Bieg przez Polskę 1998
<< europejskie wyprawy
Rok 1998 nie zapowiadał żadnej egzotycznej wyprawy. Pozostało mi się więc skupić na tym, co można zobaczyć w pobliżu. I wymyśliłem aby przebiec Polskę wzdłuż, od jej najwyższego do najniższego punktu. Pod koniec września załatwiłem sobie zwolnienie z praktyk szkolnych (na AWF-ie) i pojechałem w Tatry. Tam wspinałem się na Rysy (2499m). Niestety warunki nie były sprzyjające, a ja z oczywistych względów byłem w butach sportowych. Durna chora ambicja doprowadziła mnie na samą górę, a z zejściem po ośnieżonym stoku pomagali mi inni wspinacze, asekurując mnie na linie, tak na wszelki wypadek. Kiedy szczęśliwie dotarłem na Łysą Polanę, przespałem się i dnia następnego ruszyłem.
Przemieszczałem się po drogach asfaltowych (jedynie w na północy kraju korzystałem raz z lasów gdzie gwiazda polarna prowadziła mnie we właściwym kierunku), możliwie najmniejszych. Poza mapami miałem plecaczek z paroma ciuchami i śpiworem z folią NRC.
No i niestety tak jak podróżowałem sporo po Europie Zachodniej i raczej nie miałem problemów z noclegiem na jedną noc, tak w Polsce odmawiano mi często. Nie pomagały wyjaśnienia, że to przecież na zewnątrz domu, pod daszkiem chroniącym od deszczu. Nie pomagały dokumenty identyfikujące moją tożsamość. nawet sołtysi odwiedzanych wiosek próbowali mnie zbywać, pokazując palcem na przystanek autobusowy, gdzie często przyszło mi spędzać październikową noc. Przyjęto mnie jednak dwukrotnie, a poza tym spędziłem ciepłą jedną noc w swoim akademiku, a dwie w schroniskach młodzieżowych (Tomaszów Mazowiecki i Gdynia).
Nie obeszło się jednak bez problemów. Po nocach spędzonych na zimnym podłożu jedynie na foli izotermicznej NRC, moje kolano nawaliło pod Płockiem. Ledwo szedłem. Znalazłem opuszczony dom w jednej z wsi, gdzie kurowałem się dwa dni, z przerażającą wizją powrotu autobusem. Ból wciąż nie pozwalał na bieg, ale maszerować mogłem. Więc szedłem już do końca.
W Raczkach Elbląskich szukałem oznaczenia, gdzie dokładnie znajduje się najniższy punkt Polski (-1.8 m). Jednak nikt z mieszkańców wioski nic nie wiedział, a udostępniony telefon do geodetów i kartografów w Elblągu również nie przyniósł rozwiązania. Pozostało mi świętować bez dokładnego miejsca, a za karę postanowiłem dokończyć bieg/marsz na Przylądku Rozewie (wcześniej uznawanym za północny przylądek Polski).
Tak to 10 października 1998 roku, po 16 dniach, 818 kilometrach zmagań, dotarłem do celu. Niestety nikt nie spacerował po plaży w ten deszczowy dzień, więc nikt nie mógł zrobić mi pamiątkowego zdjęcia.