Sport to coś więcej niż pogoń za wynikiem. To też sposób życia, wiele pozytywnych cech treningu udało mi się przenieść do życia codziennego. Przede wszystkim samodyscyplina, systematyczność i wytrwałość - one nie raz pomagały mi w realizacji bieżących spraw. Sport uzmysłowił mi też, że na wszystko trzeba poczekać, nie ma sukcesu bez uprzednio włożonej w niego pracy. Po niektórych porażkach zrozumiałem też co to znaczy pokora. Jednak jest w bieganiu jakiś magnes i kiedy kryzys ustępuje, ponownie buduję w sobie motywację i ruszam z nowymi założeniami. Od 1991 roku trenuję prawie codziennie, chociaż w podróży raczej kiepsko to wygląda. Jak tylko osiągnę jakiś konkretny poziom, to w podróży tracę te warunki i po powrocie dojście do poprzedniego wysokiego poziomu zajmuje mi zwykle rok czasu. W 2000 roku sport stał się częścią mojego zawodu - skończyłem studia AWF na wydziale nauczycielskim ze specjalizacją "trener lekkoatletyki".
Kiedy czujesz ból w mięśniach, jesteś prawie bez dechu, myślisz tylko o poddaniu się, zwolnieniu lub zatrzymaniu - a wciąż biegniesz, popychając się do granic wytrzymałości - jesteś zwycięzcą. To nie mięśnie wygrywają lecz Twój umysł, to on decyduje co wykona organizm. Nagrodą jest satysfakcja.
Sydney to duże miasto, sporo może się wydarzyć. Ja raz miałem to szczęście, gdy podczas poniedziałkowego porannego treningu w parku zauważyła mnie kobieta w swoim kabriolecie. Jechała i trąbiła. Kiedy mnie dogoniła zaoferowała sesję reklamową dla firmy Nike. Dziwna reklama, ale dobra zabawa i ciekawe doświadczenie. W miesięczniku "The Runners World" mogłem znaleźć broszurkę Nike z swoimi trzema zdjęciami, w tym dwa to same nogi :) Do oglądnięcia tutaj
Kluby
Rok | Klub | Trener |
1991 - 1994 |
TKKF Maratończyk Żory | Ryszard Mrózek |
1994 - 1995 |
RMKS Rybnik | Michał Olszar |
1995 - 1999 |
AZS AWF Kraków | Andrzej Mleczko Mirek Wacek Darek Kaczmarski |
2002 - obecnie |
Sydney Athletics East | Peter Good |
Bardzo dziękuję wszystkim swoim trenerom za włożoną pracę. Nie chodzi tutaj tylko o rozsądne planowanie treningów, ale także o motywowanie i całokształt modelowania mojej dyscypliny oraz psychiki.
Życiówki:
Dystans | Czas | Rok | Miejsce | Klub |
---|---|---|---|---|
800m |
1'57.25" |
1995 |
Biała Podlaska |
RMKS Rybnik |
1000m |
2'36.54" |
1996 |
Bielsko Biała |
AZS AWF Kraków |
1500m |
4'09.01" |
1997 |
Warszawa |
AZS AWF Kraków |
3000m |
9'02.35" |
1997 |
Zabrze |
AZS AWF Kraków |
5000m |
15'59.76" |
2003 |
Sydney |
Sydney Athletics East |
10000m |
34'54" |
2001 |
Londyn |
nie zrzeszony |
półmaraton |
1h 20'24" |
2011 |
Sydney |
Sydney Athletics East |
maraton |
2h 47'45" |
2000 |
Frankfurt |
nie zrzeszony |
Maraton
Maraton to bieg bardzo specyficzny. Zwykle czuję się świetnie na starcie i podczas początkowych faz biegu, wydaje mi się, że mogę tak biec w nieskończoność. Nawet jeszcze w połowie dystansu stać mnie na uśmiech i chce mi się przyspieszać. Szybko się jednak przekonuję, że jest to bardzo złudne uczucie. Fizjologowie udowodnili bowiem, że moment krytyczny dystansu wypada w okolicach 30-35 km. To tutaj często dopada biegaczy tzw. uderzenie w ścianę. Występuje wtedy, kiedy biegliśmy zbyt szybko, często zupełnie tego nie czując (brak wystarczającej ilości tlenu w organizmie), w rzeczywistości nasz glikogen (cukier) spala się w mięśniach do samego końca i człowiek po prostu nie ma "paliwa", aby kontynuować bieg. Jest to okres ciężkich kryzysów. Jak do tej pory udało mi się przejść przez te problemy, ale rozpaczliwa walka ze skurczami nóg na ostatnich kilometrach należy do niezapomnianych chwil. Końcówka biegu to straszna walka z samym sobą, marzenie o zatrzymaniu się. Wszystko co złe ma jednak swój koniec i potem następuje zasłużony wypoczynek. Po biegu w relaksie zwykle przeszkadzają mi serie mocnych skurczów łydek i czworogłowych mięśni uda. Następnie przez dwa kolejne dni muszę schodzić tyłem po schodach - wtedy mniej boli. Ukończyć maraton to jednak powód do radości - namawiam każdego do spróbowania. Kiedy raz w Canberze w skutek złego samopoczucia zszedłem w połowie dystansu, bardzo długo nie umiałem się po tym psychicznie pozbierać, przegrałem wtedy z samym sobą. Znacznie bardziej motywujący był brązowy medal na drużynowych mistrzostwach Nowej Południowej Walii w maratonie (w barwach Sydney Athletics East, 2002), oraz czwarte miejsce na drużynowych mistrzostwach Australii (Gold Coast 2006), gdzie reprezentowałem stan Nowej Południowej Walii. Poniżej wykaz bieganych maratonów:
Data | Miasto, Kraj | Czas | Miejsce | Uczestników |
16.04.2000 |
Londyn, Anglia |
2 h 48' 21" |
554 |
32,660 |
29.10.2000 |
Frankfurt, Niemcy |
2 h 47' 45" |
148 |
9,100 |
22.04.2001 |
Londyn, Anglia |
2 h 48' 14" |
375 |
32,000 |
15.09.2002 |
Sydney, Australia |
2 h 58' 59" |
41 |
1,500 |
13.04.2003 |
Canberra, Australia |
nieukończony |
- |
- |
02.07.2006 |
Gold Coast, Australia |
2 h 47' 53" |
57 |
2,237 |
26.04.2009 |
Padwa, Włochy |
2 h 56' 56" |
90 |
2,149 |
03.07.2011 |
Gold Coast, Australia |
3 h 06' 38" |
247 |
4,552 |
Innym ciekawym biegiem jest dla mnie "City to Surf", odbywający się w drugą niedzielę sierpnia w Sydney. Jest on uważany za największą coroczną imprezą tego typu na świecie. Na starcie tego pagórkowatego 14-kilometrowego dystansu co roku pojawia się ponad 70,000 zawodników. Życiówka 50 min 26 sec.
Moim największym sukcesem w biegu na dystansie nieolimpijskim było zajęcie 36 miejsca w "City to Surf" w Perth (Australia) w 2005 roku, na tym 12-kilometrowym dystansie startowało wówczas ponad 11 tysięcy zawodników. Tak jak na maratonach lubię sobie patrzeć na finiszujących gdzieś na dalekich pozycjach - zmęczenie na twarzy, pot na koszulce i co jakiś czas wbiega ktoś zmordowany z radością unosząc ręce do góry - oznacza to, że pokonał sam siebie.