English version - Polska wersja - version Espanola: English version  Wersja polska  Version espanola
  • Strona główna
  • Moje podróże
  • Podróż marzeń -
    Siłami Natury
  • Australia podróże,
    wiza studencka itd
  • Warto zwiedzić (zdjęcia)
  • Polecam - książki,
    filmy, sprzęt itd
  • O sobie
  • Świat oczyma Eweliny
  • Kontakt

Izrael i Palestyna 2014

13.03 do 18.03.14, 5 dni, kurs wg bankomatów 1 € = 4,8 Ils (szekle)

Ziemia Święta - cel pielgrzymów trzech wielkich religii swiata. Tutaj swoje początki bierze chrześcijaństwo, judaizm i islam. Jeżeli ktoś jest zainteresowany historią, religią lub współczesnymi konfliktami polityczno-społecznymi, Izraela nie opuści.
U mnie długo był na liście miejsc typu "trzeba koniecznie zobaczyć", no i w końcu udało mi się znaleźć na to czas. Wziąłem z sobą mamę, aby mogła też spełnić jedno ze swoich marzeń.

Za bazę przyjąłem Jerozolimę, gdzie wszystkie noce spędziliśmy u couchsurfera (internetowa gościnność podróżników), dzięki temu mieliśmy darmowe ciekawe wieczorne rozmowy z miejscową kobietą. W zamian za interesujące wieści z pierwszej ręki, gotowaliśmy kolacje.

Izrael

Uliczki w Jerozolimie zwiedzanie - Jerozolima to miejsce magiczne, mieszanka stylów, wieków, ludności, labirynt uliczek i mozaika zapachów. Każda uliczka jest świadkiem niesamowitej historii, jaka bezapelacyjnie tu się rozgrywała. Super było pogubić się po uliczkach, pospacerować tymi pustymi na uboczu. Jest wielki kontrast między dzielnicami - arabska jest pełna życia i wigoru przez 24/7, natomiast żydowska spokojna, cicha, a w szabat wieczorem pusta i aż niepokojaco ciemna, natomiast dzielnica chrześcijańska to coś pomiędzy. Trochę pomogła zrozumieć mi konflikt izraelsko-palestyński książka Pawła Smoleńskiego "Balagan. Alfabet izraelski" (autor napisał więcej książek zajmujących się tym problemem).
Poza tym ja uwielbiam kamień, zarówno ten na murach, domach, jak i na wysadzanych nim uliczkach. To on sprawia, że czuję się w innym świecie, niestety już coraz rzadszym. Po starej Jerozolimie, bo o niej mowa, super jest sobie pochodzić, poszwędać się bez celu. Na głównych ulicach niestety ciężko znaleźć tą atmosferę antycznego świata, tam roi się od turystów i sprzedawców, hałas i zgiełk.

Droga Krzyżowa - ulica Dolorosa, przynajmniej to ta oficjalna, prowadzi właśnie pomiędzy straganami. W piątek o 15 zaczyna się procesja Franciszkanów, duchowni a za nimi tysiące pielgrzymów zatrzymuje się na każdej stacji, gdzie odbywają się krótkie modlitwy - w naszym przypadku w trzech językach, w tym po polsku. Niestety nam nie udało się ani za grosz chwycić duchowej atmosfery - nie w warunkach tłoku i wrzasku. Niestety jeszcze gorzej było w Bazylice Grobu Świętego, gdzie znajdują się stacje od IX do XIV. Ludzie przepychają się, rozbijają łokciami, walka o miejsce. Aby wejść do Grobu Jezusa czekałem 1.5 godziny w kolejce, wynik nie taki zły - ale kiedy byłem już pod drzwiami, przyszli popowie i rozgonili kolejkę jak bydło, bardzo nieprzyjemni dla nas. Nowa kolejka utworzyła się więc po drugiej stronie, a my co czekaliśmy, stracilismy swoje miejsca. W momencie kiedy procesja popów się już skończyła, zaczęto wpuszczać osoby z tej nowej kolejki - nie miałem oporów, aby się do niej dostawić - no i wtedy leciały w naszym kierunku obelgi, jakim prawem się wpychamy! - jeden post-Jugosłowianin przystawił mi pięść do twarzy zapowiadając mordobicie - tłumaczenie, że to ja stałem w tej kolejce którą rozwalono nie pomagało - ludzie byli nieprzyjemni i agresywni - i to wszystko tuż pod Grobem Chrystusa. Żałosne.

Droga KrzyżowaProblem z Drogą Krzyżową polega jednak na tym, że nie wiadomo gdzie dokładnie się odbyła. Przyjęte stacje są więc umowne. Sprawa ukrzyżowania i grobu Chrystusa - podobnie, są przynajmniej 4 miejsca, gdzie historycy kłócą się, gdzie mogłoby mieć miejsce to wielkie wydarzenie. My byliśmy we dwóch - pierwszy to w starej Jerozolimie, drugi tuż za murami, w Garden Tomb. W pierwszym przypadku wybudowany jest kościół, trudno sobie wyobrazić miejsce ukrzyżowania wewnątrz budynku, a sam grób jest teraz w dobudowanej płycie, nie wewnątrz groty. Drugi przypadek wydaje mi się bardziej prawdopodobny, ale to tylko moje przypuszczenia nie poparte żadnymi dowodami. Chodzi mi o to, że grób znajduje się w grocie, a Golgota (lub Kalwaria), czyli wzgórze zwane czaszką, wygląda trochę jak czaszka - zdjęcie obok wykonane z pobliskiego dworca autobusowego, w skale widać otwory podobne jak u czaszki. Jeśli jednak poczytamy za i przeciw które miejsce jest tym prawdziwym - wtedy już do reszty zgłupiejemy.

Ściana Płaczu Ściana Płaczu - mur pozostałości po Świątyni Jerozolimskiej - niewiele go zostało, ale ten zachodni kawałek służy jako ikona judaizmu, jego najświętsze miejsce. To tutaj przychodzą Żydzi modlić się, stają przodem do ściany, śpiewają, cytują Torę, wkładają w szczeliny muru karteczki z prośbami. Po prześwietleniu bagażu teren jest udostępniony dla zwiedzających, najpierw mamy wspólny plac, a potem mężczyźni i kobiety rozdzielaja się do swoich sektorów (kobietom nie wolno modlić się na głos). Aby do niego wejść, mężczyźni muszą mieć nakrycie głowy - jeśli nie masz, można pożyczyć myckę.
Podczas szabatu nie można robić zdjęć, ale w pozostałe dni Żydzi nie mają nic przeciwko temu. Chodziłem więc pomiędzy ortodoksyjnymi żydami, zrobiłem parę zdjęć, po czym wszedłem do środka budynku - piękne komnaty z biblioteką książek ustawionych w stylowych regałach, gwar i echo modlących się. Tutaj, tak jak w większości kraju, trafiłem na zupełne zobojetnienie w stosunku do turystów - jesteśmy akceptowani, ale nie odniosłem wrażenia, żeby lubiani.
Ściana Płaczu Trafiłem też na święto Purim, czyli okres kiedy to Żydzi przebierają się, obowiązkowo według przykazania religijnego muszą pić alkohol w ilościach do upicia (widziałem kilku totalnie narąbanych ortodoksyjnych), bawią się na ulicy. Niezła mieszanka ortodoksyjnych i nowoczesnych Żydów, a najciekawiej dla obiektywu było pod Ścianą Płaczu, gdzie po jednej stronie mam Żyda ortodoksyjnego w tradycyjnym kapeluszu, po drugiej w odświętnej czapie w kształcie bocianiego gniazda, a pomiędzy nimi modli się żółw ninja (przebieraniec).

Meczet Kopuła na Skale - to wizytówka panoramy Jerozolimy. Duża złota kopuła królująca rozmiarami nad starym miastem. Cały wielki kompleks meczetów i kościołów wraz z placykami przylega do Ściany Płaczu. Kopuła na SkaleDla zwiedzających udostępniony jest tylko od godziny 7.30 do 10.30 oraz od 12.30 do 13.30. Po wejściu chodzimy sobie jak nas oczy poniosą, ale do samego meczetu wejść nie można. To tutaj według legendy Mahomet poszedł do nieba - po Mecce i Medynie to trzecie najświętsze miejsce Islamu. Natomiast według Bibli, kopuła przykrywa skałę, na której Abraham miał poświęcić w ofierze Bogu swojego syna Izaaka.

Najciekawsza panorama Jerozolimy rozciąga się z paru miejsc. Najbardziej popularne to Wzgórze Oliwne. Trochę przesadziłem każąc mamie wspinać się do góry kilkaset schodów, ale za cenę widoku to warto. Poza tym ciekawy jest również widok tysięcy grobów na cmentarzach pod murami Jerozolimy, jak i na Wzgórzu Oliwnym. Według Bibli tutaj miało miejsce Wniebowstąpienie Pańskie. U podnóża góry znajduje się Getsemani - miejsce gdzie Jezus przebywał z apostołami wieczór przed pojmaniem, jak i grota w której został aresztowany.
Podobny widok, lecz nieco z dalsza, rozciąga się z parku Las Pokoju (Peace Forest) zwany Haas Promenadą, parę kilometrów od centrum miasta na południe (my po spacerze w parku złapaliśmy Widok z Wzgórza Oliwnegostąd busa do Betlejem). Albo widok na miasto z zupełnie z bliska - polecam wejść na dach Hospicjum Austraickiego, wejście koło III stacji drogi krzyżowej.

W Jerozolimie jest wiele innych ciekawych miejsc, chociażby Muzeum Izraela, gdzie zobaczyć można m.in. rękopisy znad Morza Martwego.
Dla osób bardziej zainteresowanych losem żydowskim nie do pominięcia jest Muzeum Holokaustu.
My postanowiliśmy się bliżej przyjrzeć ortodoksyjnym Żydom w ich dzielnicy Mea She'arim, zaledwie 10 minut spaceru z bramy Damasceńskiej. Żydzi ortodoksyjni przybierają w siłę w Izraelu, jest ich coraz więcej. W końcu nie muszą pracować, bo państwo wypłaca im zasiłki, nie obowiązuje ich służba wojskowa (mimo że w Izraelu obowiązkowa dla chłopców 3-letnia, dla dziewcząt 2-letnia). W zamian muszą się modlić, czytać Torę i wymyślać nowe zakazy dla kobiet. Bo niestety ich żony muszą iść do pracy aby utrzymać kilkudzietną rodzinę (sam zasiłek nie wystarczy), a ograniczeń mają sporo. Poszczególne restrykcje co do życia codziennego są określane poprzez lokalnych rabinów - Mea She'arimnajczęściej jednak mówi się o zakazie korzystania z przywilejów cywilizacji takich jak TV lub internet, ale dopuszcza się telefony, samochody, radio - tyle że w kontrolowanej mierze i jeśli nie kolidują one z tradycją.

Niemniej jest bardzo ciekawie pospacerować po ich dzielnicy. Chociaż dla mnie to getto z własnego wyboru, toną w śmieciach i brudzie. Tutaj zobaczyc możemy całe rodziny tradycyjnie ubrane, mężczyźni trochę śmiesznie, a kobiety bardzo nie atrakcyjnie. No ale to ich kultura. Nie traktowali mnie tu źle, ale tak jakby mnie w ogóle nie było. Nie powinno się tutaj fotografować, rozmawiać z dziećmi, czy iść za rękę. Nie odniosłem jednak wrażenia zasłyszanego od innych turystów, że cofnąłem się o 100 lat.

Dla mnie jest oczywiste, że będąc w Izraelu muszę być na najniższym punkcie ziemi. Wybrałem się więc nad Morze Martwe, 418 metrów poniżej poziomu morza. Nazywa się martwe, bo to jest jezioro bezodpływowe (nie może nic wypływać jeśli nie ma już niższego miejsca na planecie) i wskutek tego woda ma ogromne zasolenie. Dzieje się tak dlatego, że w jako najniższym punkcie na ziemi jest bardzo gorąco, a to powoduje parowanie wody, pozostaje więc tylko cięższa od pary wodnej, solna zawiesina. W takiej solance nie ma żadnej formy życia - ani ryb, raków, żadnych roślinek, ani nawet owadów. Dlatego jest martwe.
Z dworca centralnego w Jerozolimie wziąłem bezpośredni autobus do Masady (1,5h przez Ein Gedi), koszt zniżkowy 36 Ils (7.5 € - normalnie 15% drożej, ale my posiadaliśmy zielone karty transportu publicznego - szczegóły na końcu).

Widok z MasadyMasada - to twierdza zbudowana na klifie. Tutaj szukał schronienia między innymi Herod. Teraz to ruina, ale wciąż ciekawie zachowana, a szczególnie piękne jest jej położenie - na wzgórzu z cudownym widokiem na Pustynię Judejską i Morze Martwe. Dodatkowo dla mieszkańców Izraela jest symbolem walki i nieugietości do samego końca - według legendy tutejsi mieszkańcy popełnili zbiorowe samobójstwo, aby nie oddać się w ręce wrogich Rzymian, mimo iż miasto było pełne zapasów jedzenia i wody. Wygląda jednak na to, że to tylko legenda - historycy nie potrafią tego udowodnić, a ilość odnalezionych 26 kości nie potwierdza opowieści o 960 ofiarach.

Autobus zostawia nas na parkingu, stąd można podejść do budynku kolejki linowej. Mamę wysłałem takim wagonikiem (w jedna stronę 58 Ils, 12 €; w obie strony jakieś 150% ceny), sam natomiast ruszyłem pieszym szlakiem na górę zwanym "snake path" (ścieżka węża). Oficjalnie taki turysta musi zapłacić 29 Ils (6 €), ale ja wyszedłem na ścieżkę bez opłaty. Szybkim marszem po 25 minutach byłem na szczycie, gdzie rozpoczęliśmy 3-godzinne zwiedzanie opisanych ruin. Było to nawet ciekawe. Potem razem zeszliśmy do parkingu (1h), skąd złapaliśmy autobus do Ein Gedi (15 minut, 16 Ils, 3 €).

Morze MartweEin Gedi to popularne miejsce wypoczynkowe nad Morzem Martwym. Są tu hostele, hotele, resorty. Nie brakuje też ośrodków ze SPA, błotnych kąpieli i temu podobnych, w pobliżu jest też miejsce trekingowe z popularnym wodospadem.
My zdecydowalismy się tylko na wizytę na miejskiej plaży. Jest ona stroma i trochę kamienista, nie było więc mowy o spaniu na ręczniku. Od razu poszliśmy do wody - przynajmniej tam można poleżeć. Woda ma taką wyporność, że ciało automatycznie utrzymuje się na powierzchni. Mimo wszystko woda nie była ciepła, kąpiel więc automatycznie się skróciła. Tak oblepiony solą poleciałem prosto pod zainstalowany publiczny prysznic. No cóż, było to najniżej położone miejsce na ziemi - dla mnie rewelacja!

Palestyna (Zachodni Brzeg)

Ciężko tu mówić o odrębnym państwie, ale terytorium okupowane to na pewno jest. Oficjalnie mówi się - Autonomia Palestyńska. Palestyna jest pod panowaniem wojsk Izraela i nie potrafi się od niego uwolnić. To już stara wojna żydowsko-arabska, konflikt wydaje się bez rozwiązania. Bez rozwiązania, które Izraelczycy i Palestyńczycy wspólnie by zaakceptowali.

Do ziem okupowanych na Zachodnim Brzegu możemy bezproblemowo pojechać z Jerozolimy każdym arabskim autobusem. Trzeba jednak pamiętać, że w drodze powrotnej jest kontrola i od cudzoziemców wymaga się pokazania paszportu.

MurBetlejem - to miejsce narodzin Chrystusa. Znajduje się zaledwie (10 km) 30 minut jazdy od Jerozolimy, ale jest już "za granicą". Z dworca koło bramy damasceńskiej odjeżdżają miejskie autobusy, nr 21 lub 24. Ten pierwszy (8 Ils, 1.7 €) jedzie bezpośrednio przez tunel do centrum miasta, skąd mamy tylko jakieś 15 minut pieszo pod kościół. Natomiast nr 24 (5.50 Ils, 1.1 €) jedzie tylko do granicy, którą musimy przejść. Po drugiej stronie czekają taksówki z bardzo natrętnymi kierowcami (w końcu po kłótni z jednym z nich przepraszała mnie cała reszta, kupowali kawę i tłumaczyli, że to stres z braku słabego interesu) - do miasta jest tylko kilka kilometrów. Zdecydowałem się na przyjazd tą drogą ze względu na granicę - widać tutaj wysoki na 8 metrów mur dzielący Izrael i Palestynę. Jest on pomalowany i wysprejowany, ciekawe graffiti to rodzaj kontaktu i przekazania palestynskiej niedoli światu (oczywiście tylko od strony Betlejem). Po serii zdjęć poszedłem z powrotem, przechodząc ciekawą kontrolę pełną zasieków, kamer, drzwi pancernych i uzbrojonych żołnierzy.

W Betlejem najważniejszym punktem religijnym jest Bazylika Narodzenia Pańskiego. Tutaj też trzeba odstać swoje w kolejce (podobno horror jest w czasie Wielkanocy, letnich wakacji i Bożego Narodzenia), ale warto czekać aby zejść do dolnej groty, w której podobno narodził się Zbawiciel. My mieliśmy wielkie szczęście, bo tuż przed naszym wejściem zatrzymano ruch, gdyż zbliżała się procesja Franciszkanów - pozwolono nam jednak wejść i tylko w trzy osoby byliśmy w środku kaplicy. Po wyjściu wziąłem plecaczek i wysłałem mamę, aby nielegalnie dołączyła się do właśnie przechodzącej procesji, dzięki czemu mogła zobaczyć znacznie więcej i to podczas spokojnych modlitw, a nie ponaglania porządkowych.

Niedaleko znajduje się Grota Mleczna, to szczególnie dla osób, które chcą złożyć modlitwy w intencji osób nie potrafiących zajść w ciążę.
samo Betlejem jako miasteczko też mi się spodobało (miałem jechać do Hebronu, ale jednak zrezygnowałem). Jest to typowo arabskie miasteczko, pełne werwy i kolorów. Poza tym milsi ludzie, uśmiechy, a także przyjemniejsze ceny. Kupowanie i targowanie się na targu to frajda, a miło zaskoczyło dorzucenie dwóch ziemniaków po zawarciu tranzakcji, podarowanie kawałka chlebowego placka, czy opuszczenie ceny już po jej ustaleniu. Arabowie są po prostu bardziej otwarci niż sąsiedzi za murem.

JerychoJerycho - to najstarsza ciągle zamieszkana osada na ziemi (od ponad 10,000 lat). Zdjęcia z Jerycha znałem z dzieciństwa z kolorowych wydań albumowych. W końcu sam miałem okazję zobaczyć to na własne oczy. Było to też jedyne miejsce podczas tej wyprawy, gdzie zapłaciłem za wstęp (10 Ils, 2 €). Miejsce jednak nie oczarowuje, dobrze, że miałem niskie oczekiwania. Ogólnie to kupa gruzu i kamieni, ale dobrze odrestaurowana jedna część wykopaliska dała mi wystarczającej radości.

Spod wejścia do obiektu Tell es-Sultan wyjeżdża też kolejka linowa na Górę Kuszenia. Było drogo (podobnie do Masady), więc poszedłem szybkim krokiem własnymi ścieżkami. Było pod górę, ale już po 19 minutach stałem pod drzwiami greko-prawosławnego klasztoru (w tygodniu zamykają między godziną 13 a 14). Bardzo przyjemnie - niewielu turystów, atmosfera duchowości, piękny klasztor przyczepiony do wertykalnej skaly. Widok na całe Jerycho i niedalekie Morze Martwe. To tutaj według Bibli Jezus przebywał 40 dni poszcząc i był kuszony przez szatana (ale jak wszystko związanego z Chrystusem - nie jest pewne gdzie dokładnie miało jakiekolwiek wydarzenie).

Wracając do centrum nowoczesnego Jerycha przechodzimy również koło drzewa sykomory. Góra KuszeniaNa tym drzewie miał niby siedzieć Zacheusz i wyglądać przechodzącego Jezusa, który przyjął zaproszenie do domu Zacheusza.

Dojazd do Jerycha nie jest najłatwiejszy, ale dzięki temu nie widzieliśmy żadnych indywidualnych turystów. Z dworca spod bramy damasceńskiej (inny dworzec niż ten na Betlejem, kilkaset metrów dalej, to ten dworzec z którego widać domiemaną Golgotę) bierzemy autobus do Al-Eizariya (nr 35, 5 Ils, 1 €), kierowca powie nam gdzie przesiadamy się na zbiorowe taksówki do Jerycha (10-12 Ils, 2-2.5 €). Cała trasa z przesiadką trwa do godziny. Poza tym to super okazja aby poznać trochę tej nieskażonej komercją Palestyny, jest to prawdziwa arabska prowincja.

Wizy: ludzie straszyli o presłuchaniach, trzymania godzinami i mnóstwem pytań od służb granicznych, zarówno podczas przyjazdu jak i wylotu z Izraela. Ja miałem szczęście i odprawa poszła sprawnie. Wiz Polacy nie potrzebują, a zamiast stępla w paszporcie, otrzymujemy osobną karteczkę - jest to ważne jeśli chcesz na tym samym paszporcie podróżować do jakiegoś arabskiego kraju - z pieczątką z Izraela byłbyś prawdopodobnie nie wpuszczony.

targ w Betlejem

Dojazd i transport: obecnie latają już tanie linie lotnicze Wizzair - z Warszawy i Katowic do Tel Awiwu. Za swój lot poza sezonem zapłaciłem 124 € w obie strony z tylko małym bagażem podręcznym.
Z lotniska do Jerozolimy można pojechać zbiorową taksówką pod hotel (około 13-15 € od osoby) albo wsiąść w miejski autobus nr 5, po czym przesiąść się na głównej drodze na jakikolwiek autobus do miasta - jeden bilet na oba autobusy za 25 Ils (5 €). W drodze powrotnej pamiętaj, aby wysiąść na terminalu 1 - czyli ten na tanie linie lotnicze. Bezpiecznie być trzy godziny przed odlotem, na wypadek przesłuchania.

Po Jerozolimie (i być może po większości kraju) można jeździć z zieloną plastikową kartą zwaną Ma'avar (koszt 5 Ils, 1 €), którą możesz doładowywać. Upoważnia ona do około 15% zniżki na wszelkie przejazdy międzymiastowe w autobusach żydowskich, a w transporcie miejskim daje możliwości przesiadki bez kupowania nowego biletu do 60 lub 90 minut. Wczesniej można było robić to bez karty, ale teraz już nie - szkoda tylko że wielu pasażerów przekonało się o tym od niemiłych kierowców w dość nieprzyjemny sposób.

Koszerny McDonald

Ceny: wysokie, tak jak w Europie zachodniej. Za przejazd autobusem 100 km koszt około 10 €, jednorazowy przejazd tramwajem 1.4 €. Najtanszy nocleg w najtańszym mieście w dormitorium, to cena od 25 €. Jedzenie - zgroza. W końcu w arabskich dzielnicach znalazłem nieco taniej, falafela powinna zaczynać się od 1 €, ale trudno taką znaleźć w miejscach gdzie ogólnie turyści są. My gotowaliśmy w kuchni u naszego gospodarza, ale tanio to też nie wychodziło.

Szabat - to dzień święty dla Żydów. Dla turysty w teorii nie powinien to być problem, ale jak mieszka się w dalekich dzielnicach to może być problem z dojazdem - zostają taksówki, ale te są drogie. Szabat zaczyna się w piątek od zachodu słońca i kończy w sobotę po zachodzie. Oznacza to, że w tym czasie nie ma transportu miejskiego. Pozostaje więc zwiedzać centrum Jerozolimy albo wyjechać do Palestyny - arabskim autobusem spod bramy damasceńskiej. Nie zalecam zwiedzać w tym czasie dzielnicy ortodoksyjnej, gdyż mogą nas potraktować nieprzyjemnie.
Wymienić pieniądze możemy w bankomatach, ale korzystniej jest to zrobić w kantorach - tylko nie w centrum starego miasta, ani nie na lotnisku.