarzy to sto opinii. Sytuacja epidemiologiczna w różnych regionach świata ulega ciągłym zmianom, co odbija się na nowych sugestiach co do profilaktyki przeciwmalarycznej. Ja po stosowaniu tabletek Lariam na szczęście nie zauważyłem u siebie żadnych skutków ubocznych. Mimo zabezpieczeń zachorowałem na malarię mózgową w Afryce zachodniej. Jednak dzięki stosowanej profilaktyce choroba była osłabiona i w większym stopniu nie zagrażała mojemu życiu. Mimo to podjęcie natychmiastowego leczenia było niezbędne. Wam również życzę zdrowia.
- Uważam również, że przez 1 dzień podróżowania indywidualnego lokalnymi środkami transportu poznaje się lepiej miejscowych, niż na 2-tygodniowej wycieczce zorganizowanej przez biuro podróży, zgodnie z powiedzeniem wyczytanym w książce pana R. Mielcarka: “lepiej poznasz kraj, im więcej poznasz ludzi”. A z zabytków i natury to co chciałem zobaczyć - zobaczyłem. Świat jest zbyt interesujący, piękny i ciekawy, aby go nie odkrywać.
- Odnalazłem w sobie nowe spojrzenie na wielkomiejskie molochy. Większość turystów bardzo źle wyraża się o miastach, czasami nawet tam nie będąc, po prostu ze słyszenia. Wydaje mi się jednak, że nie oceniamy miast tylko po zabytkach. Pięknie odrestaurowany budynek wygląda o wiele sztuczniej, niż tętniąca życiem rudera, która może okazać się interesująca. Jest autentycznym odzwierciedleniem teraźniejszego bytu. Teraz w dużych miastach wsiadam do miejskiego autobusu lub siadam w ulicznej restauracyjce, uśmiecham się, mówię „dzień dobry” i w zamian otrzymuję uśmiech, odpowiedź i często rozpoczyna się ciekawa konwersacja. Oczywiście łatwiej tutaj spotkać kieszonkowca czy też być napadniętym nocą, ale myślę, że warto wczuć się w atmosferę miast - one też mają duszę i da się je polubić. Wczesnym rankiem, kiedy wszystko się mozolnie budzi, rozkładane są stragany, ludzie powoli idą do pracy itp. Równie specyficzny klimat panuje tuż przed zapadnięciem zmroku, kiedy dla kontrastu wszystko jest składane w mgnieniu oka, ludzie spieszą się, niemalże biegają. Właśnie wtedy lubię spacerować wśród nich, tak bez celu, tylko obserwując. Sporo zależy od naszego nastawienia.
- W fotografii bardzo przydatne akcesoria to statyw (da się zrobić dobre zdjęcie nawet przy słabym świetle i nie musisz się prosić innych o zrobienie Ci zdjęcia) oraz wymienny obiektyw z ogniskową 300mm (zdjęcia ludzi i zwierząt z ukrycia). Rada z doświadczenia – jeżeli coś Ci się podoba, jest oryginalne, specyficzne dla okolicy, kraju, jest ciekawie oświetlone, itp. - zrób zdjęcie od razu, czekanie na „lepsze ujęcie” lub odkładanie „na potem” może okazać się zupełną stratą szansy. Lepiej mieć dwa zdjęcia niż żadne.
- Podróż determinują dwa czynniki – czas i pieniądze. Jeśli masz oba – jesteś szczęśliwcem. Jednak bez dużych pieniędzy da się robić wielkie podróże, bez czasu nie.