Chiny to wielki kraj. Tak wielki, że występują ogromne różnice kultur, zwyczajów, obyczajów i tradycji pomiędzy prowincjami (Chiny są ponad 30-krotnie większe obszarowo od Polski). Oprócz głównej ludności Han zamieszkującej kraj, występuje 55 innych mniejszości narodowych. Wszystkie więc opisy chińskich zwyczajów podane przeze mnie dotyczą któregoś z regionów Chin i nie powinny być traktowane jako szablon zachowań ogólnochińskich. Np. opisywany przeze mnie obyczaj jedzenia jabłek na święta Bożego Narodzenia oczywiście jest prawdziwy, ale okazało się, że tylko w okolicy w której mieszkałem. W innych regionach nie mieli o tym pojęcia.
Języki chiński (a właściwie dialekt mandaryński) to najstarszy używany na co dzień język świata, posługuje się nim najwięcej ludzi na świecie (ponad 800 milionów). Niestety do łatwych nie należy. Dla mnie największym zaskoczeniem było występowanie różnych tonów tych samych słów. Prościej mówiąc, wyraz zmienia swoje znaczenie w zależności jakim tonem został wypowiedziany. Tony są cztery (czasami występuje piąty neutralny) – równy, wznoszący, opadająco-wznoszący oraz opadający. Przykładowo: wyraz jednosylabowy „ba” wypowiedziany równym tonem oznacza „osiem”, tonem wznoszącym „ciągnąć”, tonem opadająco-wznoszącym „cel”, a natomiast przy tonie opadającym wyraz oznaczać będzie „tata”. Super, nie? Oczywiście niespodzianek następuje ciąg dalszy – czasami w różnych sytuacjach w zdaniu wyrazy mogą zmieniać tony, ale nie zmieniają znaczenia, po prostu musi wynikać to z kontekstu. Np. kiedy dwie sylaby koło siebie mają ton opadająco-wznoszący, wtedy pierwszą sylabę wypowiadamy tonem wznoszącym. Na pocieszenie pozostaje fakt, iż gramatyka jest bardzo prosta – nie ma tu żadnych zawiłości z liczbami, czasami, stopniowaniem itp.
Pismo. Chińskie znaczki niestety rzadko przypominają graficznie to co przedstawiają. Większość znaków nie ma nic podobnego do oznajmującego wyrazu np. znak słońca nie będzie podobny do słońca. Znaki bowiem częściej oznaczają dźwięk (sylabę). Znaki tej samej sylaby, ale o innej tonacji będą zupełnie inaczej wyglądały. Większość chińskich słów stworzona jest przez połączenie dwóch odrębnych znaków (podoba mi się jeden przykład – wyraz „dobro” tworzą dwa znaki razem: kobieta i dziecko). Czytając więc chińskie znaki czytamy po prostu sylaby i je składamy w całość, tak jak w naszym alfabecie. Proste? Jedyny problem, że wszystkich znaków jest ponad 100,000. Na pocieszenie pozostaje fakt, że aby swobodnie czytać gazetę, wystarczy znać kilka tysięcy sylab. Stworzono też formę dla obcokrajowców zwaną „Pinyin” - język chiński zapisywany przy użyciu alfabetu romańskiego.
Chinglish – to język angielski w specyficznej chińskiej formie. Powstał on poprzez błędne tłumaczenie, w wyniku czego możemy się nieźle ubawić. Wygląda to tak, jakby ktoś wrzucił tekst do internetowego tłumaczenia np. w google translate, a wiadomo, że nie można polegać na takim elektronicznym tłumaczu. Poniżej podaję parę przykładów, a zobaczyć więcej można na naszych zdjęciach tutaj.
- pokój hotelowy na godzinę, czyli ang. „room for an hour” przetłumaczono na „o'clock room”
- wyjście z budynku, czyli ang. „exit” przetłumaczono na „ex port”
- rondo uliczne, czyli ang. „roundabout” przetłumaczono na „ turn plate”
- śmieci do przetworzenia, czyli ang. „recyclable” przetłumaczono na „retrievable”
- powtórka zajęć, czyli ang. „review” przetłumaczono na „recycle”
W Chinach używa się kalendarza księżycowego. To oznacza, że panują tu inne daty, niż w naszym kalendarzu słonecznym. Dlatego czasami bardzo ciężko dogadać mi się, kiedy coś się wydarzy, kto kiedy się urodził itp. Ich kalendarz składa się z 12-sto letniego cyklu, w którym każdy rok nazwany jest imieniem innego zwierzęcia. Ja, urodzony w 1975 roku, jestem z roku „królika”, na pewno nie napawa mnie to dumą. W lutym 2010 kończył się rok „krowy”, a nastał „tygrysa”.
W kraju obchodzi się wiele świąt państwowych. Najważniejszy z nich to Chiński Nowy Rok, zwany „Spring Festival”. Każdego roku jest on innego dnia (wg naszego kalendarza gregoriańskiego). Wszystko zależy od stadium księżyca, ale Nowy Rok wypada na przełomie naszego stycznia i lutego. Na ten okres zamyka się większość państwowych instytucji na okres dwóch tygodni. Dłuższe święta występują także przez pierwsze 7 dni maja – „Dzień Pracy” i „Dzień Młodzieży”, oraz przez pierwszy tydzień października, z okazji obchodów ustanowienia Chińskiej Republiki Ludowej (1.10.1949). Oprócz tego wolne od pracy są następujące dni: nasz Nowy Rok (1 stycznia), Dzień Kobiet (8 marca), Dzień Dziecka (1 czerwca), Urodziny Chińskiej Partii Komunistycznej (1 lipca), rocznica założenia Armii Wyzwoleńczej (1 Sierpnia).
Od roku 1978 wprowadzona jest polisa jednego dziecka. W praktyce oznacza to, iż każda rodzina może mieć tylko jedno dziecko, a w przypadku urodzenia następnego dziecka, rodzinę karze się grzywną. Są jednak wyjątki, kiedy to rodziny mogą posiadać drugie dziecko bez żadnych sankcji. Na wsiach, jeśli pierwszym dzieckiem była dziewczynka, to po 8 latach rodzice mogą zdecydować się na drugie dziecko. Podobno często bywa, iż ludzie na wsiach rodzą kolejne dzieci nie informując o tym władz - wtedy oficjalnie tacy obywatele nie istnieją – pozostają oni więc bez edukacji. Wyznaczone są również regiony kraju, który to współczynnik przyrostu naturalnego był na tyle negatywny, że zniesiono polisę. Także w przypadku narodzin dziecka niepełnosprawnego istnieje spora szansa na zgodę na następne dziecko. Mniejszości narodowe mieszkające w Chinach nie są objęte polisą jednego dziecka – przypomnę, że łącznie mniejszości te, to ponad 100 milionów ludzi. Zagrożeniem wynikłym z wprowadzenia tej polisy jest fakt, iż często rodzice usuwają ciążę kiedy dowiadują się, że urodzi się dziewczynka (obecnie lekarz nie ma prawa poinformować rodziców o płci dziecka). Rodzina woli synka z dwóch powodów – może on przedłużyć ciągłość klanu oraz gwarantuje on wsparcie rodziców w niedługim czasie (np. praca w polu) oraz na stare lata. A dziewczyna po prostu opuści dom i zamieszka z mężem, jest więc realne zagrożenie, iż rodzice córki będą musieli w wieku starczym sami walczyć o normalny byt, jako że opieka socjalna nie jest tutaj najlepszej jakości. W Chinach występuje więc spora dysproporcja pomiędzy chłopcami a dziewczętami, tych pierwszych jest o wiele więcej. Innymi złymi następstwami wprowadzenia tej polisy w życie jest przymusowa sterylizacja, aborcja, łapówkarstwo lekarzy. Z czasem okazało się, że wyrosło nowe pokolenie tzw. „małych cesarzy”. Przede wszystkim są to dzieci z bogatszych domów, gdzie rodzice rozpieścili swojego jedynaka ponad wszelką normę - „pępki świata”, którym wszystko się należy.
Z negatywnych zachowań ludzi na ulicy najbardziej denerwuje mnie palenie papierosów, plucie i śmiecenie. Wejście do budynku, wagonu, toalety itp. wiąże się z wdychaniem papierosowej zawiesiny, w jednej chwili nasze ubrania przesiąkną nikotyną. Jest to spowodowane tym, iż pali prawie każdy mężczyzna i niestety nie zważa na dzieci, kobiety i innych - „palić chcę, lubię i będę palił gdziekolwiek mi się spodoba”. Nawet na siłowni jest Chińczyk, który podnosi sztangi z papierosem w ustach.
Na ulicy pluje wiele ludzi. Nie jest to niestety zwykłe splunięcie, ale takie, które pozwala flegmie wydostać się na zewnątrz. To jest paskudnie nieprzyjemne, nie dość, że najpierw słuchamy dźwięków przygotowań do operacji, to np. musimy później siedzieć w pociągu koło produktu końcowego, powoli spływającego w naszą stronę.
O porządek tu się za bardzo nie dba – śmieci są wszędzie. „Skończyłeś jeść syneczku? – no to wyrzuć papierek na podłogę, tak, resztki kurczaka też”. Po 10 godzinach jazdy pociągiem lub autobusem nie zaopatrzonym w kosze łatwo chyba sobie wyobrazić, jak makabrycznie wygląda podłoga. Już zupełnie nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego pozwala się maluchom załatwiać w przejściu autobusowym, nawet kiedy autobus stał na przerwie!
Ciężko było mi się przyzwyczaić do sytuacji, w których jesteśmy informowani w ostatniej chwili. W szkole nie było planowania, decyzje padały chwilę wcześniej i od razu wcielano je w życie. Czasami o decyzjach można było powiedzieć wcześniej, ale po co? Sytuacji podobnych jak ta opisana poniżej było całkiem sporo - wracam z zajęć i zanim jeszcze doszedłem do mieszkania pakowali mnie do samochodu – prezydent szkoły zaprasza na kolację. „Ale ja jadłem godzinę temu, a później jestem umówiony na siłowni” - próbuję się bronić bo mam inne plany na dzisiejszy wieczór. Nikogo to nie interesuje, decyzja szefa jest niepodważalna – wykonać od razu i bez sprzeciwu (zaakceptowałem to tylko pierwsze dwa razy). Podobnie było w przypadku szkolnych egzaminów, zawodów, imprez, czy też błahego spotkania, zorganizowania czegoś. Nie wiem czy to brak szacunku, czy też różnica kulturowa?
Z pozytywnych zachowań ludzi podoba mi się zaufanie i uczciwość. Zawsze respektuję narody, które pobierają opłaty za przejazd i jedzenie po wykonaniu serwisu – płacisz kiedy dojedziesz na miejsce lub kiedy już się najesz. To oczywiście nie dotyczy państwowych jednostek, tylko zwykłych ludzi na ulicy. Uważam, że to wyższa klasa zachowania i wspólnego zaufania.
Największym zaskoczeniem w Chinach było dla nas brak pewnych produktów w sklepach. I nie chodzi mi tutaj nawet o brak czekolady, sera, masła, śmietany czy niesłodkiego chleba. Nie potrafiłem kupić zwykłego chińskiego taniego podkoszulka. Właściwie w Sydney kupuję dużo taniej chińskiej tandety, a tutaj nie potrafię jej znaleźć. Gdy już znajdę poszukiwany plastikowy produkt gospodarstwa domowego, to z nóg zwala mnie cena – czasami wyższa niż w Polsce czy w Australii?!
Mam 178 cm wzrostu i 66 kg wagi. W Polsce i Australii najczęściej kupuję ubranie M, czyli rozmiar średni. W Chinach najmniejszym pasującym mi odzieniem było XL, ale zdarzyło mi się nawet przymierzyć dobrze leżące spodnie o rozmiarze XXXL:)
Bardzo często możemy zobaczyć ogromne bilbordy przedstawiające np. miejskie osiedle, park, uczelnie itp. Nie jest to jednak zdjęcie, lecz rysunek. Były to reklamy propagandowe – my nazywaliśmy je „tak to powinno wyglądać”, gdyż za rysunkiem czekała na nas szara rzeczywistość w niczym nie przypominająca idealnego świata z bilbordu.
Toalety publiczne to osobny wątek. Pomijam nawet ich stan higieniczny, bo wejście do wewnątrz wymaga desperacji. Problem polega na braku prywatności – jest to jedna wspólna sala bez drzwi, czy nawet bez ścian działowych, gdzie wszyscy kucają obok siebie nawzajem się widząc.
Korzystając z internetu nie mamy dostępu do sporej części światowych stron internetowych. Poza cenzurą stron politycznych (nie sprzyjających poglądom rządowym) i pornograficznych, ocenzurowane są również facebook i youtube. Powstało to po zamieszkach Ujgurów w prowincji Xinjiang latem 2009 roku. W Urumczi przez blisko rok całkowicie zawieszono sieć internetową i rozmowy międzynarodowe. Chodzi o niedopuszczenie zdjęć, aby czasem ktoś nie zobaczył jaka jest prawda. A tak wielkich stron jak facebook i youtube państwo nie jest w stanie kontrolować. Wikipedia jeszcze działała, ale żadne zdjęcia już się na tym portalu nie ukazują. Z firmą Google Chiny są na wojennej ścieżce i może dojść do sytuacji, kiedy to zniknie ona z komputerowych ekranów. Póki co nie działa większość obrazków w wyszukiwaniu „zdjęć”. Cieszę się , że moja strona jeszcze się otwiera:)