English version - Polska wersja - version Espanola: English version  Wersja polska  Version espanola
  • Strona główna
  • Moje podróże
  • Podróż marzeń -
    Siłami Natury
  • Australia podróże,
    wiza studencka itd
  • Warto zwiedzić (zdjęcia)
  • Polecam - książki,
    filmy, sprzęt itd
  • O sobie
  • Świat oczyma Eweliny
  • Kontakt

Borneo 2009

Wstęp Sarawak Brunei Sabah

Sarawak

26.03 do 31.03.09, 5 dni, kurs 1 € = 4,75 R (Malezyjski Ringgit)

zwiedzanie - Kuching to prowincjonalne, przyjemne miasteczko. Życie koncentruje się wzdłuż rzeki, tam się najesz, zrelaksujesz, porozmawiasz z sympatycznymi lokalnymi. Pani w informacji turystycznej oprócz bardzo sympatycznego uosobienia, posiada ogromną i praktyczna wiedzę i odpowie na wszelkie nasze pytania. Niedaleko miasta znajduje się bardzo popularny Bako NP, z występującymi tam małpami "proboscis", jak i sanktuarium orangutanów w Semenggoh (my zrobiliśmy to w Sabah, czego teraz żałujemy). Na przywitanie zafundowaliśmy sobie godzinny masaż w YCY, (45 R, 9.5).

korytarz długiego domuSpływ rzeką Batang Rejang, określanej jako Amazonka Borneo, w niczym nie przypomina romantycznego rejsu. Zostajesz zamknięty w środku "express boat", więc oglądasz brzegi przez okno pędzącej łodzi. Niemniej w Kapit ludzie nadal byli niezmiernie mili, turystów niewiele, jedzenie tanie i pyszne. Naszym celem tutaj było zobaczyć długie domy (longhouse) plemienia Iban. Wyobrażałem sobie wynajęcie lokalnego przewodnika, przedzieranie się przez dżunglę z maczetami, oglądanie dzikiej zwierzyny i spotykanie półnagich potomków łowców głów. Zamiast tego widzieliśmy barki wywożące stosy drewna, na wykarczowanych terenach plantacje palm olejowych, mnóstwo cementu i betonowe długie domy ludu Iban z zaparkowanymi przed nimi samochodami. Niemniej jednak Kapit może stanowić bazę wypadową do mniej cywilizowanych terenów, potrzeba na to tylko więcej czasu i pieniędzy. My w związku z tym zrezygnowaliśmy z wypadu w dżunglę, ale postanowiliśmy odwiedzić najbliższy tradycyjny, drewniany długi dom. I ku naszemu zaskoczeniu było to bardzo ciekawe doświadczenie. Co prawda ludzie posiadali telewizory i telefony komórkowe, to jednak sam długi dom był autentyczny, stary. Nie mieliśmy z sobą przewodnika, jednak zbliżając się do wioski Rumah Bundong zostaliśmy przyjaźnie przyjęci. Życie tam toczyło się swoim rytmem, nie zwracano na nas większej uwagi. Wspięliśmy się po drewnianych kładkach i pomostach, ściągnęliśmy buty i weszliśmy do holu długiego domu. Jest to blisko stumetrowy wspólny korytarz, wewnątrz którego znajdują się drzwi do rodzinnych pokoi. Korytarz taki to miejsce spotkań, plotek i narad plemiennych. Przed pokojem szefa wioski wisiała siatka zasuszonych ludzkich czaszek, przypomnienie, że to teren legendarnych łowców głów.

wewnątrz jaskini Deer W pierwszą turystyczną pułapkę wpadliśmy w Gunung Mulu NP (wstęp 10 R, 2 ). Miejsce jest ładne i przyjemne, ale "plastikowe". Nie masz możliwości indywidualnych, wszystkie atrakcje muszą być zwiedzane z przewodnikiem (10 R, 2), a droga przez dżunglę do pobliskich jaskiń prowadzi po drewnianych kładkach. Także dziką zwierzynę ciężko wypatrzeć, wliczając nawet pijawki. O godzinie ósmej rano wychodzi się do jaskiń Wind i Clearwater (najdłuższa w Azji Południowo - Wschodniej) - to tylko godzinny spacerek, ale inni turyści się nie zjawili. Dlaczego? Przecież można tam dopłynąć łódką za 30 R (6 ). Jaskinie są nawet ładne, nie najgorzej oświetlone, ciekawe stalagmity i stalaktyty oraz wiele innych formacji. Chodnik jest jednak wąski i każdy postój, zdjęcie czy zawiązanie sznurówki hamuje resztę grupy. Po ich oglądnięciu jest czas na kąpiel w rzece. My idąc pieszo, przechodziliśmy jeszcze przez malutką Moonmilk Cave. No i na naszej drodze czekał sobie wąż. Ciężko go było obejść, gdyż jaskinia była ciasna, a pozycją sygnalizował gotowość do skoku. No cóż, prosił się, więc rzuciliśmy kamień i uciekł. Popołudniu zwiedzić można tylko i wyłącznie dwie pozostałe jaskinie. Tym razem szliśmy z przewodnikiem od początku kładką, a on opowiadał o roślinkach i owadach. Po 3 kilometrach doszliśmy do Lang Cave, a po zwiedzeniu tej jaskini na deser pozostaje Deer Cave, pod względem wielkości największej komnaty świata, 2km długości i 174m wysokości. I robi ona wrażenie, jest wielka. Po wyjściu udajemy się na punkt obserwacyjny i pomiędzy godziną 16.30 a 18 wylatuje z tej jaskini około 2-3 milionów nietoperzy. Co kilka minut wylatywała z jaskini kolejna grupa, tworząc na niebie czarny wijący się obłok obłąkanych, wygłodniałych, lecących jeść insekty, latających "ślepych myszy". Jest jednak mały problem - nie wylatują codziennie, szczególnie kiedy pada. Na punkt obserwacyjny możesz jednak przyjść sam, więc nam udało się zobaczyć te nietoperzowe niepowtarzalne przedstawienie następnego dnia.

dżungla w parku Gunung MuluW parku popularną atrakcją jest jeszcze tzw. canopy skywalk, czyli spacer po mostkach z lian zawieszonych na wysokości konarów drzew (30 R, 6 ). Mnie najbardziej zależało na zobaczeniu "The Pinnacles" (widziałem piękne zdjęcia), ale żeby tam dotrzeć potrzeba zorganizowanej 3-dniowej wycieczki, mimo że wcale nie jest daleko (cena przy jednej osobie wynosi ponad 500 R (105 ) plus wyżywienie, przy większej grupie będzie taniej). Innych atrakcji jest jeszcze trochę - zdobywanie okolicznych szczytów, spływy łodziami itp, ale oczywiście wszystko z obowiązkowym przewodnikiem, no i powoli, w końcu więcej dni to więcej pieniędzy do wyciągnięcia. Po jaskiniach też można poszaleć - wersja "adventure" z przechodzeniem po podziemnych rzekach, czy też bardziej poważne wypady dla tych co mają uprawnienia speleologiczne. Cokolwiek robisz, przywieź do wioski zapasy jedzenia i wody, bo ceny są tu zabójcze.


noclegi - Kuching, Borneo Bed & Breakfast, LP, 12 R za dormitorium, 20 R od osoby za pokój 2-osobowy. Wliczone śniadanie w postaci grzanek z dżemem i herbatą.

W Kapit niemal wszystkie tanie hotele były pełne miejscowych, w końcu przyjęto nas w Rejang Inn, pokoje z własną łazienką i wentylatorem za 35 R, z klimatyzacją za 45 R (9.5 ).

W Gunung Mulu NP najtańsze dormitorium kosztuje 37 R (8 ), śniadanie jest wliczone. My spaliśmy poza terenem parku, w Homestay za 20 R od osoby (4 ). Idąc z lotniska nie skręcasz w lewo w drogę prowadzącą do parku (jest tam 1,2 km, nie jak podaje LP 3 km), tylko w następną szutrową dróżkę 100 metrów dalej. Idąc do końca dojdziesz do nie opisanych domów, jeden z nich jest twoim hostelem.

transport - z lotniska w Kuching można dostać się do miasta taksówką - cena stała 22 R (5 €) za kurs. My wyszliśmy na stopa i dojechaliśmy do centrum za 10 R/ 2os.

Z Kuching do Sibu lepiej płynąć łodzią niż jechać autobusem - szybciej i taniej. Jedynie pamiętaj, że w tutejszych środkach transportu klimatyzacja jest ulubioną zabawką obsługi i postara się, abyś zmarzł - weź sweter do środka.

łódź ekspresowa w KapitW łodziach ekspresowych braliśmy najtańszą klasę ekonomiczną, która i tak była klimatyzowana i posiadała TV oraz wygodne siedzenia lotnicze. Nie pozwolono nam wyjść na zewnątrz pędzącej łodzi.

W Kapit, aby dotrzeć do długiego domu, nie trzeba wynajmować minibusa. My jednak ze względu na ekstremalne ograniczenia czasowe przepłaciliśmy w pierwszą stronę, a z powrotem już na spokojnie wróciliśmy kursowym minibusem.
Generalnie powinniśmy pojechać dalej rzeką do Belaga (mało turystów i dalej przyjemni ludzie), a stąd drogą do Bintulu. Nam brakło czasu i nastraszono nas jakimiś zezwoleniami, ale jak się okazało nikt ich nie sprawdza.

Z Sibu do Miri ostatni autobus odchodzi o godzinie 23, więc można spędzić noc w autobusie. Wszystkie firmy mają tą samą cenę, ale targować się można.

Do parku Gunung Mulu NP można dojechać drogami i rzekami, ale według Lonely Planet jest to dużo droższa i czasochłonna wersja - nie sprawdzałem. Z Miri na lotnisko można dojechać autobusem nr 28 odjeżdżającym spod informacji turystycznej w centrum miasta. Nam udało się wynająć minibusa tylko dla nas za 8 R. Można taksówką za oficjalną cenę 20 R (4 €). Przelot do Mulu NP załatwialiśmy na lotnisku w Malaysian Airlines, kosztuje 156 R (33 €), ale taniej okazało się jest załatwić przez internet (110 R, 23 €). Wylot z Miri jest o 9:20 i 14:50, powrót również poranny i popołudniowy. Można lecieć też do Kota Kinabalu (280 R), ale lot i tak jest przez Miri. Z lotniska w Mulu do bramy parku jest zaledwie 15 minut spacerku.

Jeśli chodzi o połączenie do Brunei to jest ono zorganizowane rewelacyjnie. Po prostu wsiadasz do autobusu nr 2 spod informacji turystycznej w Miri (odjeżdżają o godzinie 7, 10, 13 i 15:30) i zmieniasz pierwszy autobus na granicy, później wskakujesz na łódkę pasażerską i kończysz przejazd za malezyjskie ringgity w Kuala Belait. Tam będzie wkrótce połączenie do Seria i dalej do stolicy.

dzień trasa transport
cena w R
€/ 1os czas km
1 lotnisko - Kuching taxi autostop 10 R/ 2os €1.0 20 min 12
2 Kuching - port w Pending taxi w 4os 15 R/ 4os €0.8 15 min 7
2 Kuching - Sibu łódź towarowa - ekspres 45 R €9.5 5 h 224
2 Sibu - Kapit łódź ekspresowa 20 R €4.2 4 h 126
3 Kapit - Rumah Bundong wynajęcie minibusu 40 R/ auto €4.2 20 min 10
3 Rumah Bundong - Kapit pieszo + minibus 0 + 2 R €0.4 1h + 10 min 5 + 5
3 Kapit - Sibu łódź ekspresowa 20 R €4.2 2.5 h 126
3 Sibu - Miri autobus nocny 40 R €8.4 7.5 h 410
4-6 Miri - lotnisko + powrót minibus + autobus 8 R/ 2os + 2 R €0.8 + €0.4 2x 20 min 2x 10
4-6 Miri - Gunung Mulu NP + powrót 2x samolot 2x 156 R 2x €32.8 2x 30 min 2x 110
6 Miri - granica autobus 5.5 R €1.2 45 min 20
6 granica - Kuala Belait autobus i prom 7.5 R €1.6 45 min 20
        €102.3   1205